^

WWDC – co tak naprawdę zobaczyliśmy?

Rafał Zawiślak

8 czerwca 2017

Jesteśmy kilka dni po konferencji dla programistów WWDC, według niektórych, jednej z ciekawszych w ostatnich latach. Została ona wzmocniona premierami sprzętowymi, których prawie zabrakło na zeszłorocznej imprezie. Zastanówmy się chłodno nad tym, co tak na prawdę zobaczyliśmy i jak bardzo ewaluuje polityka Apple na przestrzeni ostatnich lat.
 

Punkt kluczowy

Utrzymany został prymat systemu mobilnego nad biurkowym. Ilość dołożonych funkcji w iOS, wskazuje wyraźnie główny obszar zainteresowania kalifornijskiej korporacji. W tej materii nie zmieniło się nic, czego byśmy nie wiedzieli od kilku lat. To iOS jest numerem jeden i w nim testowane są nowe rzeczy, które w późniejszym czasie mogą trafić do komputerów.
Firma wyraźnie dba o kurę znoszącą złote jajka. Pilnuje dokładnie, żeby wszystko rozwijało się w zaplanowanym kierunku, odpowiednio szybko reagując na oczekiwania rynku.
Użytkownicy macOS muszą się pogodzić z zepchnięciem na drug plan, mimo, że wielu z nich, uważa macOS za perłę w koronie. Trudno się z tym nie zgodzić. Android wszak jest już dość okrzepłym systemem, często wybieranym przez użytkowników Maków. Ze względu na przyjazność, komfort i jakość aplikacji, dla macOS nie istnieje żadna alternatywa. Nawet w postaci Linuksa czy Windowsa 10.

Jeden by rządzić wszystkimi?

Zarząd firmy wielokrotnie podkreślał, że nie będzie łączenia iOS i macOS. Nie będzie drogi, wyznaczonej przez Microsoft, polegającej na oferowaniu jednego systemu na wszystko. Urządzenia się od siebie różnią, mają inne gabaryty i przeznaczenie. W związku z tym, należy oferować równolegle linie oprogramowania, zbliżonego do siebie tylko w warstwie wizualnej. Muszą one jednak umożliwić wymianę danych i płynną kontynuację pracy. Zdanie to podtrzymano. Żadnego łączenia systemów. Ba, prędzej będziemy świadkami mnożenia ich. Nikt nie wie, czy w niedługim okresie czasu tabletowa wersja iOS nie przekształci się w iPadOS. Powinniśmy być na to przygotowani.

AppleTV

Brak jakiejkolwiek aktualizacji przystawki telewizyjnej pokazuje, że firma chce nas albo zaskoczyć czymś w bliskiej przyszłości, albo uznała, że rywalizacja na rynku konsol po prostu nie ma żadnego sensu. W stosunku do ilości włożonej pracy i środków, przyniesie to zbyt niewielkie zyski.  Może doprowadzić też do niepotrzebnego konfliktu z innymi silnymi graczami w tej branży. To nie Microsoft, który potrafi zalać rynek dotowanymi urządzeniami i czekać kilka lat, na efekty swoich kroków.

Apple Watch

Rynek zegarków nadal jest ważny. Wymaga pilnej obserwacji, udoskonalania działających w nim narzędzi oraz pilnego wsłuchiwania się w głosy krytyki. To zresztą już doprowadziło do przesunięcia urządzenia z kategorii modowej, do fitness. Ogólnie jednak rozwój idzie wolniej niż zakładano.

