Aktualizowanie nie jest jakoś wyjątkowo uciążliwe na macOS, głównie z tego powodu, że rzadko nas zaskakuje. Nawet automatyczne aktualizacje, jeżeli zastaną nas przy pracy, pytają o zgodę. Jednak jeżeli po uruchomieniu procesu okaże się, że musimy nagle co zrobić, to czeka nas 30-40 minut czekania. Wraz z macOS 11 Big Sur ma się to zmienić.
Szybsze aktualizacje, bo w tle i nie po omacku
Tak można krótko podsumować zmiany, które czekają nas w macOS 11 Big Sur, dotyczące systemu aktualizacji. Obecnie tylko pobieranie pliku instalacyjnego może odbywać się w tle. Większość kolejnych działań uniemożliwia niestety używanie komputera, przez wspomniane nawet trzydzieści-czterdzieści minut.
Po zainstalowaniu systemu MacOS Big Sur aktualizacje oprogramowania rozpoczynają się w tle i kończą się szybciej niż poprzednio — dzięki temu łatwiej niż kiedykolwiek jest zachować aktualność i bezpieczeństwo komputera Mac.
To obietnica Apple związana z nowym systemem aktualizacji. Wykonywanie większość operacji w tle, to nie jedyny sposób na przyśpieszenie procesu. Dzięki kryptograficznemu podpisywaniu wszystkich plików systemowych, o którym wspominaliśmy już wcześniej, podczas aktualizacji, znany będzie dokładny układ elementów systemu na dysku. Pozwoli to na znacznie szybsze przeprowadzenie instalacji. Również system migawek wprowadzony wraz z formatem dysku APFS, pozwoli na jednoczesną pracę i instalacje systemu przez znacznie dłuższą część procesu.
Mam nadzieję, że o tym, jak to wygląda w praktyce, przekonam się już w poniedziałek, a może wtorek w przyszłym tygodniu. Liczę na to, że druga beta macOS 11 pojawi się zaraz na początku przyszłego tygodnia.
Czy wiadomo już kiedy będzie dostępna ta aktualizacja dla wszyskich użytkowników Maków i iOhonów?
Oficjalne jesienią, pewnie przełom września i października. Jednak już dziś udostępniono publiczne bety (nie wiem czy macOS też, ale reszta poza zegarkiem oczywiście, tak)