^

Pierwsza instalacja macOS na czysto

Jaromir Kopp

15 października 2017

Mogło do Was dotrzeć, że wzdrygam się przed każdą instalacją czystego systemu, „zerowaniem”, „restore” i innymi zachowaniami, jakie mi się kojarzą z użytkowaniem Windows. W zasadzie do początku stabilnych i używalnych wersji Mac OS X system tylko aktualizowałem. Jak to możliwe, gdy zmienia się dyski i komputery? Już wyjaśniam.

Za czasów „klasycznych”

przenoszenie systemu z dysku na dysk było banalne. Po prostu kopiowało się pliki System, Finder i kilka teczek z dodatkami systemowymi na nowy dysk i już! Bez zaklęć w terminalu (bo go nie było), specjalnych narzędzi itp. Po prostu kopiowało się za pomocą Findera.
Po nastaniu systemów „dziesiątych” już nie było tak łatwo. Na dysku pojawiło się całe mnóstwo plików i teczek dobrze ukrytych przed użytkownikiem i zwykłe kopiowanie nie pozwalało przenieść systemu. Nawet skopiowanie wszystkich plików w terminalu zaklęciem „cp” się nie sprawdzało. Należało przenosić pliki z zachowaniem przywilejów dostępu. Przez wiele lat używałem do tego celu CCC (Carbon Copy Cloner). Jeżeli chciałem wymienić dysk w komputerze na nowy, to wkładałem go w obudowę zewnętrzną, podpinałem do komputera i uruchamiałem na nim CCC, a po skopiowaniu zamieniałem miejscami i już! Troszkę inaczej wyglądała sprawa, gdy przenosiłem się na nowy komputer. Zazwyczaj gdy nie musiałem podnosić systemu do nowszej wersji z powodu zgodności ze sprzętem, to wprowadzałem komputer w „Target mode”, podpinałem kablem FireWire i znów odpalałem CCC. Proste.
Po takich zabiegach trzeba było czasem włączyć aktualizację i prawie zawsze odnowić konfigurację MySQL oraz ustawienia serwera WWW i PHP (tego wbudowanego w system), ale poza tym nie było prawie nigdy innych problemów. W 2006 roku, gdy nastał czas przesiadki na Intela, pierwszy raz nie mogłem skorzystać z trywialnego kopiowania (zgodność systemów), ale „Asystent migracji” spisał się dobrze i przeniósł wszystkie pliki, ustawienia, programy i resztę bałaganu. Kolejna większa przesiadka miała miejsce w 2013, gdy z MacBook 2007 przesiadałem się na Air, co wymuszało przeskok z Mac OS X 10.7 na 10.8. Sprawę załatwiła znów „migracja”. I tak z pomocą lub bez pomocy Time Machine (z niego zazwyczaj „migrowałem”) przenosiłem się na coraz to nowsze systemy gładko, bezstresowo i bez marnowania czasu na „ścielenie sobie gniazdka” na nowo.
instalacja macOS na czysto

Pokusa

Niestety skusiły mnie (jak co roku) pierwsze „bety” systemów. Z iOS 10 poradziłem sobie z pewnymi problemami (przez nieuwagę), ale z powodzeniem. Najgorsze było wklepywanie haseł po przywróceniu danych z archiwum iCloud. Z macOS początkowo też wszystko wyglądało dobrze. Funkcja, która w praktyce najbardziej mnie ucieszyła i o której już pisałem: Dokumenty w iCloud Drive, działała jak na pierwszą betę nadzwyczaj dobrze. Najważniejsze programy „firm trzecich” pracują stabilnie, ale Wiadomości nie wysyłały iMessage, ani nie łączyły się z iPhone’em w celu wymiany SMS. Do tego beta Xcode 8 przerywała instalację skompilowanej aplikacji na iPhone, z komunikatem „Kryptograficzny problem z podpisem aplikacji”. Po kilku nieudanych zabiegach postanowiłem przeinstalować system „na czysto” i zaimportować (zmigrować) wszystkie dane z Time Machine (jak już to mi się zdarzało). Niestety, po tym czasochłonnym zabiegu nadal nie było poprawy.

