Czas szybko mija. MIja właśnie 5 tygodni od zakupu przeze mnie najnowszego smartfona od Apple. I jednocześnie 10 lat od kiedy nabyłem pierwszy telefon tej firmy.
Trochę historii
Swoją przygodą z iPhone zaczałem w październiku 2007r. Po przeszukaniu Allegro, zdecydowałem się wsiąść w nowo zakupioną ośmioletnią czarną corsę i przetestować ją na autostradzie Katowice-Wrocław. 160 km/h okazało się być wszystkim co oferowało „nowe” auto. Swój telefon odebrałem w centrum handlowym w podwrocławskich Bielanach. Bliżej nie było nic dostępnego. Przewożone do Polski przez pasjonatów urządzenia, albo rozchodziły się jak świeże bułeczki, albo posiadały kosmiczną wartość przy „Kup Teraz”. 1800 zł uznałem, za wyważoną cenę, wartą zakupu.
Ktoś z Was powie, że wg dzisiejszych standardów to niewiele. Ale pamiętajcie o tym, że było to dopiero kilka lat po wejściu Polski do Unii, średnia pensja wynosiła ok. 2600 zł, czyli niemalże dwa razy mniej niż obecnie. Na plus zaliczyć należało to, że mieliśmy wtedy jeden z najniższych kursów dolara do złotego, wahającego się w okolicy 2,40 zł za zieloną walutę.
W tamtych czasach, telefony z reguły odbierało się w salonach operatorów. Czasami trzeba było dopłacić 49 czy 99 zł. Mało kto wybierał je na wolnym rynku, gdyż większość z nich posiadała sim-locki. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, niewiele się od siebie różniły.
Nowy iPhone
…był prawdziwym przełomem. Co prawda przed nim, używałem krótko innego smartfona LG Prada, ale wrażenia były bardzo negatywne. Nie umożliwiał on praktycznie żadnej synchronizacji danych z komputerem. Posiadał jednak kilka plusów, jak duży dotykowy ekran, świeży feeling, ale to nie było to. Oczekiwania były większe, rozbudzone przez applowy keynote i licznie wrażenia przedstawiane na coraz bardziej rozpychającym się Youtubie.
W pierwszym iPhone, widać było poczucie obcowania z zupełnie nową technologią. Posiadał duży, piękny, kolorowy ekran i potrafił do tego synchronizować dane z Makiem. Tak, kilka lat przed zakupem pierwszego iPhone’a byłem już posiadaczem Macintosha. Więc trochę inaczej niż większość, wszedłem w swoją przygodę z Apple, nie zaczynając jej od iPoda czy iPhone’a. Zakupując telefon wiedziałem czego można było się po nim spodziewać. Porzucenie świata Windows najpierw na rzecz IBM OS/2 Warp 4, a następnie na MacOSX powodowało, że miałem zaufanie i dostateczne doświadczenie, by wiedzieć, że wykonuję krok w dobrym kierunku.
Pierwszego iPhone’a używałem przez cały następny rok. Oczywiście z jailbreakiem -pierwsze modele nie były międzynarodowe, można ich było używać w zaledwie kilku sieciach w Stanach Zjednoczonych. Żeby telefon zadziałał z polskim operatorem należało go złamać.
Wtedy też zaczynał tworzyć się ekosystem. Wyglądał on nieco inaczej niż dziś. Apple prezentowało filozofię cyfrowego huba, w sercu którego znajdował się komputer. Wszystkie inne rzeczy, takie jak kamera, aparat, drukarka, skaner, były jego satelitami. Telefon miał być jedną z nich. Miał dostarczać zdjęcia, umożliwiać kontakt.
Dziś wygląda to zgoła odmiennie. To telefon jest centralnym, najbardziej osobistym i kluczowym urządzeniem. Inne produkty mają go uzupełniać. Czy to komputer, czy słuchawki, czy zegarki…
11 miesięcy później, w Polsce debiutował iPhone 3G. Umożliwił on m.in. instalowanie nawigacji, co było jego kluczową zaletą. Wspieranie sieci 3G było nieco pobocznym dodatkiem, gdyż infrastruktura w Polsce była dopiero przygotowywana pod ten standard i nie była powszechna.
