Jest niedziela, więc porozmawiajmy o pieniądzach. Od jakiegoś czasu wydaje nam się, że urządzenia Apple są coraz droższe z powodu chciwości koncernu, kierowanego obecnie przez „księgowego” Tima Cooka. Marże podawane w cokwartalnych raportach sięgają 40%, a na nowe urządzenia trzeba wydawać więcej niż na poprzedzające je modele.
Czy Tim Cook nas łupi?
Bardzo ciekawe opracowanie przedstawił Apple Insider. Przeanalizował publicznie dostępne dane o rentowności Apple, podawane w raportach dla inwestorów. Pod lupę wziął okres, od kiedy Cook rządzi w Apple oraz okres od powrotu Jobsa do firmy, czyli 1998-2011 oraz 2012 dotąd.
Najnowsze dane za 2018 rok pokazują zysk 38,34%. To dużo, ale do rekordu z 2012 roku trochę brakuje. Wtedy Apple osiągnął zysk na poziomie 43,87%! Najniższy wynik za czasów Tima Cooka to 37,62%. Widać, że te liczby są dość mocno zbliżone, a tendencja wcale nie jest wzrostowa. Można uznać to za z grubsza constans.
Jak było za Jobsa?
Średnia zysku za rządów Steve Jobsa wyniosła „jedyne” 30,94%. Wydaje się to mało, porównując z wynikami Cooka. Jednak gdy Jobs wracał do Apple, firma była w poważnych tarapatach i w zasadzie nie wiązała „końca z końcem”. W 1998 roku zysk rachunkowy wynosił 25%. Jednak gdy Jobs odchodził już 40,48% i można przyjąć, że pozostaje z grubsza na tym lub nawet ciut niższym poziomie. To za czasów Jobsa udało się firmie osiągnąć tak przyzwoite wielkości, a Cook „robi co może”, aby to utrzymać.
I tu kolejna ważna refleksja. Na całość tego wyniku składa się zysk z bardzo wielu dziedzin. 40% nie oznacza, że Apple zarabia na iPhone dokładnie tyle. Co prawda co jakoś czas pojawiają się wyliczenia, ile kosztuje iPhone, czyli części i montaż i są one nawet zbliżone do tych 40%, ale nikt nie uwzględnia kosztu projektowania, wdrożenia, serii próbnych, certyfikacji i co ważne licencji i opłat patentowych. To są znaczne wartości i mają spory udział w cenie pojedynczego iPhone’a. To tego dochodzi serwis i recykling.
Brakujący „zysk” ze sprzętu, Apple musi wyrobić na usługach, od Apple Care począwszy, przez iCloud, Apple Music, App Store i resztę. Oczywiście też pewnikiem pobiera jakieś opłaty za swoje patenty. Tu należy przypomnieć, że koszt utrzymania np. App Store również jest wielki. Rozliczenia, serwery, cenzorzy… to kosztuje. Nie chcę tutaj bronić Apple, bo sam zdecydowanie bym wolał, gdyby nowy iPhone kosztował tyle, co mój pierwszy iPhone 3G 8 GB (116 zł + 18 abonamentów po ~80 zł). Jednak zanim się zacznie krytykować Cooka, dobrze jest wiedzieć, że wcześniej Jobs „odwalił” większą robotę, aby ten poziom zysku osiągnąć.
Na tym tle ciekawie wyglądają zapowiedzi „darmowej” usługi streamingu wideo, którą niebawem Apple ma zaproponować swoim użytkownikom.
Więcej analiz znajdziecie na stronie Apple Insider.
Niestety trochę prawdy jest w teorii, że Cook łupi na każdym kroku. Kiedyś było tak, że nowsze wersje sprzętów zastępowały starsze na tym samym poziomie cenowy. Dzisiaj każda generacja jest dużo droższa… Zobacz iPady – wzrost z 3300 do 3800. Kolejna półka jeśli chodzi o storage – kiedyś dopłacaliśmy około 500 zł za wyższy dysk – dzisiaj 800-1000…
Ostatnio popracowałem na ThinkPadzie i Samsungu. Serio nic nie usprawiedliwia aż takiej różnicy w cenie. Jedynie ilość updalejtow osa w iPhonie. Bo reszta potrafi być lepsza „w tym innym świecie”. Trochę to otwiera oczy.
