Z tych dwóch wiadomości podawanych ostatnio przez serwisy zajmujące się Apple, tylko jedna mnie martwi. Która i dlaczego ta wyjaśniam niżej, jednocześnie podejrzewając, że wielu z Was może mieć odwrotne zdanie.
Apetyt na USB-C
Możliwe, że nie pamiętacie, ale nad zaletami wprowadzenia USB-C w iPhone’ach rozwodziłem się już dwa i pół roku temu w art. „Nowy iPhone z USB-C? Zyski i straty z porzucenia Lightning”. Teraz mogę już napisać, że został on zainspirowany atrapami iPhone’ów z USB-C, które trafiły pod koniec 2016 roku do wybranych producentów akcesoriów, a których zdjęcia do mnie dotarły. Jak widać, Apple jednak nie zaryzykował tak radykalnej zmiany dwa lata temu i jak głoszą dość wiarygodne plotki, nadal nie chce ryzykować. A szkoda, bo wprowadzenie USB-C w zeszłorocznych iPad Pro raczej wyszło im na dobre. Inną sprawą jest, że iPady zyskują więcej z wprowadzenia nowego portu, niż iPhone’y, bo częściej pełnią funkcję zamiennika komputera, a ich iOS potrafi obsłużyć więcej akcesoriów. Inną sprawą jest, że brak zmiany złącza ucieszy posiadaczy sporej kolekcji akcesoriów z Lightning.
12 lat z 5-watowymi ładowarkami
Dla niektórych ładowarki znajdujące się w pudełkach współczesnych iPhone’ów są powodem do kpin i złości. Podejrzewam, że przeciągająca się „niemoc” standardowych ładowarek, spowoduje kolejną falę irytacji.
Moim zdaniem niepotrzebnie. Może to zabrzmieć kontrowersyjnie, ale brak szybkiej ładowarki nie jest raczej podyktowany skąpstwem Apple, a przynajmniej nie bezpośrednio. Jak być może wiecie, jestem zwolennikiem całonocnego i ogólnie częstego ładowania iPhone’ów i innych urządzeń z bateriami litowo-jonowymi. Jednak, gdy przez rok używałem do codziennego ładowania, szybkiej 12 -watowej ładowarki, to sprawność baterii mojego iPhone’a 7 Plus spadła wyraźnie mocniej niż jego następcy (też 7 Plus). Był on już ładowany standardową ładowarką. Szybkiej używałem tylko w sytuacjach uzasadnionych. Oczywiście spadek sprawności baterii ładowanej szybko, nadal był w granicach normy, jednak różnica jest zauważalna. Pokrywa się to z opinią większości fachowców, że szybkie ładowanie typowych ogniw, skraca ich żywotność.
Można zażartować, że dodając do zestawu słabe ładowarki, Apple w zasadzie sam sobie szkodzi, bo zwiększa żywotność iPhone’ów. Zwłaszcza teraz, gdy program taniej wymiany baterii został zakończony.
Ja jednak nie zgadzam się z tym, że słabsza ładowarka jest lepsza. Można pójść inną drogą i dołączyć do iPhone mocniejszą ładowarkę a w samym iPhone wbudować mechanizm inteligentnego ładowania. W uproszczeniu w nocy mocna ładowarka mogłaby otrzymać sygnał, że iPhone ma być ładowany wolno, a więc oszczędniej dla baterii. Natomiast w ciągu dnia ładowanie byłoby szybsze, bo zwykle szybko trzeba uzupełnić energię. Czytałem, że tego typu rozwiązanie stosuje Huawei w wyższych modelach, do których dołącza mocniejszą ładowarkę. Oczywiście użytkownik musiałby zaakceptować, że iPhone „wie” o typowym sposobie użytkowania (już jest to możliwe dzięki dostępnym w iOS raportom zliczającym czas przed ekranem). Teraz takie dane mogłyby służyć do dobierania optymalnej mocy ładowania w zależności, czy doładowanie potrzebne jest szybko, czy może następować powoli (zwykle w nocy)
Powiem Ci szczerze, że o tym nie pomyślałem. Masz rację, że system w pełni nadzoruje proces ładowania i może ograniczyć prąd. Jednak sprawa wyboru kiedy ma to robić zakrawa już o mocno rozwiniętą sztuczną inteligencję, a jeżeli pozostawić wybór użytkownikowi, to i tak większość by „odkręcała” do maksimum.
Czasem też w nocy, a raczej wieczorem potrzebujemy szybko naładować, bo np. wychodzimy na imprezę