Jak ten czas leci! Właśnie wczoraj minęło 20 lat od prezentacji Mac OS X. Oczywiście chodzi o pierwszą oficjalnie stabilną wersję, bo wcześniej Apple wypuścił publiczną betę. Ten system był następcą klasycznego Mac OS, który niestety stał się już mocno przestarzały.
Zamiast Coplanda
Jak wspomniałem Mac OS klasyczny pod koniec XX w., był już mocno przestarzały. Nie miał ochrony pamięci, ani nowoczesnej wielozadaniowości z wywłaszczeniem. Apple jakiś czas pracował nad jego następcą pod kodową nazwą Copland, jednak napisanie nowoczesnego systemu od podstaw nie szło zbyt dobrze korporacji na krawędzi bankructwa, którą wtedy było Apple.
Mac OS X powstał na bazie NeXT Step. Systemu opracowanego w firmie będącego wtedy „na banicji” Jobsa. NeXT wraz z systemem i Jobsem został wykupiony za 400 milionów dolarów. Pierwsze zapowiedzi Mac OS X wywoływały entuzjazm. System był zbudowany na nowoczesnych podstawach i do tego miał nowatorski interfejs, w którym zadebiutował m.in. znany i lubiany Dock. Potem było trochę gorzej. Mac OS X jest do tego stopnia związany z NeXT Step, że jeszcze niedawno większość z wywołań systemowych API zaczynała się od liter NS.
Mój debiut w CHIP
Beta systemu została udostępniona we wrześniu 2000 roku. Należało ją sobie kupić za 30$. Oczywiście zainstalowałem ją na moim PowerBooku G3. Znajomy, który był grafikiem w redakcji Vogla, widząc, że się dobrze bawię betą, zaproponował mi napisanie artykułu we wtedy bardzo popularnym i poczytnym miesięczniku CHIP. Ukazał się on na początku marca 2001 roku, czyli tuż przed udostępnieniem oficjalnej wersji Mac OS X 10.0.
Warto zaznaczyć, że przed betą Mac OS X, Apple jako „forpocztę” udostępnił Mac OS X Server. Było to Mac OS X, ale jeszcze z interfejsem odziedziczonym po systemie klasycznym i z dużymi brakami w kompatybilności.
Finalna wersja Mac OS X 10.0 dość mocno się różniła od bety. Jedną z większych zmian był powrót logo Apple ze środka na miejsce po lewej stronie wraz z menu Apple, które w becie zniknęło. Do tego menu użytkownicy komputerów Apple byli bardzo przywiązani. I tak nam zostało do dziś.
Pierwsze wersje Mac OS X były okropnie zasobożerne i chwilami powolne. Użytkowników prześladował brak natywnych aplikacji. Na szczęście można było uruchamiać klasyczny Mac OS 9 i jego programy wewnątrz Mac OS X), powolność interfejsu oraz „plażowa piłka śmierci”, czyli kręcące się tęczowe kółko sygnalizujące, że system „coś robi”.
Pamiętam, że Mac OS X potrafił pożreć nawet 1 GB RAM, którą wtedy miałem w PowerBooku G3 Lombard. Była to na tamte czasy zawrotna ilość pamięci. Dyski twarde rzadko miewały więcej niż 4-6 GB, a PeCetowcy radowali się ze 128 MB RAM [2001]. Aby przyśpieszyć działanie systemu, często tworzyliśmy specjalne partycje na dysku przeznaczone tylko na plik wymiany.
Mac OS X rozwijał się szybko.
Już wersja 10.3 Panther (jesień 2003) była całkiem użyteczna i aplikacji natywnych nie brakowało. Kolejny Mac OS X 10.4 Tiger pojawił się w moje urodziny w 2005 roku. To też był pierwszy system, który rok później został udostępniony na Maki z Intelem.
W 2012 wraz z wersją 10.8 Apple zmienił nazwę systemu na OS X. Ta wytrzymała 4 lata i już w 2016 roku Apple nadał systemowi na komputery spójną z pozostałymi nazwę macOS.
Warto pamiętać, że kiedyś Mac OS trzeba było sobie kupić. Kosztował zazwyczaj koło 129$. O ile pamięć mnie nie myli, to dopiero 10.6 został „przeceniony” na 30$, a potem nawet 9,99$. Teraz jak wiecie, przysługuje użytkownikom za darmo wraz z aktualizacjami.
