Pamiętam dzień, kiedy ktoś przyniósł do firmy na dyskietce nowość zza naszej zachodniej granicy: GraphicConverter. Był to 1992 rok, rok wydania pierwszej wersji tego programu. Od razu odmienił on „nasze życie”. Nie musieliśmy już, aby obejrzeć, przyciąć czy skonwertować byle obrazek uruchamiać Photoshopa, a dziwne formaty graficzne z PC (.BMP) czy Amigi (.IFF) przestały być problemem dla naszych Macintoshy.
GraphicConverter 10 „szwajcarski scyzoryk” do grafiki rastrowej
Ten program trudno opisać, jeżeli chce się zmieścić w kilku tysiącach znaków, dlatego traktujecie to jako wstęp do szerszej recenzji we wrześniowym Mój Mac Magazynie.
Ważne: Jest to Shareware, więc bez ryzyka możecie wypróbować go sami, zanim zdecydujecie o zakupie.
Nazwa programu sugeruje tylko skromne kilkanaście procent z funkcji aplikacji, choć liczba otwieranych (ponad 200) i zapisywanych (ponad 80) formatów plików jest oszałamiająca, a są wśród nich takie perełki jak „Atari Portfolio Bitmap” czy „Sinclair QL”, to pozostałe możliwości rownież są przeogromne.
Funkcje, jakie spełnia GraphicConverter, można podzielić na:
- Przetwarzanie wsadowe (batch), czyli skomplikowane automatyczne operacje na zbiorach plików. Jest to bardzo rozbudowany system i daje ogromne możliwości.
- Edycja (retusz, przycinanie i inne manipulacje) obrazów rastrowych (zdjęć).
- Zmiana trybu, konwersja i redukcja palet kolorów.
- Tworzenie animowanych GIF-ów z filmów, serii obrazów i ręcznie.
- Obsługa rozszerzeń (plug-inów) Photoshopa i TWAIN.
- Ogromna ilość filtrów i efektów graficznych do użycia podczas edycji lub przetwarzania wsadowego (batch).
- Przeglądanie i analiza zdjęć.
- Funkcja pokazu zdjęć (Slide show) z wieloma efektami, selekcją podczas przeglądania i prostą edycją oraz tworzeniem filmów.
- Wyświetlanie i edycja metadanych plików (XMP, Exif i IPTC) oraz danych geograficznych.
- Manipulacje, ustawianie i eksport danych geograficznych z plików .GPX i zdjęć.
- Tworzenie katalogów zdjęć do druku, w HTML i jako obrazki oraz tworzenie kolaży graficznych.
- Wiele „drobiazgów” jak generowanie kodów QR, obsługa przez skrypty w Perl czy Apple Script oraz z terminala.
- I oczywiście konwersja formatów graficznych pojedynczo i masowo.
GraphicConverter w praktyce.
Przez wiele lat był to podstawowy i jedyny program, jakiego używałem to oglądania zdjęć. Od czasów iPhoto jest już używany rzadziej do tego celu, choć nadal służy do przeglądania i selekcji zdjęć „obcych” np. na zewnętrznych nośnikach. Wciąż jest niezastąpiony przy konwersji formatów graficznych i redukcji rozmiaru plików, tworzeniu i edycji animowanych GIF-ów i automatycznej obróbce obrazków w moim systemie zrobionym w FileMaker za pomocą Apple Script. Co jakiś czas używam go do tworzenia katalogów ze zdjęć. Czasem również do edycji, zwłaszcza jak chcę się pobawić zaawansowanymi i nietypowymi filtrami, choć przyznam, że retusz w Pixlematorze jest łatwiejszy. Gdy potrzebuję masowo obrobić wiele plików graficznych, co zdarzyło mi się choćby ostatnio przy tworzeniu galerii finałowej #WroAccessible16 nie ma w zasadzie innego wyboru jak GraphicConverter. Dodanie nim loga, znaku wodnego, opisu czy znormalizowanie rozmiarów kilkuset obrazków przebiega wyjątkowo sprawnie i bez zbędnych kombinacji.
Ciekawostki o GraphicConverter
Ostatnie cztery wersje programu (7 – 10) są już w pełni przepisane w „Cocoa”, ale nadal dostępne są na serwerze wydawcy wersje „Carbon”, czyli zgodne z klasycznymi systemami Apple (przed X). O jakości kodu może świadczyć, że GraphicConverter 5.9.5 z 2007 roku nadal działa na macOS Sierra 10.12 beta. Program jest dostępny od 24 lat i wciąż jest systematycznie aktualizowany. W 2015 roku miał 7 aktualizacji, w bieżącym na razie trzy, w tym „dużą” z v.9.x do v.10, a do wersji 10.1 dosłownie przed chwilą.
W 1993 roku, gdy „pecetowcy” oszaleli na punkcie przeglądarki plików ACDSee, którą uważali za najlepszy dostępny program tego typu, wpadali w kompleksy po zaprezentowaniu im GraphicConverter na Macintosh LC.
Mam nadzieję, że tym krótkim opisem zachęciłem Was do pobrania i przetestowania programu u siebie. Niech Was nie onieśmieli ogromna ilość funkcji (niektóre menu nie mieszczą się na ekranie i trzeba je przesuwać), dość łatwo można opanować te, które są nam najpotrzebniejsze i pomaga w tym spory zasób podręczników i filmów.
GraphicConverter 10.1 (Lemke Software Gmbh)
- Cena (shareware): 34,95 €
- Ocena (1…5): 4,5
- Strona wydawcy: https://www.lemkesoft.de/en/products/graphicconverter/
- Plusy: Przeogromne możliwości, przetwarzanie wsadowe, wielka ilość obsługiwanych formatów, wsparcie dla starych i najnowszych systemów, wiele nietypowych filtrów, wygoda i wszechstronność.
- Minusy: Brak polskiej wersji językowej.
Pamiętam go z klasycznego MacOS 8 i 9. Faktycznie już wtedy był to całkiem fajny i przydatny soft. Nie sądziłem, że ten program nadal żyje, jest rozwijany i ma się tak dobrze. Fajnie. 🙂
A jak potrafi czasem „znienacka” podratować 😉
Chyba nas twórcy tego softu nie lubią, tyle lat rozwijany, a polskiej wersji nie widzę… 🙁
Szukają tłumacza poljemniejsz się?