Twitter zdecydował się na zwiększenie ograniczeń długości twittów. „140 znaków wystarczy zawsze i każdemu”, chciałoby się sparafrazować wypowiedź dotyczącą pamięci RAM, niesłusznie przypisywaną jednemu z założycieli Microsoftu. Jak widać ani 140 znaków, ani 640 KB RAM nie wystarczało.

140 znaków

Gdy powstawał Twitter (2006), z założenia miał mieć możliwość przesyłania wiadomości za pomocą bramek SMS (za: Fastcompany). Limit 160 znaków w SMS został podzielony na 140 dla wypowiedzi i 20 na nicka i znaki sterujące. Choć ograniczenia techniczne zniknęły, to limit pozostał. Utrzymał się ponad 10 lat.
Przez te 10 lat systematycznie pojawiały się narzekania na konieczność skracania wypowiedzi, a co sprytniejsi zaczęli wymyślać sposoby ich obejścia. Najpopularniejszymi były: dołączanie obrazka z dłuższym tekstem albo wysyłanie kilku ponumerowanych tweetów.
Ponad rok temu pojawiło się pierwsze ustępstwo. Twitter przestał liczyć znaki użyte na link do dołączonych zdjęć oraz nie liczył znaków nicka, na który odpowiadaliśmy. Nadal jednak linki do stron WWW, choć skracane, zajmują 21-23 znaki, a nicki wymieniane w treści liczone są w jej skład.

280 znaków w Tweetbocie

Po fazie testów, od 2 dni w zasadzie na całym świecie (poza kilkoma krajami używającymi alfabetów, gdzie jeden znak zastępuje cały wyraz) Twitter podniósł limit jednego „ćwierknięcia” do 280 znaków. Czy jest to dość dla większości wypowiedzi, czas pokaże. Jednak poprzednio często musiałem się nakombinować, w jaki sposób, nie niszcząc zbytnio gramatyki i interpunkcji zmieścić się w 140 znakach.
Wraz z oficjalnymi aplikacjami Twittera, aktualizacje pozwalające na 280 znaków otrzymały moje ulubione aplikacje twitterowe, czyli Tweetbot na iOS oraz macOS.