Amerykański gigant usług typu SVOD coraz bliżej naszego kraju. Firma najwyraźniej serio realizuje ambitny cel uruchomienia serwisu w 150 krajach do końca 2016 roku. Co prawda oficjalnego ogłoszenia wejścia do Polski wciąż nie możemy się doczekać, jednakowoż coś się dzieje – na stronie głównej Netflixa
pojawiło się dodatkowe zdanie „We’ll be available in Polska soon”!
Pozostaje nam się teraz domyślać co oznacza to „wkrótce”. Na jesieni Netflix zawita do Hiszpanii, Portugali i Włoch. Jak łatwo zauważyć będzie miał wówczas 100 % pokrycie Europy Zachodniej. Nasz kraj wydaje się więc naturalnym przystankiem na drodze do dalszej ekspansji. Biorąc pod uwagę iż 24 sierpnia Amazon zaprasza media na pewne wydarzenie (czyżby polska wersja sklepu?) nadchodzą nam ciekawe czasy 🙂
Witaj Sebastianie,
Przede wszystkim gratulacje wyżyn fonetycznej oglądalności po ostatnim zbiorowym podcaście teamu MMM. Od początku uważałem pomysł powołania tego magazynu za trafny i na czasie, a lektura kolejnych jego numerów dowodzi, że jest dobrze w stopniu znacznym.
Netflix. Temat na czasie. Właśnie zastanawiałem się, kiedy będzie dostępny w Polsce. Jak piszesz, już niedługo. Od ponad roku jestem użytkownikiem tej platformy i bardzo ją sobie chwalę (piszę z Kanady). Netflix jest tani, jeśli wziąć pod uwagę spectrum oferty filmowej, dostępnej w tej platformie. Kanadyjczycy narzekają wprawdzie, że za miedza w Stanach Zjednoczonych klienci mają o wiele większy wybór – co jest konsekwencją takiego a nie innego dystrybuowania licencji na rozpowszechnianie filmów – innego w każdym z tych krajów.
Ja nie narzekam. Dzięki abonamentowi wykupionemu w Netflix mogłem obejrzeć wiele pozycji z katalogu największych hitów światowego kina. Prawda, że głównie amerykańskiego ale nie tylko. Kilka bardzo wartościowych pozycji znad Sekwany, Tamizy, ostatnio nawet bardzo dobry dramat czeski. Jest kino latynoamerykańskie, hiszpańskie. Oferta Netflix w porównaniu z tym, co podaje się oczom na talerz w ramach telewizji konwencjonalnej, jest nie do przecenienia. Owszem, można wykupic dostęp do HBO i innych kanałów znanych już wcześniej i oferowanych co do zasady poprzez sieć kablową głównych dystrybutorów obrazu (w Kanadzie są to Bell i Rogers), jednak Netflix jest niezwykle konkurencyjny cenowo. Miesięczna opłata wynosi w tej chwili niecałe 10 dolarów. Za możliwość obejrzenia tak wielkiej gamy naprawdę dobrych filmów, to niewiele. Zakładając, że w Polsce opłaty byłyby mniej więcej podobne, to chyba w dalszym ciągu nie jest wygórowana cena.
Trudno perorować w tej chwili, jak będzie skonstruowana oferta programowa dla polskiego widza ale można się domyślać, że stratedzy Netflixa pójdą w kierunku melanżu kina amerykańskiego i europejskiego. Może dostępne będą również produkcje polskie? To chyba nie byłby zły pomysł.
Jednym z niezaprzeczalnych argumentów za skorzystaniem z usługi Netflix jest brak reklam. Reklamy były jednym z powodów, dla których podziękowałem telewizji kablowej, kierując się właśnie w stronę Netflixa. Nie jest idealnie, bo ideał leży jak wiadomo w Sevres pod Paryżem, z metra cięty. Jest trochę malizny, trochę filmów, które trafiały wprost do dystrybucji na video z pominięciem wielkiego ekranu. Jednak i tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. Arcydzieł srebrnego ekranu jest pod dostatkiem. Niedawno oglądałem The Artist, niemy film obsypany Oskarami. Wątpię, by takie kino pokazywała telewizja, która kieruje się innymi zasadami i w związku z tym inne są tez priorytety programowe.