Obserwacja i reakcja

Chyba czas przyznać, że czasy kreowania się skończyły. Wchodzimy w epokę obserwacji i reakcji na posunięcia innych. Nie wierzyłem w zaprezentowanie głośnika, sądziłem, że zostanie odrobiona lekcja AppleWatcha. Bo czy zegarek jest produktem kluczowym dla Apple? Z jednej strony na pewno sukcesem, z drugiej liczono na znacznie więcej. Użytkownicy iPhone’ów czy Maków nie rzucili się po ten produkt z entuzjazmem, jaki znamy z innych premier. Mimo, że sami go żądali. Mam wrażenie, że powstał tylko dlatego, by spełnić marzenia niewielkiej grupy wpływowych, popularnych osób. Z głośnikiem jest podobnie. Z jednej strony ma go konkurencja. Z drugiej, czy warto wchodzić w te rejony, gdy kompletnie zastopowano rozwój i ekspansję Siri?  A może to tylko polisa na przyszłość, lub chęć zabrania części rynku konkurencji? Zobaczcie, też możemy to zrobić i użytkownicy to kupią, mimo, że kosztuje 10 razy więcej od waszego, podobnego lub lepszego produktu!
Żyjemy w wielkiej pułapce domagania się co chwilę czegoś nowego. Pokazanie produktu przez jedną firmę, powoduje chęć posiadania przez wszystkich innych w branży. Mimo, że nie idą za tym przesłanki ekonomiczne lub właściwe potrzeby. Pamiętacie telewizory 3D albo modułowe smartfony? Pamiętacie GoogleGlass albo HoloLens? Gdzie są dziś te produkty? Albo je porzucono, albo są nadal demonstracjami możliwości. Niczym więcej. Wchodzenie w wirtualne światy przy obecnym poziomie ograniczeń technologicznych, może okazać się falstartem. Za trzy lata projektu może nie być, ale dziś musi, bo inni go mają. Czy to nie jest jeszcze stosunkowo odległa melodia przyszłości? Czy jest to konieczne? Czy tak robiono wcześniej?

iPad

Należy przeprofilować iPada. Kolejne kwartały spadków sprzedażowych powodują, że jeżeli nie podejmie się gruntowych zmian, to w bliskiej przyszłości może on dołączyć do grona obumierających narzędzi i usług. Zdecydowano się więc na zmianę, która diametralnie przekształca to urządzenie w coś na kształt komputera.
Już wcześniej dzięki Split View, większemu ekranowi, ołówkowi, iPady wywalczyły sobie swoje miejsce u wielu zaawansowanych użytkowników. Po WWDC jeszcze większa ilość z nich, zwróci uwagę a za nimi pójdą inni. Będą mieć wreszcie Maca z dotykowym ekranem.
Ludzie mają go kupić nie ze względu na zmiany sprzętowe, które pewnie są ważne, ale software’owe. Głoszona od wielu miesięcy idea iPad Only staje się coraz bardziej realna.
Dołączony do systemu iPada dock jest przepiękny. Użytkownik komputera bez problemu odnajdzie się na tablecie. Przełączanie aplikacji i drag&drop uproszczą tworzenie. Urządzenie z kanapowego umilacza czasu, na naszych oczach przekształca się w superatrakcyjne narzędzie. Zważywszy, że premierze nowego tabletu towarzyszyły takie aplikacje jak Affinity Designer, Pixelmator, czy  posiadający niemalże monopolistyczną pozycję iMovie oraz Lightroom, widzimy na kogo stawia firma. Zastosowane zmiany nie tylko upiększają tablet, ale uczynią go jeszcze bardziej funkcjonalnym i pożądanym.
Nie sposób nie wspomnieć tu też o dostępie do plików, przeciąganiu ich między aplikacjami, pływającym okienkom, lepszym, choć, chyba nie do końca dobrze wyglądającym Control Center. Czy to nie doprowadzi do upowszechnienia tego urządzenia na rynku? Czy każdy potrzebuje wielkiego komputera? Szkoda tylko, że zapomniano o teczce Pobrane czy o synchronizowaniu powiadomień z komputerem. Ale ponoć za wiele żądać nie można. O ile bowiem fotki trafią do programu Zdjęcia to gdzie będą ściągnięte od kolegi MP3 lub filmy?
Poza tym pamiętajmy, że wielu użytkowników czekających na Maka z dotykowym ekranem dostaje dziś coś bardzo do niego zbliżonego, produkt na który czekali. Lżejszy, mniejszy (mimo większego 10,5’’ ekranu), a oferujący tak bardzo dużo. To już nie jest narzędzie tylko do konsumowania treści czy na wyjazd. Na naszych oczach rodzi się coś, co ma szansę wypchnąć duże, szare komputery z rynku.

