Jak tam wygląda u Was kupowanie prasy? Kiedyś z dokładnością zegara kwarcowego pojawiałem się w Kiosku Ruchu z pytaniem czy kolejny numer Bajtka jest już dostępny. Ta chwila gdy pani podawała mi pachnący farbą magazyn był jednym z najlepszych wspomnień jakie odkopuję z dzieciństwa. Ciekaw jestem czy Wy również zaczynaliście wertować czasopismo od reklamy na końcu (już nie pamiętam firmy, ale to były Joysticki) i później szybki przeskok po obrazkach jakie umieszczono w wydaniu. I oczywiście tabelki wyników prędkości nowych modeli komputerów i recenzje pozwalały mi czuć się prawie jak właściciel tego sprzętu. Gazety były jedynym sposobem na pozyskiwanie wiedzy o technologiach. Ehhh jak ja się rozpływałem nad Atari z serii ST. Ta grafika, te możliwość, te zrzuty ekranu powodujące hipnotyczne zatrzymanie na kilka sekund.
Internet całkowicie zmienił sposób docierania do informacji. Strony internetowe, które za darmo publikowały informację ze świata IT szybko wpłynęły na to, że zacząłem kalkulować, czy wydawanie kilkunastu złotych za papierowe wydanie magazynu ma sen. Moją prenumeratę Chip’a ciągnąłem chyba do 2007 roku. I tak właśnie stałem się przyczynkiem do tego, że prasa papierowa ma spore problemy ze sprzedażą swoich periodyków. Tak, za darmo można w sieci znaleźć doskonałe teksty, wyważone opinie i perfekcyjnie skrojone recenzje. Internet to darmowe miejsce pozyskiwania obiektywnej wiedzy… Powiecie „Ha! ja ten stan rzeczy pielęgnuję od dawna”. A ja Wam powiem – He! Zacząłem kupować prasę. Ponownie.
Tak mili Państwo. Od około 2 lat subskrybuję w moim ulubionym serwisie Zinio gazety związane z Apple: MacForma, Macworld UK i Macworld US. Pomimo faktu, że większość informacji, która się w nich pojawia ląduje za chwilę na stronach wydawnictw, a wszystkie porady i zbieżne treści mogę znaleźć w internecie to ja nadal kupuję te gazety. Nie jest to kwestia rozrzutności. To raczej świadomość tego, że nic nie ma za darmo, a ja chcę wspierać tych, którzy tworzą ciekawe treści.
Jeśli nie wyczułeś ironii w powyższym wysławianiu treści jakie znajdziemy w internecie to wybacz. Chcę sprostować mój wywód, w którym tak optymistycznie podszedłem do serwisów internetowych. Jako autor mam świadomość, że nie da się pisać zawsze równo, dobrze, ciekawie. Gdy zatem czytam informacje pojawiające się w naszych internetowych mediach wiem, że to co jest tam publikowane w tygodniu, można by spokojnie przecedzić i znaleźć 3-4 ambitne teksty. Ilość autorów sprawia, że witryny publikują dużo za dużo jedynie dla tego by wywoływać ruch w sieci. I tak podążamy po blogo-pro-serwisach i odbijamy się od rozmaitych tekstów. Z czasem nasza wrażliwość i wysublimowanie na „dobre treści” zostaje poddana weryfikacji. Wówczas albo przestajemy czytać albo przyzwyczaimy się do miernoty. Nie piszę tego, aby krytykować, ale żeby pokazać, że bardzo trudno jest pracować, uczyć się, zajmować rodziną i spłodzić ambitny tekst. Ile takich artykułów może się pojawić w głowie autora w jego całym zgiełku pracy, gdy za pisanie w większości nie dostaje wynagrodzenia lub jest ono bliskie cenie biletu do kina? A bloger musi pisać. Nie ma pomysłu na tekst ale ma nakazane napisać X tekstów. Nie zna się na tym co pisze ale „musi”. Tworzenie ogromnej ilości treści w internecie to chyba jego największa zmora. W moje ocenie również największy problem „poważnych” serwisów.
