Dziś produkty z nadgryzionym jabłkiem są zdecydowanie bardziej popularne i rozpoznawalne niż dekadę czy dwie temu. Wraz ze wzrostem zainteresowania ze strony klientów / użytkowników zwiększyło się również zaangażowanie producentów wszelakiej maści akcesoriów i peryferiów, a także — co nawet bardziej istotne — programistów. Bo jak wiadomo, nawet najlepszy sprzęt komputerowy bez „killer aplikacji”, długo na rynku nie zabawi.
To, czy dany program znajdzie swojego nabywcę i czy nabywca znajdzie odpowiednie narzędzie do rozwiązania swoich problemów lub zaspokojenia potrzeb, zależy od wielu czynników. Podstawowe z nich to: cena i dostępność. Okazuje się, że ten drugi czynnik bywa sporym wyzwaniem.
Jeśli chodzi o platformę iOS (jak również watchOS i tvOS) sprawa jest prosta. Z racji przywiązywania przez Apple wagi przede wszystkim do bezpieczeństwa iUrządzeń oraz prywatności danych użytkowników, jedynym „błogosławionym” centrum dystrybucji oprogramowania jest App Store. Oczywiście, osoby czujące się zbyt — przez firmę pod sterami Tima Cooka — ograniczane, mogą poddać swoje iPhone’y i iPady procesowi zwanemu jailbreak, by móc instalować aplikacje z innych repozytoriów. Osobiście tego ostatniego rozwiązania nie polecam i wcale nie zamierzam dotykać tu wrażliwej kwestii moralno-etycznej, po prostu slogan „There is an App for that” sprawdza się w 99,9%.
W przypadku komputerów możliwości jest zdecydowanie więcej. Pamiętam jednak bardzo dobrze czasy, gdy Internet raczkował, a koszt i niewielka szybkość transmisji w dostępie wdzwanianym (dial-up) do sieci skutecznie hamowały popularyzację cyfrowej dystrybucji. Aplikacje — zwłaszcza poważne, komercyjne „kobyły” typu Adobe Photoshop czy Quark X’Press — były rozpowszechniane w zasadzie wyłącznie na nośnikach magnetycznych lub optycznych. Bez dobrych znajomości i przedsiębiorczych pośredników ciężko było zdobyć program, jeśli producent nie miał przedstawicielstwa w naszym kraju lub umowy z resellerem.
Później sytuacja uległa poprawie, na czym skorzystali nie tylko użytkownicy ale również mniejsi programiści (w tym autorzy Shareware i Freeware), których dziś określamy mianem „indie developer”. Gdy byłem aktywnym amigowcem, taką sieciową kopalnią oprogramowania był Aminet, natomiast po przesiadce na Maca źródłem informacji o nowych i uaktualnionych aplikacjach i grach stał się VersionTracker.com, niestety już nieaktywny oraz serwis Mac OS X Apps.
Na początku 2011 roku Apple uruchomiło Mac App Store, która podobnie jak App Store dla iOS, stanowi wygodną platformę dystrybucji oprogramowania dla systemu OS X / macOS o ogólnoświatowym zasięgu. Oczywiście nie ma nic za darmo, więc za pośrednictwo, hosting, reklamę, itp. firma pobiera 30% „haraczu”. Nie jest to rozwiązanie pozbawione wad (np. zgłoszone aplikacje muszą spełniać określone wymagania, proces weryfikacji trwa często długo, a kryteria akceptacji bywają mało przejrzyste), zatem wielu deweloperów decyduje się udostępniać swoje produkty poza MAS. Jak do nich dotrzeć?
Natura nie znosi próżni, więc w miejsce VersionTrackera pojawił się serwis MacUpdate. Ponadto godne uwagi są również takie miejsca, jak: MajorGeeks, SoftPedia, Best Mac Software, thriftmac, czy Open Source Mac.
Jeśli chodzi o oprogramowanie systemowe lub aplikacje dostarczane z Macami, podstawowym miejscem wyszukiwania uaktualnień lub starszych wersji jest witryna Wsparcia Apple.
Zapewne wielu Czytelników MMM posiada również starsze modele „jabłuszek”, pracujące pod wcześniejszymi wersjami systemu OS X (np. na procesory PowerPC), czy nawet systemem klasycznym Mac OS. Choć coraz trudniej znaleźć wiekowe, już nie rozwijane aplikacje, to dzięki takim miejscom jak: Old Apps, Pure Mac czy Macintosh Garden, nadal pobierzemy wiele ciekawych narzędzi. W tej kategorii na zdecydowane wyróżnienie zasługuje witryna Macintosh Repository.