Później pojawił się iPhone 4 z Retiną, piękny iPhone 5, 5S z magicznym TouchID i większe modele jak 6 i 6S. Na dziesiątkę przesiadłem się właśnie z 6S, pomijając całe linie oznaczone cyframi 7 i 8. Miałem też krótki, tygodniowy kontakt z Plusem, ale wydawał mi się zbyt duży. Cenię sobie możliwość używania telefonu jedną ręką.
Pomimo używania przez 2 lata modelu 6S nie czułem specjalnie potrzeby jego wymiany. Aplikacje uruchamiały się szybko, a kłopotliwa bateria została wymieniona przez serwis Cortland w ramach programu naprawczego.
Jednak przy niektórych modelach Samsunga wyglądał jakby pochodził z muzeum. Stąd szybka decyzja.
Jaki jest?
Jaki jest iPhone X każdy pewnie już sobie wyrobił zdanie. Liczne artykuły, materiały na Youtube dokładnie przedstawiły to urządzenie. Prześwietlono go na wskroś. Stąd nie bardzo widzę sens dublowania tutaj np. jego parametrów technicznych. Znajdziecie je gdziekolwiek indziej, np. tu. Niespecjalnie interesuje mnie też cena, bo na nią wylano już tonę pomyj, mniej lub bardziej sensownych.
Jaki więc jest iPhone X po pięciu tygodniach używania? Wybrałem kilka elementów, które urzekły mnie w nim najbardziej.
Wygląd, wodoodporność, ładowanie bezprzewodowe
iPhone X to telefon piękny i kompletny. Wodoodporny i z ładowaniem indukcyjnym. Działa z każdą bezprzewodową ładowarką, co jest jego wielkim plusem. Również tą z Chin za 20 zł za sztukę. Nie musicie kupować markowych ładowarek za kilkaset zł (choć kto bogatemu zabroni), wystarczy najprostsza. Przy zakupie należy zwrócić tylko uwagę czy telefon z niej się nie zsuwa, posiada bowiem bardzo gładkie szklane plecy.
Jeśli chodzi o czas ładowania, to nie jest on dla mnie istotny. Bateria i tak wystarcza na cały dzień roboczy. Nie ma dla mnie znaczenia czy do 100% naładowania poświęcę 3,5 czy 5 godzin. I tak ładuję go tylko jeden raz nocą.
Bateria
Pod względem osiągów mogę potwierdzić fakt, że bliżej mu do większego plusa niż mniejszego, podstawowego modelu. Można oczywiście porównywać go do telefonów z Androidem i wykazać, że zastosowano w nim mniejsze lub słabsze ogniwa, ale nie jest to dla mnie kluczowe. Aparat powinien wytrzymywać cały dzień roboczy i zostawiać nieco zapasu na drugi dzień. I X to robi.
To, że telefon marki XYZ trzyma o godzinę dłużej, lub pół godziny szybciej się naładuje przestaje być argumentem skoro dyskwalifikuje go brak iOS. Gdyby bateria była kluczowym czynnikiem nadal bym siedział na Ericssonie T68i, na którym można było pracować przez tydzień z dala od prądu. A nie siedzę.
Ekran z wycięciem
W najnowszym iPhone X, zastosowano ekran Super Retina. Po wielu latach panowania Retiny, w końcu zauważono istniejącą od wielu lat technologię Amoled. Czerń jest prawdziwie czarna, kontrast wyśmienity. Wygląda pięknie. Trudno jest zrozumieć wieloletnie ignorowanie tej technologii, ale na szczęście czasy te minęły.
Do charakterystycznego noska człowiek przyzwyczaja się w kilka chwil. Jest i już, można go nawet polubić. Nie przeszkadza. Po paru dniach używania, powiem nawet, że wygląda świetnie i nadaje cechy unikalne telefonowi.