System… kolego… system. W moim codziennym używaniu, wiele funkcji nie ma swoich odpowiedników. Ale rownież sprzęt. Używam tylko gładzika i bardzo intensywnie gestów na nim. Znajdź mi odpowiednik proszę.
Do tego współpraca z innymi urządzeniam. Wklej mi zdjęcie zrobione w iPhone do dokumentu w Wordzie w ciągu 2 sekund. A tego jest naprawdę dużo. Jednak to są funkcje, które zaczyna się doceniać po dłuższym użytkowaniu. używanie Mac z doskoku nie uczy takich dobrych praktyk, bo człowiek nadal jest skażony złymi nawykami z PC.
Jak ja kupowałem swój pierwszy iPhone 3GS kosztował on mnie 199€ w jednym z niższym abonamencie 50€/Miesiąc , kiedyś na iPhone’a mogło sobie pozwolić dziecko które było wstanie opłacać go za swój KinderGeld, obecnie miałoby problem z zakupem a abonament pochłonie większa cześć owego KinderGeld’u. Jeśli idzie o ceny iPhone’ów średnia cena 7/7 Plus vs średnia cena 8/8 Plus / X to wzrost o ok. 11%, następnie porównanie średniej ceny nowości z lat 2017 vs 2018 to kolejny wzrost tym razem o 13,65%. Jeszcze przed prezentacją XS/XS Max/XR we wrześniu 2018 najtańszym modelem w ofercie Apple był model SE który był wyceniony na 409€, po konferencji na której dowiedzieliśmy się ze SE znika z oferty najtańszym modelem stał się iPhone 7 który został wyceniony na 519€, a wiec najtańsze nabycie zdrożało o 110€, czyli wejście w świat Apple jest droższe o ok 26%. Tim Cook podąża drogą jaką obierał John Sculley dla nich liczą się ZYSKI / ZYSKI i jeszcze raz ZYSKI , za czasów Tim’a księgowego iPhone przestał być telefonem dla poważnego statecznego człowieka a stał się zabawką dla dziecka na którego go nie stać ponieważ posiada zaporową cenę! John Sculley potrzebował 12 lat aby Apple zaprowadzić na dno, Tim ” księgowy ” Cook stoi u steru Apple już 7 lat, już zatrzymany został napływ nowych klientów, już są tacy którzy przy wyborze nowego telefonu wybierają świat Androida zamiast Apple! Wracając do cen cena budrzetowego telefonu vs tablet Pro czyli XR vs iPad Pro11” 849€ vs 879€ czyli budrzetowiec jest tańszy zaledwie 30€ aniżeli iPad Pro! Poczekajmy jeszcze jakieś 3 lata i wtedy zobaczymy gdzie będzie Apple.
Jaromir, widac że życie w klatce trochę ogranicza Ci pole widzenia. Wiem że kiedyś było inaczej, ale czasy się zmieniły. Przyrost cen jest chory. Jakość systemów i hardwaru apple nie wzrasta, a widać stagnację albo wręcz utrudnianie życia uzytkownikowi(kleje, klawiatury…)
youtu.be/bQoDsNE9S9w
Tak, łupi.
1. Na cenach rozbudowy konfiguracji komputerów. (Zamiana 128GB na 1TB w podstawowym Mac mini za 3880zł!)
2. Na cenach części zamiennych oferowanych przez serwisy autoryzowane. Sprawdź cenę zamiany dysku 128GB na 256GB w przedostatnim MacBooku Air, który ma wymienne dyski).
3. Gdy oferuje jednoroczną gwarancję na sprzęt „pro” podczas gdy konkurencja oferuje dwu lub trzyletnią.
4. Łupi środowisko naturalne gdy świadomie wpuszcza na rynek urządzenia których nie można łatwo poddać naprawie lub recycklingowi. Nie usuniesz sam akumulatora z z zepsutej klawiatury, myszki, gładzika, bo urządzenia nie są przeznaczone do samodzielnego demontażu. Autoryzowane serwisy też ich nie otworzą.