Interesującym rozwiązaniem, pozwalającym na zakup wielu programów w atrakcyjnej cenie są zestawy aplikacji. Jedną z pierwszych paczek, zakupionych przeze mnie wiele lat temu był MacHeist Bundle. Aktualnie chyba najciekawsze składanki oferuje MacUpdate. Monitorowanie pojawiających się zestawów ułatwiają takie witryny, jak: Mac App Deals, czy Macbundler. Warto jednak pamiętać, że często oprogramowanie zawarte w takiej paczce wyłączone jest z możliwości późniejszego upgrade’u (nawet odpłatnego).
Problem ze znalezieniem odpowiedniego oprogramowania dotyczy doświadczonych użytkowników, a tym bardziej tych nowych, zwłaszcza tzw. „switcherów”. Najtrudniej zrezygnować z przyzwyczajeń, więc zwykle wzbraniamy się przed zmianą dobrze znanych narzędzi. Sporo programów występuje w wersjach na obie, najpopularniejsze desktopowe platformy: Windows oraz OS X / macOS. Wystarczy wejść na stronę producenta, np. Adobe Systems, Microsoft lub Autodesk Inc. i znajdziemy tam dedykowany software. Trudno jednak oczekiwać od indywidualnych programistów, że będą wspierać każdy system. Przygotowanie wersji na różne systemy wiąże się z koniecznością obsługi użytkowników tych systemów, uaktualnieniami itd. Dlatego w przypadku gdy dany program istnieje tylko na jednej platformie, zmuszeni jesteśmy poszukać alternatywy oferującej zbliżoną funkcjonalność i wygodę obsługi. Tu z pomocą przychodzi np. witryna alternative.to.
Nowym pomysłem na dystrybucję oprogramowania, wdrażanym przez MacPaw jest Setap — subskrypcja zestawu programów, którą można by porównać do usługi Spotify dla aplikacji. Czy rozwiązanie się przyjmie, okaże się z czasem.
Gry to specyficzna kategoria software’u. Choć komputery Apple nigdy nie były postrzegane jako maszynki do gier, to chyba dziś łatwiej znaleźć interesujący tytuł niż w przeszłości. Najważniejsze serwisy dystrybucji gier, takie jak: Origin należący do Electronic Arts, Steam stworzony przez Valve Corporation, czy GOG (Good Old Games) stanowiący część działalności grupy CD Projekt, zawierają wiele rozrywkowych produktów dla komputerów Apple. Co więcej, dzięki takim serwisom jak Humble Bundle, znaczną część oferty Origin / Steam zakupimy w promocyjnych cenach. Ponadto warto też zajrzeć do sklepu MacGameStore.
Wracając do MAS (oraz iOS), polecam serwis AppShopper, w którym znajdziemy bieżące informacje o nowych wydaniach, uaktualnieniach i promocjach programów dystrybuowanych w Mac App Store / App Store. Jeśli dodamy interesujące nas oprogramowanie do listy życzeń, serwis powiadomi nas wiadomością e-mail o tym, że cena produktu została obniżona.
Należy pamiętać również o tym, że funkcja Gatekeeper monitorująca bezpieczeństwo i weryfikująca integralność kodu na podstawie cyfrowego podpisu, może blokować otwieranie aplikacji pochodzących z niezidentyfikowanych źródeł. W systemie macOS Sierra ukryto opcję dopuszczania programów pobranych z: „dowolnego źródła”. Aby włączyć tę możliwość ponownie, należy w terminalu wpisać wyrażenie:
sudo spctl –master-disable
a następnie potwierdzić klawiszem Enter i wprowadzić hasło. Powrót do ustawienia domyślnego uzyskamy zmieniając „master-disable” na „master-enable”.
Podsumowując, nie jest źle. Jest dobrze, jeśli nie wręcz bardzo dobrze. Argument, który wielokrotnie słyszałem z ust użytkowników pecetów: „na PC jest więcej oprogramowania niż na Maki”, można śmiało odłożyć na półkę z kategorią: mity i bajki. Zawsze przedkładałem jakość nad ilość i moim skromnym zdaniem dużo łatwiej znaleźć dopracowane oprogramowanie dla Maca niż pod Windows. Zwracam tu szczególną uwagę na wyrażenie „dużo łatwiej” — w sensie szybciej oraz z mniejszym ryzykiem pobrana i instalacji adware. Dystrybucja cyfrowych dóbr online nie tylko przyspieszyła proces zakupu, ale też uwolniła nas od magazynowania pudełek i nośników. Dzięki czemu nie wypalamy już archiwów z pobranym software na płytach CD/DVD — szybciej jest pobrać aktualną wersję programu z sieci niż wyszukać na krążku schowanym w czeluściach szuflady biurka. Nie uwalnia nas to jednak od myślenia, dlatego zawsze warto sprawdzić wiarygodność źródła i w miarę możliwości pobierać programy bezpośrednio ze stron producentów.
Artykuł oryginalnie pojawił się w numerze 3/2017 Mój Mac Magazynu.
0 komentarzy