Bezpieczeństwo macOS to jeden z wielu aspektów, które kierują ludźmi w momencie decyzji o zakupie Maka. Ostatecznie w obiegowej opinii, nawet wśród osób, które nie są technicznie zaawansowane, mówi się o nich, że to „te komputery bez wirusów”. Trudno się z tym nie zgodzić, patrząc na ilość złośliwego oprogramowania, jakie nieustannie atakuje użytkowników sieci, korzystających z systemu Windows. Niestety, posiadacze sprzętu z logo nadgryzionego jabłka, wbrew wspomnianej obiegowej opinii, też są narażeni na różnego rodzaju zagrożenia. Patrząc jednak na sposób, w jaki zachodzi sam atak, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to my stanowimy najsłabsze ogniwo na styku zagrożenie-komputer.
W zeszłym roku miała miejsce sytuacja, kiedy to popularna aplikacja na macOS została zakażona malware’em i jej oficjalny instalator potrafił przynieść użytkownikom spory kłopot w postaci zaszyfrowanego dysku. Ostatecznie skala zagrożenia nie była zbyt potężna, a problem został szybko namierzony i wyeliminowany. Jest to jednak dobry przykład, by pokazać, jak łatwo, mimo niezwykle bezpiecznego systemu operacyjnego, jakim jest macOS, wykorzystać ludzką rutynę jako metodę socjotechniki. Uruchomienie instalatora, który przez lata nie stanowił żadnej formy zagrożenia, staje się dla nas sprawą rutynową.
Zupełnie nie spodziewamy się konsekwencji, które w tym przypadku były naprawdę uciążliwe. Strata dostępu do wszystkich swoich plików, które uległyby szyfrowaniu to czarny scenariusz, który nie przewiduje szczęśliwego zakończenia. Owszem, opcja zapłacenia wirtualnego okupu jest możliwa. Niestety, obserwacja tego typu przypadków nakazuje myśleć, że raczej nic już nam nie pomoże, a przelanej kwocie możemy jedynie pomachać na pożegnanie. Taka sytuacja rzeczywiście jest poza naszą kontrolą, jednak była ona wyjątkowa i stanowi dobry przykład, aby wzbudzić dodatkowe pokłady czujności.
które nie pochodzą ze znanych lokalizacji, a ich twórcy nie są certyfikowani przez Apple, domyślnie są blokowane przez macOS. To powinno stanowić pierwszy impuls do tego, aby porządnie zastanowić się, czy aplikacja rzeczywiście pochodzi ze znanego i solidnego źródła. Jeżeli jesteście o tym przekonani, możecie taki program uruchomić, pomijając zalecaną blokadę stosowaną przez system operacyjny. Na ten krok należy się jednak decydować tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Drugim niezwykle istotnym elementem jest prośba o hasło administratora. Wtedy w Waszych głowach powinien zostać wyzwolony alarm najwyższego stopnia. Jeżeli zdecydujecie się na autoryzację takiej aplikacji, to możecie być pewni, że uzyska ona dostęp do zasobów, które stanowią fundament Waszego systemu operacyjnego. W sytuacji kiedy pozwolicie na to programowi, który może nieść za sobą zagrożenie, instalujecie w swoim komputerze bombę z opóźnionym zapłonem.
Wszystko to jasno pokazuje, że najsłabszym ogniwem w obliczu naszego cyberbezpieczeństwa jesteśmy my sami. Socjotechnika w każdej postaci przynosi niesamowite efekty i jest w stanie zapewnić szybką i łatwą drogę do zasobów naszych komputerów bez większego wysiłku w postaci karkołomnego łamania zabezpieczeń systemu operacyjnego. Dlatego w każdej sytuacji, kiedy macOS informuje nas, że coś może stanowić zagrożenie dla komputera, a tym bardziej wymaga od nas poświadczeń użytkownika, który ma uprawnienia administratora, pozwólmy naszej podejrzliwości wzbić się na wyżyny swoich możliwości. Jeżeli nie jesteś pewien, nigdy nie ryzykuj. Warto poświęcić chociażby 5 minut na małe rozeznanie w sieci i weryfikację bezpieczeństwa danej aplikacji czy usługi, niż później wydać grube pieniądze na odzyskiwanie danych czy oczyszczanie systemu z ukrytego w nim złośliwego oprogramowania.
Mając Maki, jesteśmy w zdecydowanie lepszej sytuacji niż wszyscy użytkownicy systemów Windows. Nieustannie aktywne oprogramowanie antywirusowe na Maku to raczej fanaberia niż realna potrzeba. Wystarczy, że będziemy uważni i zanim uchylimy drzwi do ukrytych zasobów naszego komputera przed nieznajomymi, przeanalizujemy porządnie kryjące się za tym zagrożenia. Ostatecznie czy w przypadku, kiedy nienagannie ubrany nieznajomy Pan w niezwykle uprzejmy sposób poprosi Cię o klucze do Twojego domu, dasz mu je? Nie sądzę. I podobnie traktuj wszystko, co chce zagościć na Twoim komputerze.
Artykuł oryginalnie pojawił się w numerze 6/2017 Mój Mac Magazynu.
Markę Synology kojarzycie zapewne z urządzeniami NAS. Te świetne dyski sieciowe dają możliwość przechowywania bezpiecznie…
Na rynek wchodzą dwa nowe głośniki marki Sonos: Era 100 i Era 300. Model Era…
Akcesoriów, które możemy dodać do naszego inteligentnego domu jest coraz więcej. Do tego zacnego grona…
Wiecie, że jedna z najlepszych baz danych - FileMaker (obecnie zmieniana jest nazwa na Claris),…
Elon Musk wszedł na Twittera i zrobił rewolucje. Ostateczną ocenę jego poczynań w tym serwisie…
Ten produkt miał już nie istnieć. Kiedy pojawiły się informację, że Apple nie przedłuży życia „dużego”…
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.