Ekran jest też większy, pomimo wtłoczenia go w bryłę charakterystyczną dla mniejszych modeli. Wyszło jednak na plus. Pracuje się na nim bardzo wygodnie i można obsługiwać go jedną dłonią.
Umarł TouchID, niech żyje FaceID
W najnowszym produkcie Apple zabrakło przycisku, który towarzyszył iPhone’owi od samego początku. By go poprawnie używać należy nieco zmienić nawyki ale przychodzi to szybko. Wszystko jest dobrze pomyślane, bardzo intuicyjne.
Brak przycisku to również brak TouchID. Technologia odblokowywania aparatu palcem (i jego liniami papilarnymi) zadomowiła się u wszystkich na dobre. Posiadają ją już niemal wszyscy. I w tym momencie jest porzucana przez pierwszego, który ją wprowadził. Zamiast skanowania linii papilarnych telefon można odblokować twarzą i działa to dość dobrze. Praktycznie każde podniesienie iPhoneX wybudza ekran i odblokowuje pulpit. Trochę gorzej radzi sobie jednak w samochodzie, gdzie muszę się specjalnie nachylać, a czasem również wpisać kod, by odblokować urządzenie. Ale bardzo je polubiłem. Dodatkowym atutem FaceID, jest zachowanie prywatności powiadomień oraz autowypełnianie haseł na stronach internetowych. Działa to bardzo szybko i precyzyjnie. Równie świetnie radzi sobie w aplikacjach, które identyfikowały nas po odcisku palca np. bankowych. Korzystam z usług mBanku i Pekao i w każdym działa to rewelacyjnie.
Myślę, że zastosowanie FaceID wielki atut telefonu. Zupełnie też nie rozumiem osób, które z uporem godnym maniaka domagają się powrotu starszej technologii np. pod ekranem. Myślę, że każde z urządzeń wyposażonych w FaceID nie będzie miało TouchID. Staje się po prostu zbędne.
Aparat
Jak obiecał producent, łapie więcej światła przez co zdjęcia wykonywane wieczorową porą są bardzo dobre. Świetnie i zjawiskowo prezentuje się też tryb portretowy, wiele osób powala na nogi tryb światła scenicznego. Należy tu również wspomnieć o możliwości nagrywania materiału w rozdzielczości 4K w 60 klatkach, i FullHD w 240 klatkach. Nasze filmy będą jeszcze lepsze.
Od czasów iPhone 5S zrezygnowałem z używania aparatu, nie kupiłem nowej kamery a z tym telefonem dostaję jeszcze więcej. Myślę, że każdy kolejny flagowy smartfon czy to Apple czy konkurencji, to gwoździe do trumny takich potentatów jak Cannon czy Nikon. Przetrwają one jedynie u specjalistów.
Zamiast podsumowania
To oczywiście nie wszystkie cechy najnowszego produktu Apple, kolejne można by wymieniać długo, ale sądzę, że te najbardziej kluczowe. To dzięki nim wiele osób zdecyduje się na wymianę swojego smartfona na Dziesiątkę. Wypuszczenie X to krok w bardzo dobrym kierunku. Z jednej strony świeży wygląd i nowe funkcje, z drugiej to ciągle ten sam, dobrze znany nam sprzęt.
Ciekawi jedynie czym zaskoczeni zostaniemy w przyszłości? Bo nowy iPhone X to produkt niemalże kompletny.
Świetny artykuł. W 100% oddaje moje odczucia do X. Tez kilka lat temu z obawą przesiadłem się na MacOS i kompletnie nie żałuje. Zawsze tylko mam problem przekonać moich znajomych do produktów Apple… nie muszę przecież… Przekonywanie do genialnego dla mnie ekosystemu męczy mnie już…
Pragnę Pana autora poinformować, że iPhone X nie jest wodoodporny tylko wodoszczelny ( to jest różnica ), oraz że nie posiada ładowania bezprzewodowego, tylko lądowanie indukcyjne ( to także jest różnica )