Warto wspomnieć, że Netflix oferuje także bardzo ciekawe filmy dokumentalne. Przyrodnicze, historyczne, z zakresu ogólnie to ujmując – wiedzy i nauki. W tym także dokumenty fabularyzowane.
Wszystko to na wyciągnięcie ręki (po pilota). W każdym czasie, o każdej porze dnia i nocy – to dla cierpiących na twórczą bezsenność szczególnie cenne.
Wypada tylko życzyć polskiemu odbiorcy, by z tej atrakcyjnej platformy i jej szerokiej oferty mógł skorzystać jak najszybciej.
Z pozdrowieniami
Nomad
Dzięki za tak wyczerpujący komentarz. Wiem, że Netflix swój sukces zawdzięcza w USA ogromnej bazie filmów dla dzieci. Dla rodziców taka usługa to skarb.
Skoro siedzisz w Kanadzie to pewnie nieobce są Tobie te problemy z dostępnością chociażby HBO Now. Wiadomo że chodzi o kwestie licencyjne, bardziej mnie martwi fakt iż wydaje się jakby nikomu nie zależało by te problemy rozwiązać.
Wg mnie jakakolwiek by nie była oferta to i tak będzie biła na głowę wszystko co jest obecnie nad Wisłą. Mam nadzieje że nie będzie tam „Klanu” „Szpitala”, „Na dobre i na złe” i Magdy Gessler. Zapewne też niektóre sezony popularnych seriali jak HoC moga nie byc dostępne od razu bo prawa do nadawania będzie miał np Canal+.
Polacy to niestety taki naród że chcieliby mieć wszystko za darmo i cenę 40zł uznają za drogą co będzie smutne i żałosne. Wg mnie będzie ona ciut niższa bo musi być tańsza niż HBO. Chociaż HBO w Polsce jest i tak cholernie drogie bo trzeba kablowke wykupic.
Sebastianie,
zażyłes mnie z mańki pytaniem o Hulu, bo u mnie nic takiego nie „hula”, Showtime mi sie obił o uszy ale nie o oczy. Nie słyszałem tez, żeby ktos z moich znajomych oglądał, a tym bardziej chwalił jedno czy drugie. Ponieważ zrezygnowałem z abonamentu kablowego, nie docierają do mnie oferty kierowane ta droga do odbiorców. Jak wszędzie, można wykupic sobie taki kompleksowy pakiet u Bella czy Rogersa, który zaspokoi najbardziej wyszukane oczekiwania. Nie wyłączając pakietu z polskimi programami.
Netflix z Klanem w ofercie? Nie wydaje mi się – te seriale maja swoją antenę, swój czas i swojego widza, który nie musi sięgać poza ofertę dostawcy, z którego usług korzysta – mówie o starej dobrej kablówce. Myślę, że oferta dla Polskiego widza będzie w dużym stopniu alternatywna dla tej telewizyjnej. I na tyle atrakcyjna, by przyciągnąć go do repertuaru, z jakim przyjdzie do niego Netflix. Dobrych polskich filmów na pewno nie powinno zabraknąć, a dobrych polskich filmów jest dużo. Jak napisałem w poprzednim komentarzu, mnie ujęła przede wszystkim różnorodność, od średniaków skazanych na „wideło” do sztuki filmowej na najwyższym poziomie, nie mylić z kluczem oskarowym, bo jak wiadomo, nie zachodzi tu automatyczna tożsamość.
Skoro już podniosłeś kwestię oferty alternatywnej dla Netflix, to warto chyba zaznaczyć, że HBO jest tutaj zdecydowanie na mocnej pozycji. Jednak tak zwany stosunek ceny do wartości (ewentualnie także jakości) w moich oczach daje pierwszeństwo Netflixowi. Rzecz gustu, więc z natury subiektywna. Korzystałem kiedyś kanału HBO i nie narzekałem. Teraz mam Netflix, do tego ze dwa, trzy kanały publiczne dostępne za pośrednictwem zwykłej pokojowej antenki. Oglądam na nich prawie wyłącznie wiadomości i prognozę pogody. Netflix to obcowanie z filmem, dokumentem, wedle nastroju, potrzeby chwili, zwał jak zwał.
