Tło dla pracy jest wyjątkowo ważnym elementem, który ma bezpośrednie przełożenie na jej efekt. Część osób preferuje kompletną ciszę, inni lubią szum i gwar kawiarnianych wnętrz, są też i tacy, którzy maksymalną produktywność osiągają przy dźwiękach natury. Ja należę do innej grupy, celowo pominiętej wcześniej, a jednak wydaje mi się, że najliczniejszej. Tej, dla której nieodłącznym elementem pracy jest dobiegająca z głośników muzyka.
W tym miejscu zastanawia mnie szczególnie jedna kwestia:
czy wybieracie repertuar, który Wam towarzyszy, czy oddajecie się przypadkowości radia lub playlist serwowanych z automatu przez usługi streamingowe. Ja od pewnego czasu przykładam coraz większą wagę do tego, jaka muzyka wspomaga moją pracę. Wcześniej były to oczywiście albumy, które posiadam w mojej kolekcji i każda z tych płyt wydawała mi się odpowiednia. Ostatecznie zawartość mojego zbioru nie była dziełem przypadku. Teraz jednak mocno ograniczam repertuar, a nawet śmiało mogę powiedzieć,
że okroiłem go do absolutnego minimum.
Pozwólcie, że wyjaśnię Wam to na przykładzie pisania,
które zajmuje sporą część mojego czasu i stanowi codzienny punkt wśród obowiązków. Jest to czynność, która wymaga pewnego nastroju i stanu umysłu, pozwalającego bez większych przeszkód i blokad przelewać słowa na ekran monitora. Dodatkowo nie jest wskazane, aby dochodziło do rozproszeń. Nie chodzi mi tutaj o to, co dzieje się dookoła, a raczej stan wyciszenia umysłu. Tutaj ważne jest aby muzyka nie niszczyła Waszego skupienia, nie ma ona sprawiać w tym momencie, że chce Wam się śpiewać ulubiony refren czy podskakiwać w jej rytmie. Ma stać się dla Was tłem, katalizatorem bodźców i impulsem do uzewnętrznienia kreatywności.
Z tego względu jedyne, co towarzyszy mi w pisaniu,
a także w trakcie innych zadań, które wymagają mojego pełnego skupienia, to muzyka zbliżona do ambientu. Playlista jest bardzo skrupulatnie uzupełniana. Stałym jej punktem jest ścieżka dźwiękowa z gry Monument Valley. Jest to synonim muzyki tła, minimalistycznego brzmienia, które nie atakuje, a wypływa z głośników, tworząc dookoła strefę ciszy i relaksu. Dokładając do tego pracę w słuchawkach, która całkowicie izoluje mnie od świata zewnętrznego, stanowi to zestaw doskonały.
Zauważyłem u siebie „przechodzenie w tryb pisania”
Moja świadomość na tyle przyzwyczaiła się do tych wybranych utworów, że kiedy zaczynają dobiegać one do moich uszu, automatycznie wzmaga się we mnie ta redaktorska natura i skupiam swoje myśli wokół tego, co planuję w danej chwili napisać. Nie od dziś wiadomo, jak olbrzymi wpływ na produktywność ma odpowiedni nawyk. Właśnie dzięki dobrze dobranej muzyce, która naturalnie aktywuje mnie do tej specyficznej pracy, nawyk ten nabiera siły, a samo wykonanie czynności staje się naturalne.
Ważne jest, aby wybrana przez Was muzyka
była Wam doskonale znana, nie uzupełniajcie takiej listy ze zbyt dużą częstotliwością. Nie może być nużąca i musi stanowić dobre tło. Właśnie dlatego doskonale nadają się tutaj utwory z gatunku ambient. O ile możecie jej nie trawić w normalnych warunkach, o tyle siadając do pracy warto spróbować jej posłuchać. Pozwólcie, by była dla Was tylko i wyłącznie tłem. Jeżeli nie wiecie, od czego zacząć, to polecam wspomniany wcześniej O.S.T. z gry Monument Valley lub album Void Dance projektu 36.
Niełatwo mi wyobrazić sobie produktywnie spędzony dzień
z pominięciem odpowiedniego tła w postaci muzyki. Prawdopodobnie lata pracy w towarzystwie ulubionych utworów wytworzyły we mnie ten nawyk. Wiem jednak, że staranne dobranie repertuaru potrafi jeszcze bardziej wspomóc realizację codziennych zadań. Spróbujcie, zdecydowanie warto.
Artykuł oryginalnie pojawił się w numerze 3/2016 Mój Mac Magazynu.
Można prosić o link do Pańskiej playlisty?
Ja mam można powiedzieć odwrotnie. największą produktywność mam jak nic mi nie brzęczy w sensie muzyki. Nawet jadąc samochodem wyłączam radio. Czasem świat ciszy jest lepszy ni słuchanie popeliny puszczanej w radiu.