Wink to na szczęście mało znana u nas firma produkująca i integrująca akcesoria smart home. Nie tak dawno zaszokowała swoich klientów, zapowiadając wprowadzenie abonamentu za korzystanie ze swojego serwisu. Niestety teraz jest jeszcze gorzej.

Gdy akcesoria są „zdalnie sterowane”

W moim dawnym cyklu „Inteligenty dom…” przestrzegałem przed tanimi urządzeniami, których funkcjonalność jest powiązana z zewnętrznymi serwisami. Bardzo wiele urządzeń tego typu korzysta m.in. z usług eWelink, Shelly Cloud lub podobnych. Część z nich pozwala na sterowanie urządzeniami w sieci lokalnej, gdy nie ma dostępu do internetu, ale większość nie.

Może to doprowadzić do sytuacji, gdy stojąc obok urządzenia, nie będziemy mogli nim sterować, bo „wysiadł net”. I właśnie w takiej, a raczej gorszej sytuacji niebawem, bo już w czerwcu znajdą się użytkownicy wspomnianych w tytule urządzeń Wink. Nie dość, że firma niedawno postanowiła wprowadzić abonament za możliwość „sterowania”, czyli dostęp do usługi, to właśnie się okazało, że dostawca tych usług dla urządzeń Wink wypowiedział umowę. 

Z HomeKit tak źle nie będzie

I teraz pomyślcie o HomeKit od Apple. U jego założeń tkwi możliwość działania bez dostępu do internetu. Takie są nawet wymagania podczas certyfikacji urządzeń. Mają zachować funkcjonalność deklarowaną w HomeKit, pracując tylko z połączeniami Bluetooth lub w sieci lokalnej.

Co więcej, jeżeli używamy automatyki, to nie jest ona zależna, jak w wymienionych wyżej usługach, od logiki pracującej na serwerach, a działa lokalnie na Centrum akcesoriów, czyli Apple TV, HomePodzie lub iPadzie. Kolejną zaletą HomeKit, jest brak zależności od jednego producenta. Jeżeli któryś nas zawiedzie, możemy skorzystać z rozwiązań innego lub wybrać najlepszą firmę w danej dziedzinie SmartHome.