^

O walce z nielegalnym oprogramowaniem. Po Polsku.

Przemysław Marczyński

23 listopada 2013

Bsalogo
Nie toleruję piractwa. Dla mnie jest to temat równoznaczny z kradzieżą – zwykłe, chamskie zabranie innemu człowiekowi rzeczy która do mnie nie należy. Nie przekonuje mnie kwestia edukacji czy hasła, że program jest za drogi. Są prowadzone rożne programy dla uczniów i studentów, którzy za darmo otrzymują zestawy aplikacji. Spotkałem się natomiast z sytuacją gdy uczniowie tłumacząc się brakiem czasu nie byli skłonni odebrać swojego klucza do Windowsa i woleli go spiracić. Nie wspomnę, że jest cała masa aplikacji darmowych, która z powodzeniem spełnią wszystkie oczekiwania domowego użytkownika komputera. Sytuacja gdy ludzie łamią Photoshopa do retuszu czerwonych oczu jest dla mnie całkowicie niezrozumiały. Nie jestem również zdziwiony faktem, że firmy zarabiające na produkcji oprogramowania chcą tępić piractwo. Żyją one przecież ze sprzedaży swoich produktów. Korporacje wpadły zatem na pomysł zebrania się razem i w 1988 roku powstała organizacja BSA (Business Software Alliance). Prowadzi zatem ona swoje działania w różnych krajach tropiąc piratów. I wszystko byłoby jak najbardziej na miejscu gdyby nie teoria strachu i spisku która wylewa się z akcji prowadzonej przez to biuro w naszym kraju.
Zaczęło się od e-maila, który otrzymałem od BSA. Na początku kilka zdań wyrwanych z kodeku karnego. Przesłanie jest jedno – bój się!  „Dzięki danym pozyskanym przez BSA oraz własnym informacjom Policji, niemal każdego tygodnia mają miejsce przeszukania w firmach w celu ujawnienia przestępstw związanych z uzyskaniem programu komputerowego bez zgody podmiotu uprawnionego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”
Bsaoswiadczenie
Postanowiłem zatem napisać do BSA na adres, na który miałem przesłać formularz z danymi moje firmy. Pewności nigdy dosyć. W końcu mam przekazać najistotniejsze dane mojej firmy.  W otrzymanym formularzy od BSA są pola związane z danymi kontaktowymi „podejrzanego”, NIP, pieczęć firmy i podpis właściciela. Po 10 dniach nikt nie raczył mi opowiedzieć do czego będą wykorzystane moje dane. Adres oswiadczenie@bsa.org milczy.
Bsaoswiadczenie2

Czarę goryczy przelała firma Eniro, ta sama która prowadzi serwis Panorama Firm (www.pf.pl). Może dlatego nie dziwi fakt, że tego samego dnia podobną wiadomość otrzymało wiele firm. Zgaduję… posiadających swoje profile w serwisie PF? Zbieg okoliczności? Ktoś ewidentnie sprzedał moje dane. Co ciekawe dzień później dzwonił do mnie człowiek z Eniro proponując przedłużenie wykupionej wizytówki w serwisie Panoramy. Zapytałem czy handlują danymi – kategorycznie zaprzeczył. Idę o zakład, że kłamał, a ja nie chcę mieć nic wspólnego z oszustami. Myślę, że BSA również ale… Co ma wspólnego BSA i Panorama Firm? Całkiem sporo.
Największym absurdem wiadomości od BSA był na końcu umieszczony link „Nie informuj mnie więcej”. Domyślam się, że po jego kliknięciu będę mógł wypisać się z mailingu na który jakimś dziwnym kluczem trafiłem. Sprawa okazuje się jednak banalnie prosta. Panorama Firm mnie sprzedała. Po jego kliknięciu przechodzimy na stronę firmy Eniro. Nie do bazy organizacji zwalczającej piratów ale do tej samej firmy, która zarzekała się, że nie handluje moimi danymi. Kłamali!
Enirobasa

Enirobsa2

I tak pokrótce dochodzimy do podsumowania wielkiej akcji, która miała uczulić mnie na nielegalne oprogramowanie w firmie. Wysłanie formularza z danymi firmy nie wiadomo gdzie. Brak komunikacji zwrotnej z BSA. Handel moimi danymi przez największą polską bazę firm – Panorama Firm. Ahhh i jest jeszcze deser. Na koniec w telewizji możemy oglądać „wybitny” film namawiający ludzi aby donosili na innych.