Dla mnie Mac OS X, czyli obecny system, to tylko 2/3 mojego „życia z Apple”. Jak dobrze pójdzie, to jesienią tego roku będę świętował moje 30 lat z Macami. Właśnie jesienią 1991 roku rozpocząłem pracę w Printy Poland, gdzie Maki były jedynymi komputerami „do wyrobu pieczątek i wizytówek”. I tak to się zaczęło.
A jak Wasze wspomnienia z macOS? Którą najstarszą wersję pamiętacie?
„Już wersja 10.3 Panther (jesień 2003) była całkiem użyteczna”…. już? Po dwóch latach system operacyjny był „już” użyteczny. No to rzeczywiście wspaniale.
Nie patrzmy na to z dzisiejszego punktu widzenia. To były inne czasy, zupełnie inny stan wiedzy, inne rozwiązania, możliwości. To była przesiadka na zupełnie inny system. Coś czego np. Microsoft nigdy nie zrobił i cały czas ciągnie prehistoryczne ogony.
Ja miałem styczność z MacOS Classic od późnego 7.x do ostatniego 9.x. Później miałem przerwę i kupiłem MacBooka (pierwszy aluminiowy) dopiero z Leopardem (10.5), którego bardzo szybko zaktualizowałem do Snow Leoparda (10.6). Tak więc jeszcze zdążyłem kupić (we wrocławskim Cortlandzie) system na płycie. Powinienem mieć jeszcze tę płytę. 🙂
Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że w 2021 roku ten MacBook (z dodatkowym RAMem, SSD) na ElCapitan (najnowsza wersja, która na nim działa) potrafi uruchamiać najbardziej rozbudowane gry z maksymalnymi ustawieniami, raytracingiem w 60 FPS. A to za sprawą GeForce NOW, który na nim działa sprawnie. 🙂
Ja zacząłem zabawę z MacOs od wersji 5. niestety maka nie miałem ale miałem Amigę 4000T z cyberstormem 060/ 50MHz i dopiero niedawno znalazłem gdzieś na YT film z którego wynika ze najszybszymi makami na procach Motoroli były Amigi. Ale numer ! Co to były za fajne czasy ! Ech! Pozdrawiam autora! Dzięki twojej pomocy mój Homebridge działa jak ta lala. A urządzeń jest już ponad 40.
System 5, czy 6? Ja na Amidze 6 i 7 używałem, ale na 1200 z GVP 030/40 i rzeczywiście była szybsza do od wszystkiego co mieliśmy w firmie za wyjątkiem Quadry.
Nie ma sprawy
Kiedyś wracając z którego copy-party jeden człowiek opowiadał mi o swoim znajomym, który postanowił, że rozstaje się ze światem amigowym (nie uwierzył w erę PPC na tej platformie). Decyzja o przesiadce na Macintosha była podjęta i ostateczna. Jednak nie miał funduszy. Dlatego do czasu uzbierania na swojego wymarzonego PowerMacintosha zrobił Maka ze swojej Amigi. A miał z czego robić, bo miał Amigę 4000 z 68060, kartą graficzną, dźwiękową, dyskami SCSI. Skonfigurował sobie AmigaOS tak, że zupełnie go nie widział. W startup-sequence uruchamiał się od razu Shape Shifter (doskonały emulator Maca), a Workbench nie był zupełnie uruchamiany i nie było go nawet w tle. Były to czasy panowania PowerMacintoshy ale Macintoshe z 680×0 jeszcze nie były taką zupełną przeszłością i masa profesjonalnego softu była w wersjach dla 68k (np. Adobe Premiere, Photoshop). Z racji tego, że Apple nigdy nie użyło procesora 060, taki AmiMacintosh masakrował każdego Macintosha z 680×0. Naprawdę trzeba było wiedzieć, że to jest emulator.
Z własnego doświadczenia (też miałem w klasycznej Amidze 1200 68060/50 i kartę graficzną BVision3D) spokojnie mogę to potwierdzić. Faktycznie był to najzupełniej normalny Macintosh 68k. Paradoksalnie były (niewiele ale jednak) aplikacje, które szybciej działały pod MacOS niż AmigaOS. Jednak fakt, że nie trzeba było emulować procesora dawał bardzo dużo. No i Shape Shifter potrafił korzystać z dobrodziejstw kart graficznych. Na AGA to już nie było to, chociaż w np. 256 kolorach Finder działał znacznie szybciej niż Workbench. 🙂 Ale ja zwykle Shape Shiftera uruchamiałem w 1280×960 24 bit.