Raz na ponad 10 lat można przeinstalować system

Pomyślałem i zacząłem kalkulację. Najbardziej nie lubiłem konfiguracji serwera WWW, PHP i migracji MySQL, ale te funkcje w zasadzie nie są mi już bardzo przydatne, a w razie potrzeby mam system 10.11 na innym dysku zewnętrznym. Kopia systemu, dwie kopie Time Machine wydawały się dobrym zabezpieczeniem. Do tego pełna kopia moich dokumentów w iCloud (nowa funkcja macOS Sierra). Wziąłem głębszy oddech, uruchomiłem komputer z partycji ratunkowej i sformatowałem dysk. Czekały mnie dwie instalacje systemów. Najpierw „El Capitan” i dopiero na niego „Sierra”.
instalacja macOS na czysto

Znów dokumenty w iCloud mnie mile zaskoczyły

Po pierwszej konfiguracji czystego systemu związanej z ustawieniami iCloud komputer uruchomił się z dziwnie znajomym bałaganem na biurku! Tak samo w teczce „Dokumenty” już pojawiły się moje pliki! iMessages zaczęło działać, komputer łączył się z iPhone’em, a ja mozolnie zacząłem mościć sobie gniazdko od nowa.

Miałem rację, instalowanie systemu na czysto to „czyste” zło!

Gdyby nie bardzo duża pomoc ze strony iCloud, które przywróciło większość moich haseł (resztę zaimportowałem z archiwum), kont internetowych i wszystkie dokumenty, to teraz zamiast pisać ten artykuł, zostałbym drwalem lub pustelnikiem, a tak tylko klnę co jakiś czas, ale coraz mniej.

Oto co sprawiało najwięcej problemów

O ile „Pęk kluczy” bardzo dobrze zapamiętuje hasła www i większości aplikacji systemowych, to inne programy wymagały podania haseł na nowo. Na szczęście wymieniony „Pęk…” je podpowiadał. Konta internetowe (poczta, „socjale”, komunikatory) iCloud pamiętał, ale wiele z nich wymagało powtórnej (podwójnej) autoryzacji.
Musiałem skopiować lub zainstalować od nowa używane aplikacje. Pożytek z tego był taki, że pozbyłem się części z nich, których przeznaczenia nawet nie pamiętałem. Niestety, znów trzeba było wygrzebywać kody licencyjne (nie wszystkie programy mam z MAS). Tu przy okazji licencje dodawałem sobie do zaszyfrowanej notatki, bo do tej pory trzymałem je w teczce „Ważne” w Mailu.

Przy okazji poczty

Dopiero kilka dni temu przeniosłem ostatnie konta z POP3 na IMAP, robiąc teczki archiwalne. Przypomnę, że mam w Mail korespondencję od 2003 roku. Na szczęście Mail z macOS 10.12 bez problemu zaimportował wybrane teczki poczty z archiwum Time Machine. Co chwila system zaskakiwał mnie dziwnym, nietypowym wyglądem okien, komunikatów czy kontrolek. Np. choć na „Biurku” pojawiły się dzięki iCloud Drive moje dokumenty tam umieszczone, to brakowało dysków! Jak można nie mieć ikonek dysków na „Biurku”? Okazało się, że w nowych systemach trzeba to włączyć! I tak co chwilę musiałem grzebać w różnych ustawieniach systemowych i Findera. To samo z aplikacjami. Mogłem przenieść przynajmniej część ustawień z teczki preferencji ręcznie, ale jak już rzuciłem się na tak głęboką wodę, to usiłowałem dotrzeć do brzegu samodzielnie. I jeszcze instalacja dodatków do preferencji systemowych jak Printopia.
Na koniec została zabawa z drukarkami. Straciłem ponad godzinę, bo system (beta) nie potrafił pobrać sterowników do moich drukarek HP. Znów uratowało mnie archiwum z poprzedniego systemu. Teczkę ze sterownikami drukarek HP ręcznie wygrzebałem z systemowej „Biblioteki” i przeniosłem do nowego systemu. Zadziałało. Teraz jeszcze pozostał do rozwiązania problem z iTunes i iPhone’em (iPhone twierdzi, że jest zsynchronizowany z inną biblioteką), ale to może poczekać.
A! Na koniec ciekawostka. W macOS 10.12 Sierra „Gatekeeper” w ustawieniach „Ochrona i prywatność” nie ma opcji „dopuszczaj z dowolnego źródła”. Opcja ta po aktualizacji z 10.11 u mnie była włączona i pojawiała się na liście. Teraz zniknęła, ale i na to jest sposób.

