Bez zasilacza długo nasze urządzenia nie „pociągną”. Dodatkowo tych urządzeń mamy coraz więcej. Dlatego wieloportowe zasilacze stają się wręcz koniecznością. Oto jeden z nich: iWalk Leopard 5P.
iWalk Leopard 5P… 5P jak pięć portów
Ten zasilacz, który mam okazję używać już prawie dwa miesiące ma kilka cech szczególnych. Są to dobrze dobrany repertuar wyjść oraz duża moc łączna, przy umiarkowanych wymiarach. W sumie potrafi dostarczyć aż 60 W.
W niewielkiej obudowie o rozmiarach 91 × 58 × 27 mm i masie 162 g., umieszczono 5 portów:
- 1x USB-C Power Delivery (PD) 30 W.
- 1x USB -A Quick Charge (QC3.0) 18 W.
- 3x USB-A Power Sense 12 W każdy.
Jak widać w sumie, łączna moc wyjść przekracza maksymalną moc całkowitą zasilacza, ale rzadko się zdarza, że wszystkie ładowanie urządzenia pobierają maksymalny prąd jednocześnie.
USB-C i jego 30 W idealnie pasuje to zasilania iPadów Pro oraz za pomocą odpowiedniego kabla USB-C Lightning, również nowszych iPhone’ów. Jednak warto pamiętać, że podłączenie zasilacza 30 W do MacBooka (Pro), który potrzebuje znacznie większej mocy, też ma sens. O te dostarczone z zewnątrz 30 W, będzie się wolniej, rozładowała wbudowana bateria. Dlatego w sytuacji, gdy jesteśmy pozbawieni innego zasilacza, nawet iWalk Leopard 5P może przedłużyć czas pracy o kilkadziesiąt procent.
Power Sense 12 W zadowoli wszystkie starsze urządzenia Apple i nie tylko, które ładowane są z portu USB-A. Apple nie przewidział obsługi większej mocy niż 12 W w takim przypadku. Jednak ładowanie z tą mocą odczuwalnie skróci jego czas w iPhone’ach zwłaszcza o rozmiarach „Plus”.
Pozornie port Quick Charge (QC3.0) nie wydaje się dla użytkowników sprzętu Apple atrakcyjny. Jest to dość egzotyczny pomysł firmy Qualcomm. Wymyśliła ona, że w zwykłym porcie USB-A można zamiast powszechnie stosowanego napięcia 5 V stosować wyższe. Oczywiście, wcześniej urządzenia muszą się dogadać, podobnie jak w standardzie USB-C, gdzie też stosowane są różne napięcia. Testowałem z portem QC3.0 Leoparda iPhone’a 4, 3GS, 7 Plus, iPada Air 2 i działały prawidłowo z mocą do 10-12 W. Jednak kilka lat temu, zdarzały się przypadki, że niefirmowe zasilacze s QC potrafiły uwędzić iPhone’a. Teraz takie wypadki się nie zdarzają, a na pewno nie z iWalk. Jeżeli będziemy chcieli skorzystać z zalet QC3.0, wcale nie musimy podłączać smartfona z Androidem. Obecnie wiele power banków w tym z oferty iWalk obsługuje podczas ładowania QC3.0. To znacznie skraca ten proces.
Eksploatacja iWalk Leopard 5P
Mile zaskoczyło mnie to, że zasilacz nie grzeje się mocno, nawet gdy ładowałem z jego pomocą 3 power banki, iPada, a do USB-C podłączyłem MacBooka Pro. Po godzinie był ciepły, ale nie gorący. To świadcz o znacznej sprawności zasilacza.
Dobrym rozwiązaniem jest też zastosowanie kabla sieciowego. Ma on 1 metr i można go wymienić na zakończony inną wtyczką, np. podczas podroży. Porty są wyraźnie oznaczone, więc nie ma obaw, że np. nie trafimy z power bankiem w QC3.0, co mogłoby skutkować wolniejszym ładowaniem.
Drobnym mankamentem może być dość ciasne ulokowanie gniazdek, jednak nie napotkałem wtyczki, której nie dałoby się umieścić pomiędzy innymi, więc nie jest to problem.
Zasilacz ma oczywiście wszystkie porządane zabezpieczenia i certyfikaty.
Dokładną specyfikację znajdziecie na stronie iWALK Leopard P5 PD + QC3.0 60W.
Cena: 229 zł
Ocena: 4,5 z 5
Zalety: Duża ilość protów, wysokie moce ładowania, małe rozmiary, umiarkowana temperatura podczas pracy
Wady: Ciut ciasno rozmieszczone porty USB-A
W podobnej cenie mamy Satechi za 299 zł mamy wersję 75 W, z USB-C PD 60 W, a za 349 108W z USB-C PD 90 W.