Po wrześniowej konferencji Apple mogliście zauważyć mój entuzjazm co do najtańszego z nowych iPhone’ów. Choć byłem lekko krytykowany za deprecjonowanie modeli Pro, to rynek wydaje się potwierdzać moje oceny.
iPhone 11 niemal jak pro
Oczywiście są wśród Was osoby, które na ekrany LCD nie mogą patrzeć, esteci, których grubsza ramka z taniego aluminium wokół ekranu brzydzi oraz sokole oka, które z odległości metra widzą różnicę w rozdzielczości pomiędzy 11 a Pro. Jednak ja i wielu mi podobnych do nich nie należymy. Jedynie dodatkowy obiektyw wydaje się istotną różnicą.
Poza tymi głównie estetycznymi „drobiazgami” (tylko teleobiektywu żal), jedenastka „dla ubogich” oraz wersje Pro praktycznie wydają się identyczne. Nawet dodatkowe tryby portretowe są niemal takie same, nie wspominając o najważniejszym, czyli procesorze. Jednak 1600 zł różnicy to całkiem sporo.
Zamówienia na 11 rosną, na Pro niekoniecznie
Od jakiegoś czasu dochodzą do nas informacje, że Apple ma problem ze sprostaniem zainteresowaniu właśnie najtańszym iPhone’em. Wynikiem tego jest podniesienie zamówień na ten model. Podobne informacje docierają też od sprzedawców, którzy po początkowym ogromnym zainteresowaniu modelami Pro, związanym z najazdem „blogerów” i fanów Apple na APR-y, obecnie mają problemy z dostarczeniem odpowiedniej ilości tańszych iPhone’ów 11.
Już na początku października m.in. Nikkei informował o większych zamówieniach jedenastek. Teraz dotarły kolejne analizy cytowane m.in. przez Apple Insider. Te ostatnie mówią o obniżeniu zamówień na modele Pro, choć wydaje się to dość mało prawdopodobne.
Zamówienia na 11 moją wzrosnąć nawet aż do 8 milionów szt. co przy początkowo szacowanej sprzedaży iPhone’ów 11 i Pro do końca roku sięgającej 70 milionów, stanowi silne 10%. Motorem tego wzrostu mają być Chiny i ponoć Europa.
Czy Apple wyciągnie z tej lekcji stosowną naukę? Mam nadzieję, że tak, bo wtórują jej rekordowe kursy akcji i powrót Apple na szczyt listy publicznych firm o największej kapitalizacji.
Cyniczny tekst – „Oczywiście są wśród Was osoby, które na ekrany LCD nie mogą patrzeć, esteci, których grubsza ramka z taniego aluminium wokół ekranu brzydzi oraz sokole oka”
Ja, ja, ja…
PS
Użytkownik Apple
Jeżdżę rowerem
Jeżeli nie widać różnicy między lcd „prawie hdready” a wysokorozdzielczościowymi OLEDami, no to w sumie nie ma o czym z Tobą Jaromir gadać. Wg tego myślenia rower i auto dowiozą nas do celu, więc nie ma sensu przepłacania za 4 kółka.
Całkowicie się z tobą zgadzam. Przynajmniej tak do 50 km rower jest lepszy, a samochód to fanaberia
Wy swoje, a rynek swoje. Jakoś widać, że nawet Apple się przeliczył. Ludziom normalnym wystarczają 11, zwłaszcza teraz