^

Fotograf na wakacjach

Paweł Ratajczak

2 lipca 2017

Rozpoczęły się wakacje. Nie ma chyba osoby, która nie czekałaby na ten okres. Cały rok pracujemy w pocie czoła tylko po to, by w lecie spędzić z najbliższymi kilkanaście dni z dala od miejskiego zgiełku, delektując się promieniami słońca i szumem morskich fal oraz odkrywając nieznane.
Kilka dni przed urlopem zaczynamy gorączkowo planować ten nadchodzący czas, a także to, co znajdzie się w naszym plecaku. Szczególnie do tej ostatniej czynności warto przyłożyć się dokładnie, gdyż nic nie powinno popsuć nam przyjemności odpoczynku jak zbyt ciężkie bagaże. Wśród wielu potrzebnych i niepotrzebnych rzeczy, jakie zdarzy nam się zabrać ze sobą na wakacje, bezdyskusyjnie na pierwszym miejscu powinien znaleźć się aparat fotograficzny. Dzięki niemu bowiem udokumentujemy nasze wojaże, odwiedzone egzotyczne miejsca i słońce, którym będziemy mogli cieszyć się nawet w zimie, przeglądając fotografie z wakacji w rodzinnym albumie.
Każdy, kto choć raz leciał samolotem, wie, jak ważne jest dokładne zaplanowanie zabieranych ze sobą rzeczy. Liczy się tutaj każdy gram. Na szczęście w obecnych czasach aparat fotograficzny może ważyć niewiele. Ba, możemy go nosić w tylnej kieszeni dżinsów. Wystarczy mieć przy sobie smartfona, by udokumentować każdą minutę naszej przygody.
Chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z powyższego faktu, to jakoś nie mogę rozstać się z ciężką lustrzanką. Niemniej jednak jak każdy z Was mam swojego iPhone’a zawsze przy sobie i o ile podczas mojej fotograficznej działalności nie używam go do tego celu, to na wakacjach jest to mój podstawowy aparat. Sprawdza się tutaj stare powiedzenie, że „najlepszy aparat to ten, który mamy przy sobie”.

Hello World

Przeszliśmy odprawę na lotnisku, znaleźliśmy się w hotelu. Pierwsze wyjście na miasto i co dalej? Robić zdjęcia czy nie robić? Może czekać na jakąś wyjątkową chwilę? Nie! Według prawa Murphy’ego na pewno zdarzy się ona wtedy, kiedy nie będziemy na to gotowi. Warto mieć nasz aparat fotograficzny (tak, teraz podstawową funkcją smartfona jest fotografowanie) zawsze pod ręką.
Zastanawiacie się, jak robić zdjęcia? Na co zwrócić uwagę? Praktycznie nie ma odpowiedzi na te pytania, ale moje motto brzmi następująco:

„Fotografia nie jest sztuką robienia zdjęć, ale sposobem patrzenia na świat”

Tylu, ilu fotografów, a Wy też nimi jesteście, tyle jest interpretacji tej samej sceny. No dobrze, ale to nie rozwiązuje sprawy, prawda? Ok. Postaram się udzielić Wam kilku uniwersalnych wskazówek, które dotyczą każdego sięgającego po aparat fotograficzny, niezależnie od tego, czy jest nim zaawansowana lustrzanka czy smartfon.

