Słysząc po raz setny to pytanie, stwierdziłem, że trzeba sprawę zbadać i wyjaśnić. Udałem się więc do różnych instytucji zajmujących się finansami i prawami konsumenta. Wirtualnie oczywiście.
Są dwie rzeczy pewnie: śmierć i podatki
Tak jak i odejść z tego świata można na wiele sposobów, taki i podatki bywają różne i rożnie są naliczane. Dodatkowo w Europie i USA obowiązują inne zasady podawania cen.
UWAGA! W USA ceny podawane są bez podatku! Nie tylko ceny w internecie, ale również we wszystkich sklepach. Widząc na etykiecie cenę 10$, należy uwzględnić, że zależnie od stanu, a nawet miasta będziemy mieć przy kasie doliczony mniejszy lub większy podatek. Jest to zazwyczaj w okolicach 5-8%. Są miasta, gdzie dodatkowo mogą nam doliczyć podatek miejski np. 2%. Dlatego przy kasie zapłacimy nie 10$, a na przykład 10 dolarów i 80 centów.
W Polsce i w Europie jest obowiązek podawania konsumentowi detalicznych cen brutto, czyli cenę zawierającą podatki.
Pierwszy wniosek: możemy porównywać tylko ceny netto!
Po tym wyjaśnieniu równanie nie wygląd już tak:
1000$ = 5000 zł
lecz:
1000$ = 4065 zł (obie ceny netto, czyli bez podatku)
Uwaga! Przywożąc produkt z USA, ponosimy „ryzyko celne”. Co prawda nie doliczą nam na granicy cła, ale mogą doliczyć podatek VAT 23%. Większość zakupów udaje się „przemycić” lub legalnie uniknąć clenia, ale przy zakupach na większą skalę VAT może nas dopaść.
Nadal kurs dolara wydaje się mocno zawyżony, bo nie powinno wyjść więcej (początek listopada 2017) niż ~3700 zł netto. Dlaczego przepłacamy niemal 400 zł (przy zakupie iPhone X)?
Większa ochrona konsumenta, większe ryzyko
Poza ryzykiem kursowym, które nie jest aż tak wielkie, firmy sprzedające w Europie ponoszą dodatkowe ryzyko. W Europie konsument jest mocniej chroniony. Przypomnę, że poza gwarancją, w Europie konsument ma dodatkową rękojmię (zgodność towaru z umową). Powoduje to możliwość reklamowania produktu nie przez rok, a przez dwa lata. Firmy muszą to uwzględniać.
Nie koniec na tym. Jedynie w Polsce, Apple musi udzielić nowej pełnej 12-miesięcznej gwarancji na wymieniony przez serwis produkt! Opisałem to na prywatnym blogu. Warto o tym pamiętać, bo o przedłużenie gwarancji po wymianie urządzenia przez serwis na nowy egzemplarz, należy się upomnieć.
Podsumowując: Wolałbym płacić mniej, jednak jest wiele aspektów wyceny, na które Apple nie ma wpływu. Przywożąc produkt z USA, tracimy, jako konsumenci dodatkową ochronę, a przy zakupach firmowych w Europie VAT i tak możemy odliczyć. Czy warto kombinować dla ~4% oszczędności (w przypadku firm) lub ryzykować krótszą ochronę konsumencką za 20-28% oceńcie sami. Na pocieszenie mamy w Polsce tańszą subskrypcję Apple Music!
Jak ty z 1000$ zrobiłeś przeszło 4tyś zł? Jak dolar z dziś z nbp.pl 3,65zł?
A przeczytaj jeszcze raz: „Nadal kurs dolara wydaje się mocno zawyżony, bo nie powinno wyjść więcej (początek listopada 2017) niż ~3700 zł netto. Dlaczego przepłacamy niemal 400 zł (przy zakupie iPhone X)?”
Gdzie masz 4000? Ja widzę 3700.
To zdanie nie jest specjalnie trudne do zrozumienia.
Faktycznie, czytałem na telefonie w trasie stąd pomyłka i komentarz. Swoją drogą, rozumiem przepłacanie, ale faktycznie trochę przeginają. Telefony jak telefony, ale MacBooki to już masakra jest
Niby tak, ale dziwnie to jest rozwiązane…
Wszystko jest jasne… nic na podatki nie poradzisz
No dlatego mam firmę i zbijam je maksymalnie 🙂
Porównanie netto daje różnicę 400 zł, ale dla człowieka nie posiadającego działalności to już całkiem inna bajka, 1000$ + 7% (powiedzmy że taki tax wpadnie w usa) to jest 1070 $ * 3.7 = 3959 zł. A to jest daleko do 5000.
Wykazałem, że Apple jest winne maks ~400 zł w tej różnicy, reszta to sprawa rządów, czyli podatki.
A i to 400 zł jest sprowokowane innymi przepisami w EU.
Nie marudzę, przeprowadzam konstruktywną krytykę. I nabijam Ci ruch na stronie 🙂
Ale że niby w Polsce mamy lepszą ochronę gwarancyjną niż np. w USA? Przecież u nas serwisy częściej odmawiają naprawy, zasłaniają się podejrzeniem zalania itd. niż np. na zachodzie Europy. I nie mam na myśli tylko Apple, ale generalnie poziomu obsługi klienta w Polsce. Ja iPhony zresztą zawsze biorę od Orange i tam zawsze mówią, że Apple nie udziela żadnej gwarancji na swój sprzęt, tylko dostaję ją od Orange, nawet jaki specjalny glejt drukują. Dla równowagi powiem, że jak kiedyś świeżo odebrany iPhone 3Gs od razu po zakupie zaczął wariować z WiFi, to Orange bez problemu wymieniło mi go na nowy, sprawny egzemplarz.
No i?
Chodzi mi o zapisy prawne, a nie polską kulturę serwisu. Tylko Orange daje taki papier i też się myli, bo jak wbijesz numer ser na stronie Apple to widzisz ile ma gwarancji producenta. Teraz znów mam iPhone od Orange i wiem co piszę.