Tak w wielkim skrócie wygląda w Polsce uświadamianie ludzi, że piractwo jest złe i uwaga, tak powiem to słowo – nieetyczne. Wiem, że w odniesieniu do powyższej akcji BSA „nieetyczność” mija się z dobrym smakiem, bo to Oni mają dawać nam przykład jak dobrym użytkownikiem komputerów trzeba być. W tym przypadku jednak zamiast roli edukacyjnej mamy działania, które przywołują mi na myśl państwo policyjne, gdzie musisz się bać, szpiegować i kablować. I jak Wam się podoba? Ja jestem zdecydowanie za legalnym oprogramowaniem – Przekonali mnie!
Do BSA należy między innymi Microsoft, Autodesk, Intel, IBM i Apple. Nie wierzę, że nie stać ich na edukację i budowanie świadomości użytkowników, że nielegalne oprogramowanie zabija rozwój aplikacji. A może ktoś tam na górze myśli, że jak się nas za mordę nie złapie, nie zastraszy, nie da po pysku to nic nie rozumiemy. Sam nie wiem. Tak jest?

Przemysław Marczyński

Współautor książki "macOS. Proste Poradniki" - www.prosteporadniki.pl. O technologii pisze od ponad 15 lat. Tworzył podcasty o Apple.
Komentarze (14)
L

14 komentarzy

  1. joozio

    Świetny tekst! W sumie akcja BSA jest nie trafiona, bo nakłania do „kablowania”, które również jest nieetyczne. Jeżeli chodzi o maila jakiego dostałeś to prawdopodobnie BSA poszła w random-mailing i przy pomocy panoramy firm, wysyłają takie szablony do każdego. Innymi słowy- świat się kończy!
    PS. Też jestem za legalnym oprogramowaniem! Apple leczy z piractwa! :~)

    • paweljonca

      Akurat „nakłanianie do kablowania” to typowo polskie określenie czegoś, co w bardziej cywilizowanych krajach nazywa się doniesieniem o przestępstwie. Wywodzi się z ciemnej komuny, kiedy Polacy byli zwarci w walce ze złym państwem. To nam zostało do dziś. Kombinowanie z podatkami, lewe fakturki, lewe oprogramowanie, a to wszystko jest oczywiście objawem naszej słynnej polskiej zaradności. Kończy się tym, że jak policja goni jakiegoś ćwoka w kominiarce, to większość mu kibicuje, bo taki bohater przecież, ucieka przed represjami 😛

      • pemmax

        Jak oglądam ten film promocyjny – „Tutaj kradnie się oprogramowanie? No oczywiście!”. czy „Ktoś komuś wreszcie powie” to ja mam zdecydowanie negatywne odczucia. Myślę nawet, że jestem idiotą. W mojej ocenie walka z piractwem powinna przebiegać trochę inaczej. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest hasło jakie widuję w lesie – „Widzisz pożar – Dzwoń”. Przekaz ten sam ale bez szemranych insynuacji. Zupełnie tego nie czuję w obecnej formie.