Zasady, które warto znać

Nie będzie tu teorii. Fotografowie teoretycy różnią się tym od praktyków, że ci pierwsi nie robią zdjęć, tylko o nich mówią, ci drudzy natomiast je wykonują, a formą rozmowy z widzami jest to, co mają swoimi zdjęciami do przekazania.
Fotografując otaczający nas świat, warto nieraz zmienić perspektywę widzenia. Przed pstryknięciem zdjęcia zastanówmy się, jak scena przed naszymi oczami prezentowałaby się z innej perspektywy. Uklęknijmy, a może wejdźmy gdzieś wyżej. Warto to przetestować, jeśli mamy taką możliwość.
Znaleźliśmy się w dynamicznie rozgrywającej się scenie? Wejdźmy w nią. Nie stójmy na uboczu. Nasze zdjęcia będą o wiele lepiej wyglądać ze środka wydarzenia niż z ubocza. Oczywiście wszystko z zachowaniem bezpieczeństwa.
Zobaczyliśmy ciekawą osobę? Zróbmy jej zdjęcie. Ale warto najpierw podejść i poprosić o pozwolenie lub zrobić to po wykonaniu zdjęcia. W tej drugiej sytuacji zdjęcie będzie bardziej realistyczne. Z doświadczenia wiem, że fotografowane osoby jeżeli wiedzą o tym zachowują się zupełnie inaczej. Mimowolnie zaczynają pozować.
Powyżej wspomniałem o planowaniu kadru. Jest to chyba najważniejsza rzecz w fotografii (poza jeszcze jedną, o której za chwilę). Obojętnie, czy zdjęcia robimy iPhone’em czy nowoczesnym aparatem fotograficznym, jest kilka zasad, których nie należy łamać. Jeśli się do nich zastosujemy, nasze fotografie odwdzięczą nam się z nawiązką.
Zasada trójpodziału mówi o podziale zdjęcia na trzy części. Wynika to z tego, jak postrzegają obraz nasze oczy. Jeśli robimy zdjęcia komuś lub chcemy widzowi zwrócić uwagę na jakąś rzecz, starajmy się umiejscowić ją w 1/3 kadru. Najlepiej po lewej stronie gdyż my Europejczycy tak czytamy obraz. Od lewej do prawej. Jeśli wykonujemy zdjęcie w pionie, czyli klasyczny
portret, warto, by głowa fotografowanej osoby znalazła się w 1/3 kadru patrząc od góry, a oczy na linii przecięcia pierwszego krzyża.
Oczywiście od tej, jak i wszystkich innych zasad, istnieją odstępstwa, a eksperymentowanie jest wręcz wskazane, ale wykonana poprawnie jedna fotografia będzie lepsza niż 100 źle zrobionych.
Podczas robienia zdjęć pamiętajmy o tym, aby nie odcinać naszym pozującym członkom rodziny nóg kiedy nad ich głowami zostawiamy bezmiar nieba. Jeśli już konieczna jest „amputacja” kończyn, to róbmy to ponad przegubami, nie ucinajmy czubka głowy tylko ewentualnie kadrujmy zdjęcia na czole. Najlepiej jednak wykonać poprawnie zdjęcie zostawiając zapas otoczenia.
Zawsze możemy zrobić to później w aplikacji przy okazji prostując horyzont. nic tak nie psuje nam radości fotografowania jak konieczność kadrowania i prostowania za ciasnego zdjęcia.
Światło. Tak, światło jest fotografią. Nie ma fotografii bez światła. Warto o tym pamiętać, ustawiając małżonkę lub męża albo naszą dziewczynę plecami do słońca. Jeśli już musimy to zrobić, to użyjmy lampy błyskowej, która doświetli twarz, a tym samym fotografowana postać nie będzie przypominać Saurona z „Hobbita”…
Jeśli nie musimy, również nie fotografujmy w południe. Słońce wtedy znajduje się w zenicie, przez co padające cienie pod oczami, nosem etc. tworzą nieprzyjemny obraz. Wyjściem z tej sytuacji jest poszukanie słońca. A najlepsze zdjęcia wyjdą nam o świcie lub w godzinach popołudniowych lub inaczej: o tak zwanych „złotych godzinach”, czyli o wschodzie i zachodzie słońca.
Bohater drugiego planu. W nominacjach do Oskarów ogłasza się nazwiska aktorów grających bohaterów drugoplanowych, którzy nieraz są lepsi niż gwiazdy pierwszej sceny. W fotografii jednakże wygląda to zupełnie inaczej. O ile oczywiście nie zaplanujemy takiego kadru z premedytacją. Fotografując, warto mieć pogląd na całą scenę. To, co jest na pierwszym planie, i to, co dzieje się dalej. Czystość takiego kadru to droga do naszego zadowolenia. Nie zawsze będziemy mogli podczas obróbki zdjęcia usunąć coś, co w tle psuje całą kompozycję.
Na koniec tych porad jeszcze jedna ważna rzecz. Mimo że fotografia lubi być kreatywna i dynamiczna, to warto do niej zastosować także oto równanie matematyczne. Doświadczenie mówi, że im więcej zdjęć wykonamy, tym więcej wybierzemy w późniejszej selekcji i tym bardziej będziemy się cieszyć, wspominając nasze wakacje. Ważne, by każde zdjęcie było wykonane z głową.