Wnioski

Niełatwo mi porównać, czy po takim posadzeniu na czysto system działa szybciej, raczej nie lub niezauważalnie. Przybyło sporo wolnego miejsca, ale to też zasługa „Dokumentów w iCloud” i inteligentnego zarządzania dyskiem w macOS 10.12 oraz pozbycia się kilku programów. Jak na pierwszą betę, wszystko działa nadzwyczaj stabilnie, znacznie lepiej niż w poprzednich betach. Jednak współczuję wszystkim, którzy zabieg instalacji na czysto robią często (i bez powodu zazwyczaj). To bardzo złe przyzwyczajenie z Windows. MacOS jest tak pomyślany, że nawet wyjątkowi grzebacze (jak ja) łatwo go nie popsują, o czym świadczy mój system przenoszony i aktualizowany gdzieś od 2003 roku bez instalacji na czysto. O czymś takim użytkownicy „Windowsów” mogą tylko pomarzyć.
Artykuł oryginalnie pojawił się w numerze 7/2016 Mój Mac Magazynu.

Jaromir Kopp

Użytkownik komputerów Apple od 1991 roku. Dziennikarz technologiczny, programista i deweloper HomeKit. Propagator przyjaznej i dostępnej technologii. Lubi programować w Swift i czystym C. Tworzy rozwiązania FileMaker. Prowadzi zajęcia z IT i programowania dla dzieci oraz młodzieży, szkoli też seniorów. Współautor serii książek o macOS wydanych przez ProstePoradniki.pl. Projektuje, programuje oraz samodzielnie wykonuje prototypy urządzeń Smart Home. Jeździ rowerem.
Komentarze (4)
L

4 komentarze

  1. escapers

    ostatnio dużo fajnych/ciekawych artykułów (praktycznych) piszesz, graty 🙂
    a co do instalacji to nie myślałeś instalować na czysto, ale z pendrive od razu sierre, pomijając update?
    U mnie po kilku latach, taka instalacja dała odczuć wrażenie w lepszym (szybszym) działaniu (może przez te bety trochę system gorzej śmigał)..

  2. Pelski

    Ja niestety musiałem zainstalować High Sierrę na czysto, bo za bardzo się pojawiłem i nie poszło tak fajnie jak mogłoby się wydawać. Cieszę się jednak z tego, bo właśnie tak jak napisałeś – więcej wolnego miejsca.
    Artykuł świetny, polecam!

  3. sportpoz

    Podobnie jak Ty, ja również w tym roku postanowiłem pobawić się nowymi betami. Kiedy testy zakończyły się, stwierdziłem że nie pozostało mi nic innego jak zainstalować system na czysto (pierwszy raz od 4 lat). W tym celu sformatowałem nawet dysk, żeby nie zostały na nim stare śmieci. Macbook sam pobrał obraz systemu i instalacja poszła gładko. Mile zaskoczyło mnie przywrócenie wyglądu biurka i dokumentów. Muzyki nie mam w macbooku, bo słucham jej z Apple Music, więc też poszło gładko. Wszystkie filmy mam na dysku zewnętrznym. Najbardziej brakowało mi folderu „download” i… imessage. Zdziwiłem się dopiero kiedy zalogowałem się do iMessage, że zniknęła cała historia wszystkich moich wiadomości. Niestety próby podmiany plików nie powiodły się. We wcześniejszych wersjach nie było z tym problemu. Czekam więc z niecierpliwością kiedy Apple w końcu zaimplementuje iMessage w iCloud. Trochę to wstyd że to jeszcze nie działa. No i masz rację – zniknęły dyski z biurka… Kto to domyślnie wyłączył?

  4. Rafał Komorowski

    Do przechowywania numerów licencyjnych do softu sprawdza mi się 1Password (oczywiście tylko przy okazji innych jego zastosowań). Jest nawet o tyle wygodnie, że część sklepów obsługuje taki magiczny pliczek z danymi, który bezpośrednio importujesz do 1P, bez wklepywania i czy kopiuj/wklej danych. Przy korzystaniu z MacUpdate Promo to wygodne, bo np. 10 kodów przychodzi w jednym pliku i gotowe.