  2. Michał Kierzkowski

    Od kiedy zmieniłem mój komputer na Maca zaprzestałem piracić. Postanowiłem sobie „Ok. Jest nowy komputer, nowy system, nie spieprz tego” 😉 Wywaliłem całą ściągniętą muzykę, programy wiadomo stare nie działają bo na Windoze były. Teraz cała moja biblioteka muzyczna pochodzi z iTunes i na komputerze nie mam ani jednego nielegalnego programu. Mimo, iż mam dopiero 15 lat, to brzydzę się piractwem i nie ogarniam jak w dzisiejszych czasach można tak po prostu wszystko „sobie ściągnąć”. Kiedy próbuję tłumaczyć, żeby nie piracić, bo to jest tak jakby się okradało twórcę, to są argumenty, że przecież, nie kradniesz tylko kopiujesz, więc nikt nic nie traci i że kogoś nie stać, więc musi ściągać. Taaa jasne. A pieniądze i czas włożone w tworzenie utworu to same się zwrócą. Ktoś się stara stworzyć coś fajnego i ma do tego jeszcze dokładać? Chore. A gadanie, że ktoś nie ma pieniędzy, kiedy za 20 zł miesięcznie można słuchać sobie do woli massssy utworów w dowolnej usłudze streamingowej, jest co najmniej śmieszne. No i jeszcze pozostaje darmowe radio…

    • Filip

      Ty jesteś jeszcze młody, więc u ciebie może być inaczej z piraceniem, ale ja jestem z wyżu lat 70. W latach 80 i do połowy 90 piracenie było jak najbardziej na porządku dziennym. Chodziło się wtedy na giełdę z pudełkiem dyskietek i nagrywało wszystkie gry, programy itp. Sam pracowałem na giełdzie handlując legalnym oprogramowaniem a przychodzili do mnie ludzie choćby z Polsatu i pytali czy nie mam Lightwave i innych programów 3D na Amigę. Sam posiadałem Amigę CD32 i nie miałem ani jednej pirackiej gry ani programu. W pewnej mierze wynikało to też z cen płyt CD, gdyż nikomu nie opłacało się piracić. Inna sprawa, że można już wtedy było wymienić oryginalną używaną grę na nową za niewielką dopłatą. Później zaczęła się przygoda z Mac OS, przerwana 2 latami Windowsa.
      Też osobiście kupuje muzykę w iTunes Store i może dlatego moja kolekcja nie liczy tysięcy pozycji 🙂 Zaletą tego jest, że ponieważ mam powiązane z jednym Apple ID 3 komputery i 2 iPhony(w tym żony i mojej mamy), to tym samym mam muzykę dostępną na wszystkich urządzeniach.
      Odnośnie oprogramowania to często można przecież kupić w niskiej cenie w paczce typu MacHeist, MacLegion i wiele innych. Zdarza się tak, że nas interesuje jeden program z danej paczki a kolegę/znajomego inny i dzięki temu można kupić zdecydowanie taniej.

    • Adam

      I nie tylko radio, przecież są stronki i serwisy z których można można pobierać legalnie do celów niekomercyjnych np. Jamendo ja sam znalazłem tam więcej ciekawych artystów, utworów, albumów niż w sklepie iTunes, czym swoje zadowolenie wyraziłem w formie wsparcia w gotówce bo jest taka opcja.

  3. MattBohosiewicz

    To co Eniro robi z danymi przedsiębiorców, to kpina.

    • Krzysztof Nowakowski

      Dziwne ze w ogóle odpowiadaleś na takiego maila.

      • pemmax

        Jak to? Przecież to BSA do mnie napisała. Byłem szczerze ciekaw po co im te dane.

  4. Theus

    Rownież do mnie dotarł taki email. Oczywiście go zingnorowalem, kim oni są żebym musiał im przesyłać jakieś oświadczenia? Absurd.

