Przez chwilę świat IT zamarł. Wszyscy ruszyli na poszukiwania sprzętu Apple sprzed ery Intela, a serwery jednej z największych korporacji programistycznych zostały zabite, zmiażdżone i sponiewierane. Umarły. Świat miał pokochać Adobe bezwarunkowo. Jednak historia internetu nie jest jeszcze gotowa na przewrót. Pakiet CS2 nie został rozdany wygłodzonym grafikom. Cóż, pomyliły się największe serwisy na świecie. Czy ktoś wczoraj nie pisał o darmowym pakiecie od Adobe? Przykro mi moi Państwo, ale sam klucz seryjny nie wystarcza, żeby mieć legalne oprogramowanie.
Jak podaje Adobe na swojej stronie winę za całe zamieszanie ponosi serwer odpowiedzialny za aktywację produktów starej linii CS2. Z faktu na problemy jakie posiadacze CS2 mieli podczas pracy, Adobe zdecydowało się na ruch upublicznienia kodów seryjnych do tego pakietu. Los chciał, że internet widzi wszystko, ale nie zawsze rozumie co się w nim dzieje. Tak ładnie wyglądające numery opublikowane na stronach samego Adobe wywołały burzę. Nikt jednak wcześniej nie sprawdził, że owe kody należą do pakietu tak zwanych Licencji zbiorczych (klik), których nie możemy zarejestrować jako produktu na swoim koncie Adobe ID. Brak rejestracji produktu zabrania zatem legalnie używać dany program. Koniec historii.
W sumie szkoda, że te kody nie działają. Myślę sobie, czy tak ogromne zainteresowanie całą sprawą nie dało Adobe pewnego sygnału do rozważenia. A może by tak oddać społeczności internetowej ten pakiet i zyskać w jej oczach niegasnący laur chwały? Ten gest zapisałby się na łamach internetu po wsze czasy, a dziadkowie opowiadaliby swoim wnukom o tych pięknych dniach gdy do łask wróciły OS X 10.2 Jaguar. To poniekąd pokazuje również, jak wielką siłę ma w sobie Photoshop i inne produkty Adobe. Pakiet, który został wydany w 2005 roku co dla świata komputerów jest latami dinozaurów poruszył cały internet, zabił serwery i wzbudził niemałe rozgoryczenie wielu milionów użytkowników komputerów. Kto tak potrafi?
Gratulacje dla Adobe za świetną akcję PRową. Hej wielkie serwisy – daliście się nabrać!
Istota zamieszania polegała na wyrazach „za darmo”. Gdyby MS ogłosił, że rozdaje licencje na Win95 sprzed 12 lat, też by się serwery urywały.
Nie ma potrzeby cofać się do OS X Jaguar, ani do architektury PowerPC. Pakiet działa na OS X Snow Leopard. Testowałem na MacBook White (early 2008). Zainstalowałem dla samego sprawdzenia czy działa, ale mając dostęp do dużej ilości zamienników, darmowych bądź bardzo tanich (np pixelmator, inkscape etc) i przy moich potrzebach (bardzo podstawowe) nie widzę sensu posiadania tego, co tu dużo mówić troche przestarzałego, pakietu.
A na ML i pod Linuxem działa podobno wersja Windowsowa przez Wine.
A ja ciągle używam zakupionej legalnie wersji PhotoShopa 6.0 i ciągle ten program daje radę w ramach tego, czego potrzebuję, więc CS2 też w niejednym zastosowaniu powinno śmigać aż miło. A z Adobe zaczynałem od PS 2.0 na jakiejś Quadrze z 10 MB HDD, 20 MB RAM i 128MB na MODzie… to były czasy… odczyt skanu – 15 min, zapis 30 min, i jeden poziom UNDO w programie 😉
Przemku zauważ, że rejestracja produktu jest opcjonalna, nie jest wymagana przez EULA. Dołączone do programów, numery seryjne działają bez jakiegokolwiek problemu ponieważ udostępniona wersja jest tzw. bezaktywacyjna. Pakiet działa bezproblemowo zarówno na SnowLeopard jak i na Windows 7.
Ale nie sugerujesz, że jak Adobe mówi, że nie rozdaje pakietu za darmo to, że jednak rozdaje?
Sugeruję, że jeśli ktoś Ci do skrzynki wrzuci kluczyki do BMW z 2005 roku a z nimi dowód rejestracyjny i ubezpieczenie (i wiesz, że zrobić mógł tylko właściciel wozu) to nie spodziewasz się, by Cię później ścigał, za to, że pojechałeś jego samochodem do Biedronki do pracy na drugą zmianę. I nie będzie Ci wypominał braku faktury (której tyle lat nie trzeba trzymać).
Brzmi świetnie ale… czy to jest LEGALNE? I nie mam zamiaru dumać tu o wycieku czy alternatywnych aplikacjach. Pytanie jest proste, jestem piratem dlatego, że nikt mnie nie ściga / nie złapie. Czy jestem piratem dlatego, że używam nielegalnie oprogramowania?
Mylisz kilka spraw. Prawo autorskie nie zna określenia „piractwo”. To występuje tylko w przepisach dotyczących żeglugi. Całe prawo obowiązujące w UE opiera się na zasadzie „domniemania niewinności” a ciężar wykazania naruszenia prawa spoczywa na poszkodowanym. Jeśli więc firma Adobe czuła by się poszkodowana poprzez przestrzeganie (dołączonej do oprogramowania) licencji EULA w związku z niesprawdzeniem na jednym z dziesiątków forów prowadzonych przez tę firmę wypowiedzi ich pracownika dotyczącej dodatkowego ograniczenia grupy użytkowników do osób które zakupiły 7 lat temu oprogramowanie to miała by poważny problem przed sądem. Choćby z uwagi na brak konieczności posiadania dokumentacji zakupu powyżej 5 lat przez klienta a także z uwagi na brak konieczności rejestracji oprogramowania. Zmuszanie usera do udowadniania niewinności byłoby złamaniem jednej podstawowych zasad prawa europejskiego.
Widać dzieli nas różnica w mentalności i podejściu do własności (również tej żeglarskiej). Jeśli sąsiad ma otworzone drzwi nie oznacza to od razu, że mogę wziąć coś z jego mieszkania. Dodatkowo, jeśli nawet wystawi coś przed domem do wyrzucenia, to wejdę i zapytam czy mogę zabrać. Adobe w tym przypadku pisze wyraźnie, że nie oddaje nikomu aplikacji. Jeśli zatem właściciel tak mówi, to dla mnie jest to najważniejszy argument do tego, żeby nie zabierać mu możliwości zarządzania swoją własnością.
Jeśli sąsiad dałby mi klucz do skrzynki w swoim mieszkaniu i powiedział „To będzie Twoja skrzynka! Nikt kto nie zna hasła i loginu jej nie otworzy!” to zakładam, że to co znajduję w tej skrzynce jest prezentem od sąsiada. Ale widać Ty masz innych sąsiadów. 😉
„Jeśli by powiedział”, ten jednak mówi nie 🙂
A co mówi jak zakładasz konto na stronie Adobe? 😉 To jest Twoje konto czy nie twoje? Masz prawo z niego korzystać czy nie? 😉 obowiązuje Cię EULA dołączona do programu czy wypowiedź jednego z tysięcy pracowników firmy?