Nikt się chyba nie spodziewał, że internet będzie tak trudny do ucywilizowania. Kiedy w 1971 roku amerykański inżynier Ray Tomlinson wysłał pierwszą wiadomość e-mail, raczej nie sądził, że prawie 50 lat później, dziennie będziemy wysyłać i odbierać ponad 269 miliardów takich informacji. Po stronach internetowych klikamy już od 1991 roku, gdy Tim Berners-Lee stworzoną przez siebie witrynę na komputerze NeXT (firma założona przez Steve’a Jobsa po usunięciu go z Apple) umieścił w sieci. I chociaż wydaje się, że są to już konkretne liczby, które powinny przełożyć się na udomowienie sieci, nadal poruszamy się po dzikim lądzie, gdzie ludzie nie potrafią się podpisać i rozmawiają z nami w niezrozumianym języku.
Cztery miliardy użytkowników sieci dają ogromne możliwości zarobku. Część z tej grupy będzie sumiennie pracować, aby niewielki procent internautów chciał oddać im pieniądze. Zdecydowana większość będzie szukać naiwnych, którzy niefortunnym kliknięciem dadzą się złowić na przygotowaną pułapkę. W taki sposób spreparowane wiadomości e-mail trafiają do nas zdecydowanie częściej niż długo wyczekiwana wiadomość o nowym zamówieniu. Jak podaje serwis Statista we wrześniu 2018 roku ilość spamu to ponad połowa wszystkich wysyłanych wiadomości – 53% korespondencji. Niechlubnie wypadają tu Chiny, z którego to państwa pochodzi ponad 14% wszystkich niechcianych e-maili. Osobiście nie jestem zdziwiony. W stosunkowo łatwy sposób można w internecie zarobić na naiwności i braku wiedzy albo zbyt dużym zaufaniu do ludzi. Spreparowane faktury do opłacenia w postaci spakowanych plików zawierających wirusy i sklepy, w których nie ma produktów, ale „właściciele” tych stron z przyjemnością przygarną informację o naszych kartach kredytowych, to codzienność życia w internecie. Nieuczciwy biznes był i będzie. Tak jak spam.
Internet podobno jest dobrem ludzkim. Czymś, co daje nam wiedzę, rozrywkę i rozwój nowych zakątków wyobraźni. Jest również niezbywalnym prawem człowieka, który daje mu wolność słowa. Brzmi jak fundamenty cywilizacji. Jak składowa kultury, która nas kształtuje. I faktycznie byłbym bliski do skłonienia się ku takim poglądom, wszak w sieci tworzymy nowe dobra, udostępniamy je i dyskutujemy. Moją wątpliwość jednak wzbudza liczba analfabetów, z którymi muszę się borykać. Jeśli podejmuję z kimś dyskusję, to chcę wiedzieć z kim. Oczekuję, że po drugiej stronie jest osoba, która mówi to, co myśli, i nie jest postacią bez imienia, która wstydzi się podpisać pod własnymi słowami, chociażby własnym e-mailem. Jeśli wymieniamy opinie w internecie i ukrywamy swoją tożsamość, nie możemy być traktowani poważnie. W życiu zapewne nie zdarzyło się wam rozmawiać z ludźmi, którzy skrywają się w ciemnej uliczce. Normalną reakcją w takiej sytuacji jest użycie nóg zamiast języka. I tak jak chcemy przenosić do sieci nasze zachowania, tak samo powinniśmy utrzymać styl rozmowy z ludźmi podpisującymi się „niepodam@bonie.pl”. Najgorszą rzeczą, która ma kształtować środowisko, jest brak odpowiedzialności za wypowiadane słowo. Jeśli analfabeci internetowi mają tworzyć sieć, to za chwilę obudzimy się w miejscu, gdzie słowo przestanie mieć wartość, bo nie będzie miało właściciela.
Konkluzja jaką mam po ostatnich rozmyślaniach nad życiem internetu. Komentarze pojawiające się na Mój Mac, a które nie są podpisane prawdziwym e-mailem bez wahania będę usuwał.
Markę Synology kojarzycie zapewne z urządzeniami NAS. Te świetne dyski sieciowe dają możliwość przechowywania bezpiecznie…
Na rynek wchodzą dwa nowe głośniki marki Sonos: Era 100 i Era 300. Model Era…
Akcesoriów, które możemy dodać do naszego inteligentnego domu jest coraz więcej. Do tego zacnego grona…
Wiecie, że jedna z najlepszych baz danych - FileMaker (obecnie zmieniana jest nazwa na Claris),…
Elon Musk wszedł na Twittera i zrobił rewolucje. Ostateczną ocenę jego poczynań w tym serwisie…
Ten produkt miał już nie istnieć. Kiedy pojawiły się informację, że Apple nie przedłuży życia „dużego”…
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.