  5. Rico

    Tia. Do momentu, w którym zaczniemy definiować piracki materiał. Ot taki drobny przykład z działki, którą bardzo lubię. Jeżeli usłyszę jakiś utwór w radio i go sobie nagram, to to nie jest piractwo. Jeżeli ten sam utwór nagram ze stacji nadającej stream w internecie, to już pirat ze mnie pełną gębą. Bo mam MP3, a nie mam płyty, z której utwór zripowałem, nie mam paragonu zakupu. A jakieś tam potwierdzenie, że danej stacji radiowej zapłaciłem za dostęp do streama? Koń by się uśmiał, czyż nie?
    Niestety często przy okazji jest jeszcze tak, że materiał legalny, jest tak upierdliwy w użytkowaniu, że zęby bolą. Swego czasu – konieczność trzymania płyty w napędzie, jak się chciało pograć w dany tytuł. Zabezpieczenia działające de facto niczym rootkity, zabezpieczenia, które nie pozwalają mi zainstalować legalnie nabytego produktu, dopóki nie zrestartuję systemu i broń potworze spaghetti, bym nie miał w autostarcie uruchamianie Process Explorera. Zabezpieczenia powodujące, że płyty audio w samochodowych odtwarzaczach miały problemy z działaniem. Legalne płyty z materiałem wideo okraszone nieprzewijalnymi reklamami i kolejnymi ostrzeżeniami o piractwie. Seanse w kinie, gdzie na dzień dobry serwowane mam 30-45 minut reklam. Kogoś chyba pogięło.
    Dodatkowe ograniczenia w postaci podziałów regionalnych. Serio – jak mam czekać, aż polski dystrybutor łaskawie wprowadzi do oferty dany tytuł (filmu, serialu, gry), to wolę go kupić gdzie indziej. Jak mi dystrybutor skąd indziej stwierdza „ty polaczek sobie poczekaj następne trzy miesiące, dla ciebie materiału nie ma teraz”, to ja przepraszam. Nie chce zarobić? To pies go drapał.
    Tyle o piractwie. Natomiast uważam, że autor kompletnie przestrzelił tytuł wpisu. Bo tu nie o walce z piractwem jest mowa, ale o handlu bazami danych klientów. Spróbujcie kiedyś takiej firmie, wysyłającej Wam newslettera czy spam smsowy, zadać pytanie skąd mają Wasz adres e-mail czy numer telefonu. I na jakiej podstawie domniemali Waszą zgodę na otrzymywanie informacji handlowych.

  6. andy

    z tego co wiem, eniro zajmuje się sprzedażą baz danych, ale jak masz wątpliwości to może sprawdź tutaj http://baza.panoramafirm.pl/uslugi-i-przeznaczenie-baz/. poza tym, eniro ma w swojej bazie dane wielu polskich firm. a że pf jest ogólnie dostępna, to każdy użytkownik może sobie znaleźć tam dane interesującej go branży czy np. konkretnej firmy z jego regionu. więc ogólnie wiadomo, że mail czy telefon, to nie są jakieś tajne dane i że każda kolejna firma może sobie wyszukiwać potencjalnych nowych klientów np. przeszukując takie bazy firm czy to w pf czy każdej innej bazie dostępnej w internecie.

  7. gregvip

    To ja jeżeli mogę to takie pytanie. Co jest piractwem czy to co jest nielegalne czy to co jest niemoralne?
    Jeżeli to co jest nielegalne to „ściąganie” muzyki serwisów typu chomikuj nie jest piractwem bo nie jest nielegalne.
    Jeżeli to co jest niemoralne, to piractwem jest raczej rozsyłanie spamu przez BSA.
    I jak tu żyć panie Tusk? 😉

  8. zanskar

    Faktycznie, wspaniała akcja antypiracka, aż mnie zęby rozbolały ze śmiechu :/ A postępowanie firmy Eniro to znakomity przyczynek do mojej filozofii wysyłania na bambus wszystkich tego typu naciągaczy.
    Co do samego problemu piractwa to sprawa jest stosunkowo prosta:
    – ma to sens ekonomiczny, w sytuacji gdy straciłoby ten sens problem stanie się marginalny
    – durne podejście wydawców/producentów/dystrybutorów – brak dostępności, głupie ograniczenia uprzykrzające życie, żądanie pieniędzy bez możliwości przetestowania produktu
    – edukacja sama w sobie nic nie daje, tak samo zresztą jak straszenie karami
    Aha, piractwo to nie żadna kradzież, jakieś porównania do morderstw itd. („bo od tego się zaczyna!”) to już taki kretynizm że aż szkoda gadać. Jest to oczywiście w taki czy inny sposób nielegalne, ale takie porównania są wręcz nie na miejscu.