Apple i Google rozwijają wspólnie technologię pozwalającą na śledzenie kontaktów w celu określenia, czy czasem nie mieliśmy kontaktu z osobą zarażoną. Technologia jest opracowana z pełną dbałością o ochronę prywatności. Dane są przechowywane w urządzeniu użytkownika i kasowane po 14 dniach. Dokładną i przystępną analizę tego systemu można przeczytać w Nebezpieczniku. To naprawdę dobrze przemyślany system.
Rządy chcą więcej danych!
Wiele rządów rozpoczęło prace nad własnymi systemami śledzenia. Większość z nich nie dba o prywatność i jest scentralizowana. Na szczęście wiele z nich zderza się z ograniczeniami iOS, który nie pozwala na stałe używanie przez aplikację Bluetooth. Przedstawiciele rządu Francji nawet skierowali apel do Apple, aby odblokował taką możliwość dla ich aplikacji „szpiegującej”. Na szczęście nie wszyscy idą tą drogą.
Wczoraj Niemcy w zaskakujący sposób zmieniły kierunek, w jakim chciały wykorzystać technologię smartfonów do śledzenia infekcji koronaawirusowych, popierając wraz z rosnącą liczbą innych krajów europejskich, podejście proponowane przez Apple i Google.
Minister kancelarii Helge Braun i minister zdrowia Jens Spahn powiedzieli gazecie Welt am Sonntag, że Berlin przyjmie zdecentralizowane podejście do cyfrowego śledzenia kontaktów, rezygnując w ten sposób z opracowywanego już w Niemczech systemu scentralizowanego.
Braun powiedział w wywiadzie dla telewizji publicznej ARD: „Będziemy wspierać zdecentralizowaną architekturę, która będzie przechowywać kontakty tylko na urządzeniach. To jest dobre dla zaufania”.
Wspólne API opracowane przez Apple i Google, dla swoich systemów ma być udostępnione w ciągu miesiąca. Będzie ono współpracować tylko z systemami „zdecentralizowanymi” takimi jak DP-3T, który został opracowany przez szwajcarski i został poparty przez Szwajcarię, Austrię i Estonię.
Ciekawe jaką drogą „idzie” polska aplikacja?
Grafika tytułowa po chodzi z DP-3T
Źródło: Patently Apple
0 komentarzy