Nie bez znaczenia przy ocenie oferty Netflix jest z pewnościa i to, że podobnie jak HBO, nie tylko proponuje filmy. Występuje też w roki producenta i podobnie jak w przypadku HBO, bardzo często są to projekty udane, najwyższej klasy. Co mnie zjednuje szczególnie, Netflix wychodzi poza kulturę Ameryki, otwiera się na inną perspektywę, na specyfikę kulturową innego profilu i proweniencji, w tym europejską.
Piszesz Sebastianie o problemie, który nie tylko Polaków dotyczy. Mam na myśli cenę. Cóż, żadna to tajemnica, że zasobność portfela determinuje nasze wybory nie tylko w domenie dóbr materialnych. Nie dziwię się komuś, kto zastanowi się dwa razy zanim podejmie decyzję o zakupie pakietu telewizyjnego czy filmowego. Z drugiej jednak strony jestem zagorzałym przeciwnikiem dostępu do filmów czy w ogóle oferty kulturalnej z – delikatnie mówiąc – pominięciem elementu zapłaty. Sam jesteś Autorem, zakładam więc, że tu się zgadzamy. Z drugiej strony, opłaty za dostęp do oferty kulturalnej, takiej choćby, z jaką niedługo zawita do Polski Netflix, nie może być wygórowana. Musi być obiektywnie adekwatna. Czy 40 zł miesięcznie to za dużo za możliwość oglądania filmów z naprawdę szerokiej palety, to za dużo? Wiesz Sebastianie, chciałbym napisać, że nie, skądże. Wiem jednak, że dla niektórych to będzie wciąż dużo. I smutne, że tak jest, bo to, że koniec miesiąca jest dla kogoś demonem w cyklu pytań o to, jak zapłacić rachunki w następnym, nie oznacza, że trudno, bez filmów, można się obyć. Obyć można się praktycznie bez wszystkiego poza zaspokojeniem oczywistych potrzeb egzystencjalnych. Można się obyć bez teatru, bez filharmonii, można i bez „Pociągów pod specjalnym nadzorem” czy „Lotu nad kukułczym gniazdem”. To jednak temat na inny poemat.
Uważam, że Netflix wart jest zachodu i ci, którzy zdecydują się z jego oferty skorzystać, raczej z niej nie zrezygnują. Zdecydowanie polecam.
Przepraszam Cie Behinderze, umknęło moim oczom, kto odpowiedział na mój komentarz. „Się nie powtórzy”
Z pozdrowieniami
Nomad
Czy Netflix zamierza jakoś dostosować się do naszego rynku? Czy wypluje całość taka jaka jest?
Jeśli nie będzie polskich napisów i alternatywą dla nich polskiego lektora (tutaj jako dodatek) to mogą pocałować Polaków w pompkę.
Inaczej być nie może! Napisy i lektor już się pojawiają w Netflix. Stawiam, że w tym roku jeszcze zobaczymy to cudeńko. Ciekaw jestem tylko czy czar pryśnie po wejściu na nasz rynek czy jednak będziemy kupować drzwiami i oknami.
Szczerze mówiąc, nad tym się nie zastanawiałem, a jest to rzeczywiście dość istotny szczegół. Sam lubię napisy nawet jeśli rozumiem, co się z ekranu mówi. Tak na chłopski rozum biorąc, wejście na polski rynek z filmami w obcojęzycznej czyli oryginalnej wersji bez napisów byłoby ryzykowne. Mogłoby faktycznie zadziałać jak bariera i zniechęcić do korzystania z Netflix wielu potencjalnych odbiorców. Bądźmy jednak dobrej myśli, wierzę, że jeśli firma zdecydowała się wyjść na spotkanie polskiego widza, jest do tego należycie przygotowana. Być może na początku nie wszystkie pozycje oferty będą miały napisy w języku polskim. Cóż, możemy gdybać, trzeba poczekać na premierę, ewentualnie na informacje z pierwszej ręki czyli od Netflix.