Wiecie już zapewne do czego zmierzam. Płacę za magazyny ponieważ wierzę, że Ci, którzy dostają wynagrodzenie za swoje pisanie skupiają się tylko na tym, a raczej przede wszystkim na tym. Mają wówczas czas, sposobność i możliwości przygotowania ciekawych treści. To dzięki mnie tak się dzieje i to jest mój duży wkład w jakość artykułów jakie czytam. Czy mamy tego świadomość? Nie zaprzeczam, że w internecie znajdziemy ciekawe publikacje, jednak są to zazwyczaj „białe kruki” do których w większości przypadków trudno nam będzie dotrzeć. Na swoim przykładzie widzę jak trudno jest napisać coś mocnego. Gdy wracam z pracy mam wybór – wpis albo lektura. Jednak bez tego drugiego nie ma szans na ciekawe i przemyślane publikacje. Gdy ktoś publikuje w sieci, a nie jest to związane z jego pracą ma przed sobą bardzo trudne zadanie powiązania dwóch rzeczywistości (a nawet więcej – rodzina).
Internet oczywiście jest świetnym źródłem informacji. Jednak dla mnie to przede wszystkim centrum plotek, miernoty i głupoty jakie staramy sprzedawać czytelnikom tylko po to, żeby napędzać machinę Unikalnych Użytkowników. Dlatego płacę za gazety. Daję redaktorom możliwość „życia z pisania”. Jeśli oni będą mogli spokojnie pisać, ja będę miał co czytać. Ta zależność jest bardzo prosta.
Ostatnio sam zastanawiałem się nad tym problemem. Niestety jestem tak zabiegany, że czytać papierowej prasy nie mam czasu. Posilam się treścią publikowaną w sieci i tutaj pojawia się problem płatności za tę treść. Bardzo chętnie bym płacił. Niestety, Piano jest takie sobie. Fajnym rozwiązaniem jest Flattr, ale nigdzie na polskich stronach nie widzę tego przycisku…
Sam zmagam się z tym tematem. Piano również i mnie nie podeszło. Chętnie w ten sposób wspomógłbym Program Drugi, ale formy rozliczenia mimo wykresów są dla mnie nie do końca jasne. 😉 Co do prasy, bardzo rzadko zdarza mi się czytać już prasę drukowaną. Powód jest jeden – postępujący spadek jakości.
Natomiast chętnie czytam poszczególne blogi czy serwisy. I jestem skłonny płacić za dostęp do nich, gdyż jest to wygodne rozwiązanie. Nie lubię już płacić za papier bo polityka mnie nie interesuje (obecna jej forma), sport też nie, czasem gospodarka, ale czy muszę płacić za to wszystko? Pytanie – jak skalkulować wysokość opłat? Bo tu zdaje się jest pies pogrzebany.
Przy okazji ostatnio czytałem wypowiedź szefa Deezera, który mówi że Polacy są jednym z najbardziej chętnych do płacenia za dostęp do muzyki. Dziwne? Nie, dobrze skalkulowana cena i bogata oferta.
Ale zobacz, skoro uważamy, że spada jakoś prasy to czy to będzie papierowa, czy wydanie internetowe – nie ma to znaczenia. Jakość treści spada w obu mediach, bo to wciąż to samo wydawnictwo i autorzy…
Ja dzisiaj doładowałem sobie konto na Flattr, może komuś coś tam kliknę 😉
Dlatego właśnie Piano mi się nie podoba. Wolę przekazać komuś konkretnemu opłatę niż ogólnie do podziału. Papier (nie wszędzie) obniżył jakość, w sieci też znajdziemy wiele śmieci. Rozmawiamy o płaceniu za to co uznamy za dobre. Jeśli uznam teksty Przemka za warte regularnego czytania – zapłacę. Tylko to muszą być dobre i autorskie teksty a nie anonse czy porównywarki. Bo tego jest zbyt wiele. Królem jest treść!
A ja widziałem ten przycisk na http://www.piszmac.pl 🙂
Bajtek ! Ach co to były za czasy .
Ja że tak powiem „…zwłaszcza nie chodzę na filmy polskie.” (jeżeli rozumiecie żaluzję 😉
Tzn. OK, ściągam, kartkuję do końca i kasuję bo nie ma tam absolutnie nic interesującego co by już gdzieś dawno nie wystąpiło w sieci. Ostatniego numeru chyba nawet już nie ściągałem.
Po Bajtku podobne szczęśliwe wrażenia 🙂 miałem gdy pojawiły się pierwsze e-ziny (e-magazyny) na komputery domowe. Nie wiem jak na innych, ale np. na Amidze były bardzo popularne. Chłopaki za darmo tworzyli magazyny w formie cyfrowej, dystrybuowane dyskietkami. O merytorycznej, konkretnej treści, której dziś niejeden papierowiec mógłby pozazdrościć. Dużo się nauczyłem z tych zinów i czekałem na kolejne numery jak na Gwiazdkę 🙂