Dobiłem do 100. odcinka MacGadki. Gdy zerkam za siebie z próbą jakiegoś podsumowania tego wyczynu widzę jak wiele spraw zmienił on w moim życiu i jak dużej ilości wydarzeń był świadkiem. To on przyczynił się do opuszczenia szeregów iMagazine. Do tego miesięcznika pisałem od początku (jedynie w pierwszym numerze mnie zabrakło). Towarzyszyła mi podczas wyjazdów do San Francisco na konferencję Macworld. Niewątpliwie nagrywanie audycji było okazją do spotkania wielu fantastycznych ludzi co cenię w niej najbardziej. Nie uda mi się tu przywołać wszystkich bo lista była ogromna. Dziękuję tym, którzy pomogli nam w doborze sprzętu do nagrywania, o Waszych zakupach iKubasa, o podrzucaniu muzyki do słuchania, o wsparciu finansowych.
Cały ty…
Kurcze, to było genialne doświadczenie. Wiedzieć, że ludzie dzielą z Tobą tak wiele spraw. Tego nie daje pisanie. Tego nie da publikacja w najbardziej poczytnym serwisie. Gdy mówisz jesteś odarty ze wszystkiego. Tu nie prze-edytujesz tekstu gdy popełnisz błąd. Jasne, możesz wycinać fragmenty ale trochę strach gdy się okaże, że nie masz nic do opublikowania. Za to wielkie dzięki, że wytrzymywaliście przed głośnikami. Że czasem poprawialiście mój „ponglisz”. Kiwaliście palcem gdy prawiłem bez składu.
Być przygotowanym…
Tak, czasem się zdarzało mówić od rzeczy. Jednak na nic w sieci nie poświęciłem tyle czasu jak na rozpisywanie całego planu MacGadki. Do tych nagrań przykładałem więcej serducha niż do bloga czy artykułów w innych mediach. Lubiłem to, chociaż nie lubię niespodzianek, a nagrywanie na żywo niesie ze sobą wielkie ryzyko „niewygodnego pytania”. Dlatego adrenalina przed nagraniem zawsze mi towarzyszyła. Nawet w ostatnim 100. odcinku musiałem mieć iKubasa z wodą przy sobie by zwilżać gardło. Myślę, że mimo wielu niedociągnięć MacGadka stara się być bardzo merytoryczna i to jest jej największy atut. Bez „spontanu”, bez jazdy na żywioł. Zresztą sami zapewne wiecie, który materiał szedł po bandzie bo zwyczajnie brakło czasu na solidne zgłębienie tematu.
Do usłyszenia…
Wiele osób pyta mnie dlaczego nie nagrywam już MacGadki. Na antenie nie padła odpowiedź co się ze mną dzieje, a wyjaśnienie całej sytuacji jestem Wam winien. Wytłumaczyć to jednym zdaniem czy całym artykułem jest bardzo trudno. Nałożyło się na to wiele spraw ale niewątpliwie największe znaczenie miało odejście mojej ukochanej siostry. Przez ostatnie miesiące mogliście zauważyć, że podcast nie pokazywał się regularnie. Walka z rakiem to trudna sztuka odnajdywania sensu kolejnych dni. Całą swoją uwagę poświęcałem najbliższym i chociaż podcast jest dla mnie ważny, trudno było mi cokolwiek nagrać. Dlatego poprosiłem Krystiana Kozerawskiego aby zastąpił mnie w tym projekcie. Nie było sensu szarpać i przeciągać nowych publikacji w nieskończoność. To niewątpliwie kierowało MacGadkę do upadku, a ja jestem ostatnim, który wciskałby gaz do dechy. Nie chcę być tym gościem, który morduje tak fajną audycję. Jak wspominałem na początku podcast towarzyszył mi w ważnych okresach mojego życia ale nawet ja nie spodziewałem się, że będzie obecny przy tak bolesnych wydarzeniach.
