^

Fan Apple?

Przemysław Marczyński

21 marca 2011

 

Makifan

Ostatnio patrzę na swoje wpisy w sekcji „Osobiste” i troszkę się zatrważam. Wiem, że człowiekowi lecą latka, ale żeby od razu po 30 zaczął się wypalać? Ten magiczny wiek, faktycznie przynosi wiele zmian. Może nie tak od razu, nie po 31. czy 32. roku życia. Przychodzi z zaskoczenia, powiedzmy po 33 wiosnach. Gdy po publikacji tekstu czytam komentarze stwierdzam – „Przemek, jesteś pierdzielem”?, albo już tak wpadłem w sentymentalizm, że wypaliły mi się zwoje poważnej analizy branżowo-biznesowej. Wiem dobrze, że Apple, to tylko firma, która musi składać raporty, pokazywać wykresy i zadowalać swoich akcjonariuszy. O co więc tyle goryczki i smarkania w chusteczką?

Właśnie, czy w ogóle jest sens roztrząsania tego co robi Apple? Może to zbędne? Wszak dają sprzęt i oprogramowanie. Kto chce, niech zażywa. Kto nie, nikt nikogo nie trzyma. I tutaj zadaję sobie pytanie co znaczy być fanem marki? Co ma łączyć użytkownika z firmą? Jeśli nie sentyment to…? Może jeszcze przywiązanie do systemu, sposobu obsługi lub lenistwo nauczenia się czegoś nowego. A może chwytamy za elektroniczne jabłko dla lansu. Wszak w naszym kraju to jeszcze objaw snobizmu, podniesienia swojego ego, pokazania się w tłumie. Masz Maka, jesteś WOW! Czy jednak to jest w stanie stworzyć środowisko, które będzie chciało stać na straży dobrego imienia produktu? Dla mnie to musi być coś więcej, coś intymnego, osobistego i nie dającego się zastąpić przez starania firm trzecich.

Gdy patrzę na powyższy akapit coraz mocniej zadaje sobie pytanie co ja tu robię? Próbuję ułożyć się w jakimś szeregu, dopasować do grupy, uwierzyć, że… jestem fanem? Hola! Te trzy litery F-A-N nie są przecież synonimem Ś-L-E-P-Y. Czy tak? Mam nadzieję, bo wówczas musiałbym zwinąć Mój Mac i okopać się ze swoimi nie najlepszymi spostrzeżeniami na temat ostatnich ruchów Apple. Czar marki Apple zaczyna sączyć zapach gnijącego jabłka. Ten związek zawsze opierał się na pieniądzach, ale miał jeszcze pierwiastki magii. Coś, czego nie miała żadna inna firma. Może to kwestia rozmiaru korporacji nie pozwala przytulić swoich użytkowników, a może rosnące wymagania zarządu? Pomimo udowadniania nam przez Apple, że jesteśmy użytkownikami, ja coraz częściej postrzegam siebie jako konsument z tłumu. Macie tak samo? Okrzyki „Niewiarygodne”, „Niesamowite”, „Fantastyczne” nie robią już na mnie wrażenia. Sam nie wiem dlaczego. Może zaczynam dostrzegać, że jak mówi się za dużo, to zazwyczaj wychodzi odwrotnie.

Era fanów dobiega końca, bo nie ma miejsca na sentymenty. Zaczyna się era fan-bojów.

 

Przemysław Marczyński

Współautor książki "macOS. Proste Poradniki" - www.prosteporadniki.pl. O technologii pisze od ponad 15 lat. Tworzył podcasty o Apple.
Komentarze (5)
L

5 komentarzy

  1. Wieslaw

    Masz w tym wiele racji. Co do wieku też. Człowiek spostrzega,że samochód to tylko parę blach mimo jakiejkolwiek firmy.Człowiek lubi otaczać sie ładnymi rzeczami, a takimi są produkty Apple. Ale jeżeli ktoś traktuje je z większa atencją niż na to zasługują,to znaczy, że nie ma nic sensownego do robienia w życiu.Ale to tylko moje zdanie.Dla niektórych może to sens istnienia:)

  2. Mikuliński

    Muszę się z tobą zgodzić w 100%. Apple przestało być, przede wszystkim, marką spostrzeganą jako niezawodna. Innowacyjność zeszła na boczny tor w imię „dawkowania” wszecmocarności i superrewelacyjności.
    Człowiek o inteligencji kartofla widzi że ktoś go tutaj robi w konia.
    W pewnym wieku każdy zdaje sobie sprawę że to tylko biznes i im większe dochody tym bardziej jesteśmy traktowani jako kolejny „przelew” a nie jako ważny klient.
    Brak profesjonalnego wsparcia technicznego dla biznesu jest również bardzo szkodliwe dla tych produktów. Ja dzisiaj wiem że w domu powinny być co najmniej 2 maki, żebym mógł je na zmianę bezpiecznie serwisować (mając wygodny dostęp do moich danych). Podczas gdy w moim 4 letnim compalu (składak PC) nie zepsuło się po dziś dzień nic…
    Czasami mam wrażenie że Apple między wierszami mówi że i tak musisz to mieć, więc co ich to obchodzi…
    Duże firmy rządzą się swoimi prawami, a konsument je, aby jeść.

