Zanim dojdzie do obiecanych testów wydajności, pragnę się z Wami podzielić kilkoma mniej i bardziej istotnymi spostrzeżeniami, które pojawiły się w ciągu kilku już dni użytkowania nowego sprzętu.
Przypominacie sobie moje „narzekania” na mnogość standardów obsługiwanych przez port USB-C? Okazuje się, że z Wi-Fi też należy być ostrożnym.
Oba moje komputery mają Wi-Fi standardu 802.11ac (obecnie zwanym WiFi-5), jednak MacBook Pro jest o 1/3 szybszy od mojego Air. Rozbieżność wynika z tego, że standard ac dla 5 GHz przewiduje (tak jak i np. N) różne ilości modułów transmisji. Jeden pozwala osiągnąć w „ac” 434 Mb/s, dwa 867 (to maksymalna prędkość dla Air oraz MacBook Pro 13” 2x TB), trzy zaś 1300 Mb/s (to wartości osiągane przez MBP 13” 4x TB, 15” i 16”).
Warto te parametry wziąć pod uwagę przy wyborze routera lub access pointa, który będzie obsługiwał lokalną sieć. Nie wszystkie standardu „ac” pozwalają na transmisję z maksymalną obsługiwaną prędkością. Oznaczenia sprzętu Wi-Fi też bywają mylące. Zazwyczaj podawana przez producentów prędkość 1200 Mb/s oznacza maksymalnie 867 Mb/s w paśmie 5 GHz (dla „ac”) oraz 450 Mb/s dla pasma 2,4 GHz. Warto poszukać urządzeń z przepustowością łączną 1750 Mb/s. Te wartości mają mniejsze znaczenie, jeżeli w domu nie transmitujemy danych w sieci lokalnej np. pomiędzy urządzeniami lub lokalnym dyskiem sieciowym NAS. No, chyba że ktoś jest szczęśliwym użytkownikiem gigabitowego dostępu do internetu.
Zauważyłem, że mój MacBook Pro 16 ma pewną przypadłość. Często prędkość połączenia potrafi spaść z 866 do ledwie 14 Mb/s w różnych lokalizacjach, nawet 1,5 m od Access Pointa CISCO Meraki. Jednak aby było dziwniej, nie zawsze podczas takiego ułożenia prędkość tak drastycznie spada. W identycznej sytuacji i miejscu MacBook Air łączył się z podobną lub ciut mniejszą prędkością, za to stabilnie i bez takich spadków. Nadal nie wiem, czy winna jest inna konfiguracja anten i ich ułożenie, czy inne oprogramowanie modułu Wi-Fi, bo parametry odstępu od szumów i poziomu sygnału w MBP są nawet przy tych spadkach, lepsze niże w MBA.
Aktualizacja: Wygląda na to, że Wi-Fi działa jednak poprawnie, a jedynie system raportuje dziwne dane dotyczące połączenia. Transfer w sieci lokalnej znacznie przekracza (10 – 20-krotnie) ten pokazywany w menu Wi-Fi. Bardzo możliwe, że pojawia się tam informacja dotycząca tego „dodatkowego” połączenia, z którego mój AP CISCO Meraki MR33 nie korzysta, bo sam ma tylko dwa, ale to tylko takie domysły. Ważne, że transfery są na poziomie dziesiątek megabajtów na sekundę (14-50) w sieci lokalnej.
Jeszcze żaden MacBook nie był wyposażony w tak pojemną baterię. To aż 100 Wh! Poprzednik, czyli MBP15 miał baterię około 87 Wh. Jednak nawet gdyby w tej ciut większej obudowie zmieściła się jeszcze potężniejsza bateria, to byłby z nią spory problem, podczas podroży lotniczych. 100 Wh jest górnym limitem pojemności baterii litowo-polimerowych dopuszczonych do przewozu w bagażu podręcznym drogą lotniczą.
Czy 100 Wh to dużo? A to zależy. MacBook Pro ma procesor o „mocy” w porywach do 45 W. Do tego karta graficzna AMD Radeon Pro może pobrać w szczycie kolejne 50 W. Oczywiście podczas pracy na baterii użycie dyskretnej karty jest ograniczone, ale można je wymusić. Teraz widać, że podczas maksymalnego obciążenia przynajmniej teoretycznie bateria może być wyssana w godzinkę. Jednak to raczej tylko teoria. Niestety, jeżeli ktoś postanowi wyrenderować film, pracując na zasilaniu bateryjnym, to może się ono wyczerpać w 2-3 h. To sa na szczęście ekstremalne sytuacje.
Podczas pisania tekstów, czy oglądania filmu, moc pobierana z baterii oscyluje w granicach 8-15 W. To rzeczywiście pozwala na 10 godzin lekkiej pracy. Niestety wszystko zależy od sposobu użytkowania. Jednak na dobre 6 h można raczej liczyć, nawet gdy jest się programistą i walczy w Xcode lub kompiluje jakieś kobyły.
Ten też bije rekordy. 96 W konieczne jest, bo niemal tyle może wynieść szczytowy pobór mocy, nie wspominając o energii do ładowania baterii. Tu granicą może być technologia, a nie prawo przewozów lotniczych. Specyfikacja UBS-C przewiduje dostarczanie kablem 100 W mocy i na razie nie zanosi się na więcej.
Z ciekawostek warto dodać, że jeżeli nie mamy dostępu do standardowego zasilacza, a chcemy popracować jak najdłużej na baterii, to możemy wspierać się zasilaniem ze znacznie słabszych źródeł. Nawet podpięcie kablem USB-A – USB-C do zasilacza (power banku) USB 12 W odciąży o wspomniane 12 W naszą baterię i pozwoli na trochę dłuższą pracę. Tak samo zasilacz USB-C o mniejszej mocy (30-60 W) też może być ratunkowo użyty. Jednak raczej energii nie wystarczy, aby podczas pracy ładować baterię. Jedne zmniejszymy zużycie jej ładunku. Status łądowania i pobór prądu możecie sprawdzić w Raporcie systemowym (Informacje o systemie) w sekcji Zasilanie lub aplikacją coconutBattery.
Zauważyłem, że komputery z Touch ID są trochę bezpieczniejsze. Jeżeli skonfigurujemy odblokowywanie i zatwierdzanie haseł palcem, to podpowiedzi loginów i haseł na stronach WWW i w aplikacjach nie da się wprowadzić bez przyłożenia palca lub podania hasła do konta. To bezpieczniejsze niż proponowanie zapamiętanych haseł przez system w komputerach bez Touch ID.
Markę Synology kojarzycie zapewne z urządzeniami NAS. Te świetne dyski sieciowe dają możliwość przechowywania bezpiecznie…
Na rynek wchodzą dwa nowe głośniki marki Sonos: Era 100 i Era 300. Model Era…
Akcesoriów, które możemy dodać do naszego inteligentnego domu jest coraz więcej. Do tego zacnego grona…
Wiecie, że jedna z najlepszych baz danych - FileMaker (obecnie zmieniana jest nazwa na Claris),…
Elon Musk wszedł na Twittera i zrobił rewolucje. Ostateczną ocenę jego poczynań w tym serwisie…
Ten produkt miał już nie istnieć. Kiedy pojawiły się informację, że Apple nie przedłuży życia „dużego”…
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.