Czy to jest pożegnanie? Połowiczne. Dla mnie optymalna ilość osób do prowadzenia audycji to dwójka prowadzących. Trzy głowy gadające w każdym odcinku to zbyt duży chaos i wydłużająca się w nieskończoność wymiana słów. Mam nadzieję, że od czasu do czasu będziecie mogli mnie usłyszeć jako gościa. Jedna rzecz w tej decyzji nie daje mi spokoju. Rozmawiając o całej sytuacji z Krystianem zapędziliśmy się w obszary społeczności użytkowników, pierwiastka, który cenię najbardziej. I słusznie rzucił mi w twarz, że wokół MacGadki stworzyliśmy z Michałem fantastyczny krąg ludzi. Stoję zatem mocno rozdarty pomiędzy świadomością, że obecnie nie jestem dobrym kompanem do nagrywania audycji, a z drugiej strony troska o ludzi skutecznie odwodzi mnie od rzucenia w cholerę mikrofonu. Chciałbym jedynie prosić Was o zrozumienie gdy nie pojawię się w 101 odcinku. Nie kręćcie nosem jak 102 audycja będzie bez mojego „ę i ą”. Tylko czas jest w stanie skorygować co w moim serduch się dzieje i czy będzie w stanie bić dla podcastu. Do usłyszenia zatem. Mam nadzieję wkrótce.
Witryna podcastu – http://macgadka.myapple.pl
Powodzenia, trzymam kciuki, czekam na powrót i dziękuję.
Krótko – bez Ciebie nie ma MacGadki. Wrócisz, wznowię słuchanie, obecnie niestety jest słabo (klimat słaby, a i zastępstwo marne). Rację jednak masz, że rodzina ważniejsza. Wszystkiego dobrego.
Dziękuję.
Szanuję decyzję ale nie zmienia to faktu że z niecierpliwością będę czekał na powrót. W duecie z Michałem moim zdaniem jesteście bezkonkurencyjni.
To smutne gdy tak się czasem życie toczy i nasz niewielki wpływ na to. MacKozer na pewno będzie godnym następcą, więc chyba nie masz się czego obawiać. A gdy minie trochę czasu może będziesz w chętny by wrócić i nadal nagrywać. Było by fajnie. Pozdrawiam.
Powodzenia Mr. Pemmax. Trzymaj się chłopie – wierni słuchacze o Tobie nie zapomną, więc i Ty nie daj o sobie zapomnieć 😀
Poukładaj wszystko na spokojnie ale WRACAJ jak najszybciej, NA STAŁE znów. Nie da się pobić Twojego z Michałem zestawienia. Nawet „przegadywanie” Ciebie przez Michała ma swój urok i nikt inny jak Ty nie zamienia tego w DOBRO!
Wracaj do nas 🙂
Co my tu możemy napisać. Nic. Ktoś kiedyś powiedział:
„My często zapominamy o tym gruncie rzeczywistym. Nie wiem czy doświadczasz czegoś takiego. (…) Człowiek to jest taka istota, która ma dwie sfery. Przynajmniej ja do tego tak podchodzę. Tą duchową, która też potrzebuje się karmić różnymi rzeczami, i cielesną. Internet sprawia, że coraz rzadziej, o tej jakże ważnej cielesności, zapominamy. Wystarczy, że ja siadam przed komputerem i mam masę przyjaciół. Ja doświadczyłem w swoim życiu dwóch takich krytycznych tematów. Jeden to wypadek samochodowy, który miałem wracając z podróży poślubnej z moją żoną,(…) a druga rzecz to złamana noga, która na rok mnie uziemiła. Próba odnalezienia się w tym, kto jest przy mnie w tych naprawdę mocnych sytuacjach. To nie byli ludzie z internetu. I naprawdę w tych momentach człowiek sobie to uświadamia. (…) Wracam z pracy, uruchamiam komputer, wow, znowu jakieś wiadomości, ktoś na twitterze o mnie wspomniał… to jest mało ważne. Tak naprawdę trudno jest nam się od tego uwolnić. Ile osób zlajkowało twój artykuł – 10, 20, 50, 100, masz zjarę, to cię napędza, jesteś sławny, hej! A wystarczy szczegół, drobiazg w twoim życiu, który sprawi, że (…) jesteś chory, cokolwiek się dzieje z twoją rodziną i to wszystko traci znaczenie, to jest mało ważne. Nie życzę nikomu takiego doświadczenia. (…) Złamanie nogi to nie było nic takiego co zagrażało mojemu życiu ale dało mi sporo czasu do przemyśleń, do zastanowienia się nad tym kto tworzy moje życie, z kim ja buduje moje relacje i to na pewno nie są ludzie z sieci.”
Przemek, życzę ci spokoju ducha i wielu dobrych osób na swojej drodze. Powyższe słowa zapisałem sobie i co jakiś czas do nich wracam. Dziękuję.
http://ironfactory.pl/2013/12/specjalnezyczenia/
R+I+P