Chmury

Z konkurencją trzeba się liczyć a użytkownika nie trzeba zmieniać. Po raz pierwszy fabrycznie mają być obsługiwane systemowo inne niż iCloud dyski sieciowe. To, że aplikacja Files nie obsługuje dostępu do danych na Time Capsule, można pominąć wymownym milczeniem, Użytkownicy OneDrive lub Google Drive są ważniejsi.
Czy jest to pierwszy krok do pogodzenia się ze stanem rynku? Czy więcej konkurencyjnych usług może trafić na urządzenia Apple? Wyobrażacie sobie „OK Google” lub Aleksę po dwukrotnym naciśnięciu przycisku głównego? Gdzie nas zaprowadzi ta decyzja nie wiadomo, być może to odosobniony przypadek implementacji obcych rozwiązań. A może nacisk Microsoftu i chęć uniknięcia procesów od Google czy innych?

iMacPro

Rynek Pro istnieje i jest bardzo opiniotwórczy. O użytkowników tego rynku należy dbać, gdyż ciągną za sobą wielu innych. Kreowanie trendów, postaw, wreszcie mody, jest kluczowym czynnikiem, z którym Apple zawsze było za pan brat. Szum, powoduje zainteresowanie, a to poprawia wyniki finansowe firmy. Stąd premiera iMac Pro i wcześniejsza zapowiedź budowy zupełnie nowego modułowego Mac Pro. Po latach zaniedbania, następuje próba odbudowy pozycji w biznesie profesjonalnym. Patrząc na zaprezentowany model zadowoli on chyba każdego.

NFC

Apple odkryło NFC, ale nie liczyłbym specjalnie na rozszerzenie, czy pełną funkcjonalność tej technologii w produktach interesującej nas firmy. Z niezrozumiałych względów NFC jest po prostu nielubiane w Apple. Pomimo wcześniejszych wątpliwości odnośnie bezpieczeństwa, zdecydowano się udostępnić NFC firmom trzecim. Pytanie tylko w jak wielkim zakresie. Czy Apple obawia się, ze przestanie być potrzebne bankom. Dziwna i niezrozumiała jak na Apple decyzja. Jednorazowy wyskok? W kontekście uznania obecności chmur internetowych innych korporacji, może być największą zagadką tego WWDC.

Tytułem podsumowania

O ile lata dominacji na rynku smartfonowym należy uznać za byłe, o tyle przed Apple otwierają się nowe możliwości z tabletem iPad. Przedstawione produkty i rozwiązania, zostały odebrane jako krok w dobrym kierunku. Pozwolą one firmie na utrzymanie swojej pozycji lub umożliwią dalszą ekspansję w zdominowanym przez Androida i Windows świecie. Nawet za cenę kanibalizowania pozycji komputerów Mac.
Puszczenie oka do NFC, światów wirtualnych i głośnika z Siri na pokładzie, pokazuje, że firmę stać na odpuszczenie dogmatów, którym tak wiele lat hołdowała.
Z niecierpliwością czekam na następne WWDC. Tam wyjaśni się jeszcze więcej.

Komentarze (3)
L

3 komentarze

  1. Behinder

    Konferencja jeszcze trwa

    • pemmax

      Skończyło się to co najważniejsze dla powszednich zjadaczy…

  2. sportpoz

    Po co dostęp do TimeMachine z Files? TimeMachine nie jest dyskiem z zasobami – to archiwum backupowe. Pozwolenie komuś na grzebanie w jego plikach straciłoby jakikolwiek sens archiwizowania – ma być użyteczne na wypadek awarii czy skasowania ważnych danych.
    Swoją drogą coraz mniejsze widzę zastosowanie dla TimeMachine. Sam przestałem z niego korzystać, kiedy Apple wprowadziło możliwość synchronizacji dokumentów i biurka z iCloud. TimeMachine stało się dla mnie zupełnym bezsensem na obecną chwilę.