Od kilku lat spekuluje się na temat zastąpienia portu Lightning przez coraz bardziej popularny USB-C. Pierwszy raz pisałem o przymiarkach do porzucenia Lightning na rzecz USB-C cztery lata temu. Moje przewidywania się sprawdziły, ale tylko w bardzo malej części. USB-C na razie wyłącznie w iPadach Pro zastąpiło Lightning.
Nie będzie USB-C w iPhone’ach?
Raczący nas ostatnio smakowitymi przeciekami, na których potwierdzenie przyjdzie jeszcze poczekać Jon Prosser, oznajmił, że w przyszłym roku pojawi się przynajmniej jeden bezportowy iPhone.
☝️ yep.
— Jon Prosser (@jon_prosser) May 13, 2020
One portless iPhone coming next year.
Never USB-C. Eventually, they’ll all be portless.
Ta zapowiedź w zasadzie nie jest niczym nowym. Już od jakiegoś czasu mówi się o niepohamowanej chęci pozbywania się „zbędnych” elementów z iPhone’a. Jednak wcześniej motorem takich zapędów, był Jony Ive i jego tendencję do tworzenia coraz bardziej płaskich urządzeń. Obecnie, ponieważ nie jest on już pracownikiem, choć nadal jego pracownia projektowa tworzy dla Apple, iPhone’y nie są na siłę odchudzane. Dlatego pogłoski o iPhone bez portów mogą być podyktowane innymi potrzebami.
Oszczędność miejsca. Ok, bez Ive to nadal jest ważne. Nie ulega wątpliwości, że każdy port, czy złącze zajmuje wewnątrz urządzenia więcej miejsca, niż wtykana w nie wtyczka.
Wodoodporność. Każdy otwór, nawet taki, w którym część wewnętrzną można uszczelnić, to problem przy konstrukcji odpornych na wodę urządzeń. Zawsze to o jedną dziurę mniej.
Prztyczek w nos Unii Europejskiej. Od kilku lat Unia usiłuje znormalizować sposoby zasilania i ładowania telefonów. Jak na razie idzie jej to na szczęście słabo, jednak znów przymierza się do tematu. Nie będzie gniazda zasilania – nie będzie problemu?
Czy brak gniazda utrudni życie?
Na pewno spowoduje, że część z nawyków trzeba będzie zmienić. Nie podepniemy już do iPhone’a studyjnego mikrofonu, czy słuchawek nawet z adapterem. Jednak warto zaznaczyć, że Apple ma już kilka urządzeń pozbawionych gniazdek dostępnych dla użytkownika. Są nimi Apple Watch i Apple TV 4k, która nie ma już złącza USB-C znanego z wersji HD, a służącego w zasadzie wyłącznie do instalacji „na czysto” systemu i prac deweloperskich.
A co Wy sądzicie o braku gniazdka w przyszłości?
Co ciekawe Apple TV 4K ma ukryty w gnieździe sieciowym port Lightning służący do prac serwisowych. Zdecydowanie wolę iPhone bez Lightning, bo mając kilka urządzeń jednak przeszkadza konieczność noszenia kabli z różnymi wtyczkami, choć istnieją kable z kilkoma wtyczkami lub z wtykiem USB-C nakładanym na port 2w1 Lightning i Micro USB. Może to nie przeszkadza mając sprzęty różnej generacji, ale wymieniając je lub zaczynając przygodę z Apple od zera i kupując np. nowy iPhone i Macbooka lub iPada dotknie nas to, że nie wystarczy jedynie kabel USB-C. Naturalnie bezportowy iPhone musi być przeprojektowany i umożliwiać np. pobranie iOS od nowa z internetu (także poprzez sieć komórkową), podobnie jak można pobrać macOS z serwerów Apple i zainstalować go od nowa. Taka opcja przyda się zresztą także w iPhone z kablem i czytałem, że Apple planuje umożliwić w razie potrzeby pobranie systemu iOS w celu jego naprawy. W sytuacji podbramkowej bezportowy iPhone nie pozwoli także na pobranie od nowa systemu w trybie DFU, więc może w takiej sytuacji wymagać interwencji serwisu podobnie, jak Apple Watch. Na pewno instalowanie bet deweloperskich będzie bardziej ryzykowne, podobnie jak na Apple Watchu, do którego nie są dostępne publiczne wersje beta watchOS właśnie z powodu braku samodzielnej możliwości reinstalacji systemu (iPhone pozwala się ratować w ostateczności trybem DFU, ale uczestnicząc w publicznym programie beta praktycznie nigdy nie musiałem go używać).
Warto dodać, że póki co Apple zrezygnował z gniazda tylko w przypadku Apple Watch (w zasadzie Apple Watch ma gniazdo Lightning, ale jest ono ukryte i przez to niedostępne dla akcesoriów i do szybszego ładowania). Gniazdo Lightning nadal posiadają bowiem AirPods z bezprzewodowym etui ładującym czy pilot do Apple TV 4 a więc sprzęty, w których z gniazda stosunkowo najłatwiej zrezygnować na rzecz tylko bezprzewodowego ładowania.
„Przede wszystkim prędkość, głupcze”
Nieważne, czy gadżety od Apple będą miały USB-C, czy tylko WiFi/Bluetooth. Najważniejsze, żeby nie straszyły tak żenującymi prędkościami transmisji jak w przypadku Lighting. Niechże to będzie przynajmniej 1GB/s (gigabajt – dla jasności) i już nie będzie wstydu, bo teraz nawet przy przesyłaniu niewielkich plików można kurwicy dostać.
Ja mam taką opinię, która idzie w poprzek aktualnej polityce Apple. Pamiętam czasy, kiedy posiadacze sprzętu Apple chwalili się, że można do nich wszystko przypiąć, bo są tam dziurki i otworki do wszyskich możliwych kabelków (mam jeszcze takiego starego PowerMaca, który to wszystko ma). Tragedią dla mnie był brak wyjścia na słuchawki w najnowszych iPhonach i to nie ze względu na brak możliwości przypięcia słuchawek, ale niemożliwość podłączenia do sprzętu HIFI , żeby można było słuchać muzyki z IPhona w najlepszej jakości. Wiem, że teraz wszystkie nowe Tunery HIFi mają Bluetooth, ale ja mam stare sprzęty, które mają świetną jakość i nie ma potrzeby ich zmieniać.
Mam teraz iPhona 6S z dziurką i jest mi z tym bardzo wygodnie.
Teraz nowy pomysł by zlikwidować następną dziurkę też jest moim zdaniem bez sensu. Wiąże się to z koniecznością kupowania stacji bazowej do ładowania takiego iPhona i koniecznością wożenia jej wszędzie ze sobą zamiast małego kabelka z wtyczką.
ciekawe jak rozwiążą problem połączenia iPhone z AppleCarPlay skoro w 95% samochodów realizowane to jest za pośrednictwem kabla
Napewno wymyślą jakiś bezprzewodowy adapter za jedyne 699 zł.
Wyjdą z założenia że przecież możesz zmienić auto… 🙂