Wiem jak, ale nie wiem czym

Jak już wspomniałem, jako fotograf używam mojego iPhone’a sporadycznie, ale jeżeli już to robię, to korzystam z kilku aplikacji, które dają mi przyjemność wykonywania zdjęć tym urządzeniem. Mam też dwa gadżety, które przydają się mi także podczas zdjęć profesjonalnych. Przez mój telefon przewinęło się sporo aplikacji. Ostatecznie od dłuższego już czasu korzystam z dwóch do robienia zdjęć i kilku jako uzupełnienia podczas postprodukcji.
Najlepszym programem jest według mnie VSCOCam dający mi radość fotografowania iPhone’em. Aplikacja ta pozwala na obróbkę fotografii zaraz po ich wykonaniu, a zastosowane presety pasują idealnie do mojego widzenia fotografii. Są surowe i klimatyczne. Drugą aplikacją, jakiej bardzo często używam, jest Camera+. Mam ją zainstalowaną z jednego powodu. Umożliwia ona zapis zdjęć w formacie tiff posiadającym o wiele więcej informacji niż zwykły jpeg. Jest to bardzo pomocne podczas wykonywania zdjęć w kiepskim lub dynamicznym oświetleniu oraz późniejszej ich obróbce. Z tęsknotą czekam na możliwość zapisu fotografii na smartfonie w formacie raw.
Postprodukcja to ważna rzecz. Uważam, że to 50% pracy fotografa. Na iPhonie poza VSCOCam wykorzystuję aplikację Darkroom mającą bardziej zaawansowane funkcje niż ten pierwszy, np. korekcja obrazu za pomocą krzywych oraz Black, OneEdit i oczywiście Pixelmator. Pierwszy to emulator różnych analogowych czarno–białych filmów dający naprawdę ciekawe efekty, drugi natomiast to wspaniały kombajn, dzięki któremu przekonwertujemy zdjęcia do innego formatu, masowo zmienimy im nazwy, wykadrujemy etc. Pixelmatora natomiast nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. W środowisku OSX jest to udany konkurent Photoshopa. W systemie iOS aplikacja ta to także zaawansowany edytor zdjęć, któremu można by poświęcić cały osobny artykuł. Obecnie jest ona dostępna jako wersja universal. Zazwyczaj używam jej na moim iPadzie z racji dosyć dużej dokładności dostępnych w niej funkcji, co niekoniecznie przekłada się na wersję iPhone’ową, ale to temat na osobną historię…

Wspomniałem o gadżetach

Dwa z nich to hardware – światłomierz Lumu oraz zewnętrzna ledowa lampka iBlazr. Lumu jest z krwi i kości światłomierzem pomagającym ustalić poprawną ekspozycję fotografowanej sceny. Nie zawsze bowiem światłomierz wbudowany w aparat fotograficzny – tym bardziej w iPhone’a – potrafi sobie poradzić z trudnymi warunkami pomiaru. Urządzenie jest proste i niezawodne. Jego koszt to 149 euro, instalowane jest w gnieździe słuchawkowym, a aplikację obsługującą Lumu pobierzemy z AppStore za darmo. iBlazr z kolei to lampka ledowa posiadająca 4 diody led skutecznie doświetlająca scenę. Proces instalacji i obsługi podobny jak w przypadku Lumu. Jej cena to 35 euro.

W poradach dotyczących fotografowania nadmieniłem o „złotej godzinie”. Nie zawsze jednak jesteśmy w stanie dokładnie ustalić wschód i zachód słońca. Bez problemu pomoże nam w tym Lumy (nie mylić z Lumu), aplikacja, której jedynym zadaniem jest informacja o godzinach zachodu i wschodu słońca wraz ze złotymi godzinami według naszej lokalizacji. Dodatkowo program wyświetla informacje pogodowe oraz pozwala ustawić przypomnienie.

Gdzie mam trzymać te wszystkie zdjęcia?

No właśnie. Jest to spory problem. Szczególnie jeśli jesteśmy właścicielami urządzenia o mniejszej pojemności. Na szczęście i na to znajdzie się rada, pod warunkiem, że mamy dostęp do Internetu. Najlepszym sposobem jest systematyczna archiwizacja zdjęć w chmurze. Możemy także pokusić się o budowę galerii w czasie rzeczywistym i dzielenie się z rodziną na bieżąco naszymi wakacyjnymi wyczynami. Serwisów tego typu jest pełno. Wszystko zależy od tego, czy chcemy upubliczniać prywatne zdjęcia czy nie. Jeśli nie, może warto skorzystać z miejsc oferowanych przez Dropbox, OneDrive czy inne tego typu usługi. Jeśli tak, to takie serwisy jak Flickr, 500px czy Instagram powinny w zupełności zaspokoić nasze potrzeby.
Na pewno wykonując dużą liczbę zdjęć, warto zrobić codziennie wieczorem popijając słoneczną tequilę wstępną selekcję. W ten sposób odzyskamy trochę miejsca na naszym telefonie.

Koniec teorii…

…początek praktyki. Mam nadzieję, że tych kilka rad – wynikających z mojego doświadczenia – pozwoli Wam cieszyć się w pełni zdjęciami, jakie wykonacie na wakacjach. Nie bójcie się robić zdjęć. Telefon trzymajcie zawsze gotowy i naładowany. Każde zdjęcie jest na wagę złota. Fotografie są zakładkami w książce pisanej przez Wasze życie.
Artykuł oryginalnie pojawił się w numerze 5/2015 Mój Mac Magazynu.

Paweł Ratajczak

Fan Apple, nowych technologii i szwajcarskich zegarków marki Doxa. Fotograf i grafik DTP. Lubiący dobrą kuchnię i elegancką modę męską.
Komentarze (0)
L

0 komentarzy