Nie był to jedyny emulator Maca. Był jeszcze Fusion ale nigdy go nie spróbowałem, bo Shape Shifter działał idealnie. Fusion miał tę przewagę, że później wyszedł w wersji dla Amigi PowerPC. Ale wymagał Amigi 4000 z CyberStornPPC. Dziwne to było ale faktycznie na kartach turbo z PPC do Amigi 1200 po prostu nie działał. Dlatego nigdy tego nie spróbowałem i nie wiem jak się sprawował.
Mnie problemy z dyskietkami mierziły. Ja emulowałem Maca koło 1992 roku. CD się jeszcze nie pojawiały, więc soft musiałem przenosić na dyskietkach 720, bo tylko taki format widziała moja Amiga i Maki w pracy.
W 1992 roku to ja nie tylko nie wiedziałem, że istnieją Macintoshe ale nawet coś takiego jak emulatory. 🙂 Borykałeś się z problemami pionierskich czasów. 🙂
Ja miałem w A1200 gęstą stację dysków (amigowe 1,76MB, pecetowe 1,44MB). Wtedy były już sterowniki do dyskietek makowych więc przenosząc coś z pracy (gdzie były Maki) dyskietki miałem w formacie MacOS, bo był chyba trochę pojemniejszy niż pecetowy. Później to już w ruch poszła sieć, płyty CD-RW. Z gęstej stacji w Amidze prawie nie korzystałem. Kupiłem ją trochę bez sensu, bo wtedy już się prawie nie używało dyskietek. A w Amidze gęsta stacja to był dramat. Dwukrotnie bardziej gęsty zapis podobno był zrobiony tak, że dyskietka kręciła się dwa razy wolniej. A to skutkowało tym, że była dwa razy wolniejsza. I to faktycznie było czuć. Wtedy gdy ja używałem to standardowe dyskietki wydawały się koszmarnie wolne, a o połowę wolniejsze to już zakrawało na absurd. 🙂
Klasycznej Amigi 1200 z 060 PPC, kartą graficzną BVision 3D, towerem, FastATA, Flicker Fixerem, dyskami, CD-RW pozbyłem się żeby kupić… iPhona 4s. 🙂 To były jeszcze czasy przed tą absurdalną falą retro-mody i ceny nie były wysokie. Ale na iPhona wystarczyło i jeszcze odrobinę zostało. A ja i tak z niej już od lat nie korzystałem, bo swoje amigowanie w 2003 przeniosłem na Pegasosa G3, potem G4, potem PowerBooka G4 z MorphOS (nieoficjalny klon AmigaOS).
Gdy przygotowywałem tę Amigę do sprzedaży to uruchomiłem ją i przyznam sie, że… nie zrobiła na mnie wrażenia. Coś co kiedyś wydawało mi się wręcz absurdalnie szybkie teraz wydało mi się mułem strasznym. Kiedyś karta graficzna BVision3D i 060 powalały mnie na kolana, a teraz wydały się trochę nawet żałosne.
„Już wersja 10.3 Panther (jesień 2003) była całkiem użyteczna i aplikacji natywnych nie brakowało.” – jak pamiętam, dla mnie już 10.2 było czymś, co pozwalało normalnie pracować w branży DTP bez przełączania się na klasyczny Mac OS, tylko co najwyżej używanie starszych aplikacji w środowisku Classic. Ech, te czasy…
Pierwszy system na którym siedziałem to 7.5, a już na swoim komputerze (PM 4400) to 8.0, tak więc przeszedłem przez wszystkie X.
10.0 niestety nie miałem, choć pamiętam doskonale jak napalałem się na niego w różnych publikacjach. Ten system na tamte czasy był przepiękny (zresztą do dziś jest tak, że to inne systemy gonią Apple). Mój pierwszy komputer był pod kontrolą Snow Leoparda… Pamiętam, że zanim go kupiłem miałem takiego świra, że robiłem sobie specjalne Linuxy które wyglądały jak macOS…