5. Gdy wymusza zakup przejściówek, bo bez nich nie da się nagle użyć posiadanych akcesoriów. Spójrz jak wprowadzenie MacBooków Pro 15″ z potami USB-C/TB3 stworzyło rynek zaawansowanych hubów z wieloma różnycmi portami. Bo oczywiście nie dało się zrobić MacBooka Pro z dwoma portami USB-C, jednym USB-A i jednym portem HDMI 2.0.
@Jaromir. Windows 10 też obsługuje gesty wykonywane na gładzikach. Możesz kupić samodzielne gładziki do „pecetów”. Sugerowanie, że użytkownicy systemów Windows są w jakiś sposób skażeni swoimi nawykami jest nieuprzejme, to tak jakby powiedzieć, że mieszkańcy Wielkiej Brytani nie potrafią prowadzić bo kierowca siedzi po niewłaściwej stronie.
Zgadzam się z Jaromirem, korzystam z urządzeń apple od 2004 roku. Czasami mam okresy przerwy kiedy na jakiś czas przesiadam się na urządzenia oparte o windows i androida. Człowiek chce pograć sobie w jakiegoś wiedźmina czy po prostu stwierdza ot może andek już jest lepszy. Nie ma na rynku pecetowym applowskiego odpowiednika gładzika w laptopach. Synaptics robi ich całe mnóstwo ale żaden nie ma tak rewelacyjnej powierzchni. Obsługa gestów to jakaś kpina. Przełączanie się pomiędzy ekranami w 10 wymagające jakiś dziwnych kombinacji. Do tego nie ma jak w macos że uruchamiając program na pełnym ekranie ten od razu z automatu zajmuje ci wirtualny ekran. Ekosystem apple to bajka, wszystko działa z pudełka po podłączeniu po prostu klikasz przełącz na tv, puść dźwięk na wzmacniacz z itunes, odbierz rozmowę na kompie czy odpisz na sms. Ostatnie pół roku przesiedziałem sobie na Thinkpadzie i win10. Rozstałem się z nim bez żalu. System operacyjny doprowadził mnie do takiego wk… że poleciałem do iDream i wyszedłem z nowym maczkiem. Jaromir dobrze napisał dopiero po dłuższym poznaniu człowiek zaczyna doceniać zalety ekosystemu. No i żeby go w pełni docenić należy mieć coś więcej po za iphone w arsenale. Co do głównego tematu. Niestety ale obecna polityka cenowa apple to jakaś kpina. Patrząc na ceny nowych modeli telefonów i to co oferują no to sorki. X miał ekran oled wprowadzał jakieś innowacje. Xr to jego ubogi brat z gorszym ekranem bez touch 3d i generalnie gorsza słuchawka ale cena pozostała na poziomie x-a. Tego trzeba było się pozbyć z oferty bo nikt by xra nie kupił. Podobna bajka jest z wprowadzonym AIR. 7K za mało wydajny komputer z kiepskim ekranem to jakaś kpina. Retina w nowym air ma parametry sprzed 4lat. Moim skromnym zdaniem macbook pro esc albo macbook 12″ na dniach wylecą z oferty bo są lepszym wyborem od nowego air. Gdyby jeszcze nowy air miał cenę adekwatną do tego co oferuje czyli w podstawie za te 5k ssd 256gb wtedy była by inna sytuacja ale tak przestaje to być śmieszne. Powiedziałbym że Apple zawsze było drogie, natomiast teraz zrobiło się mega bezczelne żądając takiej kasy za nowe produkty. Wygląda na to że dalej chcemy utrzymać słupki zysków na tym samym poziomie natomiast ze względu na malejącą sprzedaż nie możemy tego zrobić inaczej jak podnosząc ceny. Gdyby firma zdecydowała się zejść z marży i udostępnić sprzęt w niższych cenach wpłynęło by to zdecydowanie na sprzedaż i słupki zamknęły by się na podobnym poziomie.