^
animoji

Rewolucyjne animoji

Przemysław Marczyński

28 stycznia 2018

Nie miałem litości dla ostatniej konferencji Apple, gdy przez długą jej część na scenie w Steve Jobs Theater pokazywano gadającą kupę — animoji. Wierzyłem, że ktoś w dziale sprzedaży przekalkulował, zbadał i wycisnął z nich dzisiejsze potrzeby klientów.

Stawiano na młodych lubiących komunikację ludzi, którzy będą mogli zabłysnąć w towarzystwie, zamieniając się w jednorożca lub liska. Nie należę do tej grupy docelowej. Zresztą zawsze uważałem, że Apple robi sprzęt do pracy, nie zaś dla wyrostków chcących potwierdzić zamożność swoich rodziców. Drwiłem z tej prezentacji, nie dowierzając, że tak dużo czasu poświęcono na wysyłanie animowanych wiadomości tekstowych. Zbyt wcześnie jednak zwątpiłem w zasadność zamiarów Apple. Animoji niesie ze sobą ogromną rewolucję.

Szukamy nowych rozwiązań w komunikacji z komputerami. Obecnie przełomem są asystenci głosowi, z którymi komunikujemy się, zadając pytania i wydając głosowe polecenia. Już każdy z dużych graczy IT ma swojego wirtualnego kumpla. Mimo to nikt nie może przełamać monopolu myszki i klawiatury. Osobiście wyłamuję się z tego zestawienia i używam trackballa, ale siła przyzwyczajeń, które nas odrobinę zniewalają, jest ogromna. Nikt nie wymyślił łatwiejszego sposobu komunikacji na linii ja i monitor.

Żeby coś zaczęło funkcjonować prawidłowo, musi przejść rozmaite testy. Pole doświadczalne to najważniejsza rzecz dla wprowadzenia nowych usług. Możliwość testowania pracy na żywym organizmie użytkowników, którzy jako pierwsi będą mogli wykazać błędy, jest podstawą do eliminacji najbardziej uciążliwych usterek. Nowa technologia zaszyta w iPhonie X ma ku temu doskonałe warunki. Face ID i mechanizm nauki rozpoznawania twarzy działa doskonale. Już po kilku dniach przestałem tęsknić za skanem moich linii papilarnych.

Rozpoznawanie twarzy działa tak dobrze, że już dziś wiem: moje przyzwyczajenia, moja leniwa natura użytkownika biorą górę. Face ID nie wymaga ode mnie niczego poza spojrzeniem na telefon, aby został on odblokowany. To czyni ogromną różnicę w użytkowaniu sprzętu. A przełom dopiero przed nami.

Animoji zaś to ostatni element ogromnych zmian w systemie. Jeśli już tak ochoczo korzystam z Face ID, to komunikacja poprzez Animoji również jest świetną zabawą, która powoli przekształci się w coś bardziej wyrachowanego. Dziś robię głupie miny, pokazuję zęby, marszczę brwi, wysyłając wiadomości iMessage. Dzięki naszej zabawie maszyna Apple ciągle się uczy. Zerka, jak wykorzystujemy gesty i mimikę. Analizuje, czy ta forma komunikacji sprawia nam przyjemność oraz jak często i w jakiej formie z niej korzystamy.

W 2016 Apple kupiło firmę PrimeSense. Dzięki temu otrzymano patenty na wykorzystanie gestów w obsłudze interfejsu komputera. Kamera TrueDepth w iPhonie X rozpoznaje 50 ruchów mięśni twarzy. To już pokaźny zestaw „skrótów klawiaturowych”, jaki możemy wykorzystać podczas obsługi macOS. Animoji jest doskonałym miejscem do ćwiczeń i nauki, jak wykorzystywać gesty w codziennym życiu.

Najlepiej przecież uczymy się przez zabawę, a Apple w nowym iOS dał nam prawdziwą gratkę, z której nie mniej ochoczo korzystają dorośli podczas wysyłania wiadomości tekstowych. Ruchome wiadomości iMessage to pierwszy krok do zmiany w sposobie komunikacji z komputerem. Chociaż gadająca kupa lub śmiejący się jednorożec były dla mnie żałosne, z czasem okaże się, iż zapisały się w historii świata technologii jako te, które zmieniły sposób porozumiewania się człowieka z komputerem.

Tekst oryginalnie pojawił się w numerze 12/2017 Mój Mac Magazyn.

Przemysław Marczyński

Współautor książki "macOS. Proste Poradniki" - www.prosteporadniki.pl. O technologii pisze od ponad 15 lat. Tworzył podcasty o Apple.
Komentarze (9)
L

9 komentarzy

  1. Tomasz Kowalski

    Animogi to dla mnie dowód że społeczeństwo głupieje a firmy tylko się dostosowują.

    • pemmax

      To pochopne wrażenie. Jestem przekonany, że firmy skrupulatnie to wykorzystują do swoich analiz.

    • Mikolaj

      Zgadzam się… Zawsze marzyłem żeby zamienić się w głowę jednorożca i gadać nią w telefonie -> to ironia oczywiście. W rzeczywistości to jest po prostu żałosne.

  2. Marian Kucharski

    To co napisałeś o drwinach, oby stało się nauczką przed kolejnymi konferencjami Apple. Mam na myśli wielu applowych blogerów, poza Jaromirem.

    Modne stało się narzekanie, jęczenie lub drwiny z tego co robi Apple. Tego już nie da się słuchać. A na dodatek okazuje się po pewnym czasie, że były nieuzasadnione. Pomyślcie w jakim to świetle stawia wasze umysłowe możliwości.
    Apple ma się coraz lepiej, więc z czego się to bierze? Z tego że Apple nie sponsoruje, a jego konkurenci tak?
    Przecież to jest podcinanie applowej gałęzi na której siedzicie, bo będzie w Polsce coraz mnie chętnych na Apple.

    • Mikolaj

      To, że „Apple ma się coraz lepiej…” to wcale nie oznacza, że jest odkrywcze, wytycza nowe kierunki, zmienia otaczającą nas rzeczywistość (patrz iPhone, iPad, iPod etc.)… W tym sensie animoji nie jest warte więcej niż kilku zdań na prezentacji. Gotówka na rachunkach firmy jest w tym sensie bez znaczenia.

      • Marian

        Najważniejsze, że tak jak to robi trafia w potrzeby ludzi, i o tym swiadczą te dane. Moźe coś być odkrywcze twoim zdaniem, a klientom nieprzydatne.
        Wielu rzeczy Apple nie odkryło, wystarczy za to że zrobiło to lepiej.

        • Mikolaj

          Fakt i Pudelek też trafiają w potrzeby ludzi idąc tą metodologią. Czego to dowodzi? Zresztą nie chodzi nawet o sam pomysł, ale raczej o ilość uwagi którą mu się poświęca… Tyle postów, dyskusji, analiz (!!!) o gadających głowach zwierzaków. Wolne żarty…

          • Marian

            Za pudelka chyba się nie płaci, a za sprzęt Apple tak, więc dlaczego chcesz Apple narzucać swoją wizję tego z czego ludzie chcą korzystać? Jak się pomylą to Apple straci pieniądze, a nie ty. A poświęcili tyle czasu animozji, bo to coś naprawdę nowego, i wymagało wiele wysiłku opracowanie czegoś takiego. No i zostalo sympatycznie przyjęte przez wielu, chociaż ty narzekasz.

      • Marian

        Odkryć coś, to zdarzenie porównywalne z cudem, Jest dzieciniadą oczekiwanie od firmy bezustannej odkrywczości. Wystarczy, że to co robią, woli wystarczająca ilość klientów.