  3. Mikuliński

    Przezornie, pisząc o innowacyjności mam na myśli rozwiązania pełne i jak najlepsze, bez pozostawiania wrażenia że mogliśmy lepiej, ale teraz też jest fajnie…

  4. mantis30

    Przemku, tragizujesz. Czy wg Ciebie to, że sprzęt Apple stał się bardziej popularny a mniej niszowy (czy też mniej elitarny, jak uważają inni – i chyba to dla nich ta „elitarność” była swoistym lansem, a nie li tylko nonkonformistyczną postawą…) oznacza, że jest teraz gorszy, mniej magiczny? Nie wiem ile trwa już Twoja przygoda z Maczkami, ja z tymi komputerami mam do czynienia dobre 15 lat i o ile bardzo miło wspominam dawne czasy to cieszę się, że nie muszę oglądać smutnego Maca, bombki, kaleczyć rąk wymieniając komponenty w jakiejś Quadrze czy PowerMacu (obudowy tower w ówczesnym czasie to był szczyt nieprzemyślanych konstrukcji!), płacić krocie za kompatybilne wyłącznie z Maczkami transceivery, zaślepki, bateryjki, sanki do napędów itp. Nie twierdzę, że było idealnie, ale nie przesadzajmy, że wtedy było lepiej! Było bardziej tajemniczo, trudniej pod wieloma względami – co z jednej strony stanowiło wyzwanie, a z drugiej dawało więcej satysfakcji.
    Owszem, tamte czasy były świetne, lepsze niż obecne, pod względem ludzi, i tyle. Sprzęt psuł się tak samo jak teraz, tyle że tego sprzętu było mniej, więc i niezadowolonych widać nie było. Ba! Nawet nie specjalnie było jak swoje żale uzewnętrznić, internet raczkował, z czasopism poza Macworldem polskojęzycznych nie było…
    Weź też pod uwagę, że kiedyś komputery (w ogóle) były narzędziami dla ludzi świadomych, a nie meblami w domu. Większość populacji ludzkiej wykorzystuje komputery (nie tylko Maczki) w stopniu, w jakim równie sprawnie poruszałaby się średnio wyszkolona małpa, za to krzyczeć i narzekać potrafią duuużo lepiej.
    Czy Apple wcześniej nie chciało zarabiać i dopiero teraz stało się takie „złe i pazerne”? Popatrz, co się działo w latach 1993-1997, wręcz co kilka tygodni „nowy” model komputera, który poza innym wyglądem praktycznie nie różnił się niczym, a na pewno niczym szczególnym uzasadniającym ówczesne ceny.
    Czasy się zmieniają, ludzie i ich oczekiwania również i nie ma szans by wszyscy byli zadowoleni. Jednak sądząc po wynikach sprzedażowych i finansowych „giganta z Cupertino” chyba więcej jest tych zadowolonych, nie sądzisz?
    Nie myśl, że Cię Przemku nie rozumiem, są rzeczy, za którymi tęsknię, ale czasu nie da się zatrzymać. Tempus fugit.

  5. Chiefer

    Ja z Apple wyleczyłem się rok temu po zakupieniu za ciężko uciułane grube pieniądze mojego pierwszego iMacka.
    Po latach hołdowania makowej mitologii nagle czar prysł, mit okazał się bajką. Przez okrągły rok wciąż męczyło mnie pytanie czy gdybym wiedział to co wiem teraz to czy zdecydował bym się na podobny zakup. Wciąż mnie to gryzie, choć przyzwyczaiłem się już do wielu rzeczy które najpierw mnie męczyły.
    No cóż, posiadam kawałek naprawdę pięknego sprzętu, który okazał się być zwykłym kawałkiem blachy, tak samo wadliwym jak reszta – właśnie wylądował w serwisie bo pod szybka zaczęły pojawiać się dziwne smugi.
    Co ciekawe, przyzwyczaiłem się jednak już tak bardzo że dziś nie wyobrażam sobie braku wielu funkcji OS X w codziennej pracy z komputerem. To całkiem niezły system jest, spowity mitem, bynajmniej ani doskonały ani też najlepszy, mimo to intrygujący i pasjonujący.